Rozdział 7 [Różowe okulary]

1.5K 46 35
                                    

Twój punkt widzenia:

Szłam przez korytarz rozmawiając z kolegami kiedy Gary dla żartów założył mi na głowę worek po ziemniakach. W tym momencie wszyscy się śmiali a ja zdezoriętowana ściągnęłam go i surowo popatrzyłam na Gary go

Gary: Hehe no co na żartach się nie znasz? Hehehe

Ty: Baaaaardzo śmieszne.

Gary: A tak na poważne to wysłali mnie bo masz jakąś paczkę do odebrania i akurat mnie musieli wysłać.

Ty: Jaką paczkę? Nic nie zamawiłam.

Gary: No to nie jest mój interes.

Ty: Dobra zaraz wracam, nie czekajcie.

Gary: Jest przy wschodnim skrzydle!

Ty: Ok!

Szybkim krokiem albo truchcikiem popędziłam do wschodniego skrzydła gdzie czekali na mnie jacyś dwaj kolesie.

Mężczyzna: Pani [Tn] [Nz]?

Ty: Tak to ja.

Mężczyzna: Przesyłka

Ty: Ale nic nie zamawiłam.

Mężczyzna: Podobno nijaki Nick Strang zamówił to pod pani adres.

Ty: Amm ok?

Podpisała te kilka dokumentów a paczkę wprowadziłam do swojej komórki bo znajdowała się niedaleko. Pozostawiam ją samą bo i tak już się spuźniłam, dobiegłam na miejsce zaspana i z uśmiechem jednak zastanawiałam się czy Nick zamówił mi te paczkę czy zupełnie inny Nick.

Ty: Hej Nick

Nick: O witam

Ty: Słuchaj ty masz na nazwisko Strang?

Nick: No tak

Ty: Za mówiłeś mi paczkę?

Nick: Tak. Odpakowalaś ją?

Ty: Zrobię to na przerwie. A ci to tak w ogóle jest?

Nick: Zobaczysz

Puścił do mnie oczko a następnie zajęliśmy się naszymi obowiązkami.

Ty: Można pogadać na osobności z 049?

Gary: Na podsłuchu

Ty: Zawsze taki byłeś?

Gary: Czyli jaki?

Powiedział drwiąco

Ty: To że... a nie ważnę.

Weszłam do celi a Gary pierwsze co to aktywował podsłuch. Westchnęłam i podeszłam do 049. Już jak otworzyłam dzwi to od razu się zerwał w moim kierunku. Przytulił mnie na powitanie i położył rękę na moim policzku.

049: Niech zgadnę... jakaś informacja?

Ty: Strzał w dziesiątkę doktorze. Nie wiem czy to jest dobra wiadomość....

049: Przekonaj się.

Ty: W czwartek od rana do nocy będziesz mógł opuścić swoją cele i łazić ze mną po placówce.

049: ... Mówisz poważnie?!

Powiedział podekscytowany

Ty: Tak

049: To niesamowite!

Z radosci obiło mnie w talii podniósł i zaczoł sie kręcić wokół własnej osi.

Ty: Doktorze przestań!

049: Wybacz [Tn] ale nie mogłem się powstrzymać.

Daniel: HEJ! DAWAJCIE BUZI BUZI Hahahahahahahahahahaha.

Spojrzałam na niego z grymasem ale chciałam mu odpalić więc zawinęłam ręce wokół szyi 049 i pocałowałam go prawdopodobnie w usta, ten zaś przez chwile był sparaliżowany z zaskoczenia ale po chwili przytulił mnie mocniej oraz odwzajemnił pocałunek. Kiedy skończyliśmy odwróciłaś się do Daniela z miną mówiącą "A co myślałeś że się nie odważe?" Daniela jednak zamurowało i po chwili powiedział prawdopodobnie do wszystkich

Daniel: Ktoś chce kawy?

I poszedł ze zdziwieniem.

Ja się śmiałam a Nick tylko się uśmiechnoł a Gary miał kamienną twarz. Wiedziałam że coś kuje ale jeszcze nie wiem co. Popatrzyłam jeszcze na 049 I wyszłam od niego.

Nick: Czyli jednak?

Ty: Co jednak?

Nick: Ty i 049... no wiesz...

Ty: Nie wstydź się i wal śmiało 

Powiedziałam żartobliwie

Nick: No dobra. Czyli ty i 049 się kochacie tak?

Odwróciłaś się w kierunku 049, uśmiechnęłam się i śmiało powiedziałam Nick'owi "Tak".

Nick: Hmm interesujące... nie żebym coś miał za złe ale... to SCP wiesz o tym.

Ty: No tak i co z tego?

Nick: Wiesz że u nas są surowe zasady i wasz związek może nie przetwać a w szczegulności jak dadzą cię na inne stanowisko.

Ty: Więc muszę się mieć an baczności albo odmówić.

Nick: Tak... jak coś to życzę wam jak najlepiej.

Ty: Dzięki Nick.

Powiedziałam z szerokim uśmiechem. 

Tylko on mnie potrafił zrozumieć.Kątem oka widzalam, że Gary intensywnie pracuje, inaczej niż zwykle. Na jego twarzy był naprawdę dziwny uśmiech, taki złowieszczy pomieszane z radosnym. Cały czas miałam się na baczności i prubowałaś rozwikłać zagadkę nagłego zaangażowania w pracę Gary'ego jednak bez skutku. Kiedy zaczęła się moja przerwa pierwsze co to poszłam do swojej komórki i zaczęłam rozpakowywać paczkę. Ze środka wyleciały pojedyncze zgniło-zielone części i instytucja. Okazało się iż to była rozkładana sofa, idealna do spania po rozłożeniu. Postanowiłam złożyć to wszystko po pracy i udałam się spędzić czas tym razem w samotności. Została mi jedynie zmiana wieczorna więc minęła jak z bicz strzelił. Pożegnała się z Nick'iem i Danielem po czym jak weszłam do siebie od razu się wzięłam za składanie fotela. Nie szło mi jakoś dobrze, męczył am się nad kilkoma częściami dobra godzinę a to była pierwsza część z dobrych dwunastu. Postanowiłam poszukać kogoś do pomocy, nie wiem dla czego ale na wszelki wypadek wzięłam swój karabin i poszłam. Szłam przez ciemne korytarze szukając kogoś na nocnej zmianie, gdy nagle poczułam jak ktoś pociągnął mnie za plecy przy tym zabrał moją broń. Tajemnicza osoba przygwoździła mnie do ściany i kiedy się zorientowałam że to był Gary. Trzymał moje ręce i patrzył na mnie przerażającym wzrokiem.

Ty: G-Gary?!

Powiedziałam przestraszona i niepewnaOn jednak nic nie odpowiedział tylko zaczoł mnie całować po szyi. Prubowałaś się wyrwać ale przez strach straciłam dużo siły i nie zdołałam się mu wyrwać. Niestety ten nie odpuszczał a wręcz przeciwnie. Zaczoł wkładać rękę pod koszulę, myślałam że to koniec kiedy nistąd nizowąd padł na ziemię. Za nim był jeden z MTF. Ustrzelil go w plecy a ja instynktownie pobiegłam do niego i się przytuliłam dziękując. MTF zdjął Chełm i okazało się, że to był Nick.

Nick: Hmm interesujące [Pz] hehe.

Ty: Nick?!Wykrzyknęlam zaskoczona odsuwająć się.

Nick: A 049 nie będzie zazdrosny?Powiedział żartobliwie

Ty: Myślę , że wręczp przeciwnie. Uratowałeś cię.

Ty: Jak mogę się odwdzięczyć?

Nick: Nie musisz. Każdy by tak zrobił.

Ty: No ok ale jeśli będziesz czegoś potrzebował to możesz na mnie liczyć

Nick: Zapamiętam

Postanowiłam już nie błądzić po korytarzach i wróciłam do siebie zostawiając tego cholernego zboczenie samego. Jeszcze raz sprobować sama poskładać to do kupy. Męczył am się kilka godzin i udało mu się złożyć 1/3 tego dziadostwa. Poszłam się położyć jednak nie mogłam zasnąć po tym co się stało na korytarzu. Kiedy wstałam rano miałam jeszcze trochę czasu więc poświęciła go na dalszym składaniu fotela i jak zawsze udałam się na zbiórkę a potem dobroboty.

SCP-049 X Reader (Lemon) PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz