Rozdział 5 [Gdzie ona jest?]

1.5K 50 35
                                    

Twój punkt widzenia:

Byłam bardzo szczęśliwa, że mogę już jechać do siebie na weekend. Szybko się spakowałam i jak strzała wybiegłam z placówki i wsiadam na mój czerwony motor. Jednak zapomniałam powiedzieć 049 iż nie będę przez 2 dni. Dojechałem do mojego domu i pierwsze co to walnęła się na moje miękkie łóżko.

Punkt widzenia 049:

Czekałem z nie cierpliwością na [Tn] moja nadzieja na to iż czuje coś do mnie narastała. Kręciłem się jak durny po mojej celi od czasu do czasu zerkając na korytarz czy przypadkiem nie idzie. Mijały tak kolejne minuty a przyszedł tylko ten dziwny naukowiec z 2 MTF, w mojej głowie zaczęły narastać myśli typu "Czy ona mnie wykorzystała?" "Obraziła się na mnie i zmieniła stanowisko? " "To moja wina za to, że w tedy ja pocałowałem...". Usiadłem na łóżku zdenerwowany sytuacją, że łzami w oczach. Ona była jedyną osobą, która przynajmniej dla mnie bardzo dużo znaczyła. Z niepokojem przeplatającym się ze smutkiem usłyszałem jedynie rozkaz naukowca

Gary: Chłopaki [Pz] nie ma więc zajmijcie się tym dziobakiem.

MTF: Te Gary a może tak po imieniu co?

Gary: ... Ehh niech Ci będzie... Nick... zaprowadzi SCP-049 do sektora B18.

Nick: No i to rozumiem

Nick... pomyślałem sobie. Nowy MTF po śmierci... jak im tam było? Max i Pluga? Chyba tak.Przez tą godzinę myślałem o różnych rzeczach związanymi z moimi uczuciami. Jednak myśl gdzie była [Tn] powodowało u mnie smutek pękającego serca a odłamki niczym szkło wbijały się zostawiając stałe blizny. Usłyszałem otwierające się drzwi, z których wyszedł ten cały Nick. Od razu wstałem jednak... nie wyczuwam w nim plagi. Wycelowało we mnie a ja tylko podniosłem ręce ku górze. Nowy krzywo się na mnie popatrzył i z wachaniem strzelił we mnie z preparatu lawendy. Uklękłem poprzez zadany ból ale tamten wyglądał jak by szkoda było go mi. Drugi strażnik podszedł aby założyć mi tą przeklętą obroże. Traktowali mnie jak zwierzę! Nienawidzę takiego postępowania u jakichkolwiek osób. Założyli mi jeszcze kajdanki i poszli ze mną. Nie lubię chodzić do tych całych sektorów, zawsze testują na mnie przeróżne cudeńka jednak na szczęście nie chcą mnie zabić. Nieczęsto zabierają mnie do laboratorium gdzie mogę pracować nad moim lekarstwem. Kiedy dotarliśmy na miejsce wiedziałem już co się kroi. Gigantyczny paralizator... Testy fizyczne... Najgorsze co może być. Ten dzień chyba nie mógł być jeszcze gorszy. Wszedłem do maszyny aby mieć tą całą mękę za sobą, wiozłem głęboki wdech oraz poczułem jak razi mnie prąd.

049: WAAAAAA!!!! PRZESTAŃCIE!!!! GHHH!!!

Krzyczałem do tych głupich naukowców, myślałem, że zaraz umrę. Na szczęście mnie posłuchali i wyłączyli. Upadłem na ziemię sapiąć z bólu jednak kiedy powoli się uspokajałem ponownie włączyli machinę tortur. Wrzeszczałem i błagam o łaskę lecz nic z tego. Dopiero po kilku minutach wyłączyli całość z drobnymi przerwami a tamci strażnicy musieli mnie praktycznie wluc do mojej komórki. Kiedy dotarliśmy wrzucili mnie do środka przy okazji obijając się. Zamknęli drzwi a ja się skuliłem jak mały pies albo kot szybciej oddychając i płacząc. Sam już nie wiedziałem z jakiego powodu, czy z bólu czy ze straty [Tn]. Słyszałem jak z za szyby śmieje się ten durny naukowiec, z którym niestety współpracuję [Tn].

Gary: Hehehe taki lekarz co płaczę bo go się troszkę poraziło paralizatorem hehehe.

Nie miałem na nic siły, wczołgałem się o bolały na łóżko i wstrzyknąłem sobie lek przeciwbólowy jednak złamane serce nawet ja nie potrafię wyleczyć. Zamoknąłem oczy aby się trochę zdrzemnąć i nabrać sił.

W śnie:

Obudziłem się w swojej komórce i rozejrzałem się. Ujrzałem zbliżający się w moim kierunku cień człowieka a następnie otworzył drzwi. Po otworzeniu się w progu stała [Tn]. Od razu się rzuciłem na nią tuląc. 

049: Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę...

Płakałem z radości

[Tn]: Oh dziobaty. Powiedziała spokojnym głosem

049: Dziobaty hmm? Taki mój pseudonim co? Hehehe.

Dalsza część skończyła się na całowanie się z nią i wspólnym tuleniu. Nawet w pewnym momencie obydwaj straciliśmy równowagę i upadliśmy na podłogę śmiejąc się jak dzieci. [Tn] wylądowała na mnie lecz ja nie odczułem bólu, zaczęła mnie smyrać w okolicach szyi i nawet znalazła u mnie łaskotki

.049: Pfyfy hahaha! Przestań hahahahahahaha.

[Tn]: Naprawdę aż tak?

049: Hahahahahahahaha dość! Hahahahahahaha.

W tym momencie naprawdę się obudziłem i rozejrzałem po pomieszczeniu. To był tylko sen. Dotknął em miejsca gdzie rzekomo mam łaskotki i posmutniałem. Usiadłem i przez chwilę patrzyłem tylko na grunt. Słyszałem jak Nick z tym drugim coś gadają i po chwili wprowadzili do mnie klasę D. Szczerze to nie chciało mnie się nic robić na ten czas ale to przecież mój obowiązek. Podeszłam do trzech osób i po kolei wyłączyłem ich. Przynajmniej moja praca odciągnąć mnie od depresyjnych myśli. Zapisałem moje obserwacje po czym wkroczył jeden z MTF i zastrzelił moich pacjentów.

Nick: Nie zabijesz mnie? 

Spytał wywlekając trupy

049: Nie wyczuwam w tobie plagi.

Nick: Miło...

Zaczął wywlekając ostatniego gdy chciałem go szybko o coś spytać?

049: Mogę cię o coś zapytać?

Nick: Emm zależy co...

049: Wiesz gdzie jest wasza koleżanka? Ma na imię [Tn] z [Ko] włosami.

Nick: Znam ją ze słyszenia ale nie wiem gdzie jest.

Wyszedł bez słowa i mnie ponownie zamknęli. Nie wiem dlaczego czułem się jak bym miał klaustrofobie, nigdy czegoś takiego nie miałem nawet przed poznaniem jej. Z nudów zacząłem czytać mój notatnik i pierwsze zapisane w nim słowa, spowodowało to uśmiech na mojej twarzy kiedy wspomnienia z przed kilkunastu lat. Zaczynałem się tak długo aż w końcu się zorientowałem, że jest już cisza nocna. Odłożeniu notatnik i położyłem się na łóżku aby zasnąć jednak przez tamtą krótką drzemkę ciężko mi było zasnąć. To była ciężka noc, cały czas śniło mi się [Tn]. Miałem tylko tą małą iskierka nadziei, że wróci tutaj. Do mnie.

SCP-049 X Reader (Lemon) PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz