Ból przeszywał moje ciało, był we mnie, w każdej mojej komórce, był przypomnieniem o tym, że moja egzystencja się jeszcze nie skończyła. Powoli odpuszczałam, była tylko ciemność i ktoś ciągnący mnie w nieznane miejsce... oraz te ciche, niewyraźne szepty przesączone odrazą... Czasem nawet to czego się spodziewamy może nas zranić, w moim przypadku nie akceptacja ze strony innych była oczywista, ale czy nie mogło obyć się bez takich szopek? Byłam ciągnięta gdzieś, nie wiadomo gdzie i raczej nie w celach miłej rozmowy przy herbatce i ciastkach.
Zostałam rzucona na ziemię, po chwili czyjeś zimne dłonie odsłoniły mi usta i oczy, wtedy ujrzałam stojące nade mną trzy dziewczyny i jednego chłopaka trzymającego w ręku szmatę.
- To ty jesteś ta nowa? - zapytała jedna z dziewczyn
- T-tak za jąkałam się lekko otrzepując z ziemi i wstając, świat trochę zawirował.
- Wiesz co tu robisz chociaż? - kontynuowała ta sama dziewczyna, w jej głosie dało się wyczuć irytacje i niechęć.
- Nie do końca - odparłam szczerze, podniosłam wzrok a nasze spojrzenia się skrzyżowały, jej oczy były czarne.
- Nie do końca? - przychnęła- jesteś śmieciem, wyklętym pośmiewiskiem - podkreśliła dwa ostatnie słowa
- Ale o co ci w ogóle chodzi? Rozumiem że można być negatywnie nastawionym do nowych, ale nawet mnie nie znasz, więc po co to wszystko? - byłam pełna żalu, przesiąkałam tym uczuciem, byłam rozczarowana, ponieważ miałam nadzieję, że w nowej szkole nie będzie aż tak źle, dławiące uczucie smutku ledwo pozwalało się utrzymać na smyczy i nie pokazać moich słabości, byłam pewna, że moje oczy błyszczą.
- Bo wiem co tacy jak ty potrafią zrobić innym, niewinnym, lepszym od siebie - jej usta zadrżały - jesteście zwykłymi bestiami, to że umiecie jak my wyglądać jak normalni ludzie, to że jesteście do nas tak podobni, że aż identyczni nie czyni was równych - podeszła do mnie i złapała mnie za kark - zawsze będziecie tylko pomiotem szatana, który trzeba zniszczyć. - jej ciepła dłoń zacisnęła się mocno na mojej szyi, nie było mowy o dostaniu się choć odrobiny powietrza, po moim policzku spłynęła pojedyncza gorąca łza. Byłam przerażona, nigdy nie widziałam tak węgliście czarnych oczu.
W jednym momencie dziewczyna tak jakby się opamiętała i puściła mnie robiąc kilka kroków w tył, w samą porę, jeszcze chwila a nie była bym wstanie usiąść na ziemi. Szybko zaczęłam płakać jak opętana, mimo wszystko byłam okropnie przerażona, prawie mnie udusiła, przy czym majacząc jakieś rzeczy po części bez sensu, nie wiedziałam co o tym myśleć nie byłam w stanie pozbierać myśli, nabierałam łapczywie powietrze w płuca i szybko je wypuszczałam, po chwili rozglądania się podniosłam swój wzrok na dziewczynę, jej oczy nie były już czarne, a twarz wyrażała żal, tak jakby sama bała się tego co przed chwilą zrobiła.
- Cz- czemu ja.. - majaczyłam a do oczu napłynęło mi jeszcze więcej łez - cz-czemu to za-zawsze muszę być ja - rykłam- w-wiesz ile razy j-już prze-rzerabiałam ten scenariusz? I-ile jeszcze chcecie się nade mną znęcać!? - w oczach dziewczyny pojawiły się łzy, ale nie obchodziło mnie to - B-bestia? kogo ty nazywasz bestią? Spójrz na siebie!
- Zamknij się! - wykrzyczała dziewczyna, a po jej policzkach popłynęły łzy.
- N-nigdy się nie zamknę, dopóki żyje będziesz dla mnie nikim, to ty jesteś pomiotem szatana, to takich jak ty trzeba niszczyć, sama zasłaniasz się pewnie jakimiś złymi wspomnieniami " oj nasza księżniczka została skrzywdzona", ale sama nie widzisz co wyprawiasz!
- Zamknij się bo cię zabiję! - jej oczy na nowo zrobiły się czarne
- niszczysz, ośmieszasz, kto wie czy już kogoś nie zabiłaś, skoro mnie prawie pozbawiłaś życia... Jeśli naprawdę spotkało Cię coś złego, to wierz mi, że na to zasługiwałaś.
CZYTASZ
dziś nie usnę...
WerewolfRosalie mierzy się z bardzo ciężką decyzją jej rodziców, ma porzucić swoje miasto, starą szkołę, przyjaciół, pracę i wraz z rodzicami przeprowadzić się do nowego miasta. Potrzeba do tego nie mało siły psychicznej, aby się nie załamać, przy czym dzie...