6

53 9 5
                                    

W marcu ukazał się długo wyczekiwany, nowy album Queen, Queen II. Jego wydanie tydzień wcześniej poprzedzał koncert w Blackpool Winters Gardens, gdzie rozpoczęła się kolejna trasa koncertowa.

Zostałem na niego zaproszony jako gość honorowy i razem z Mary doskonale bawiłem się na backstage'u, co zapewniał mi bilet VIP.

Niemal zapomniałem, jak to jest, tak stać w tłumie ludzi pod sceną i wcale mi to nie przeszkadzało. Freddie zapewnił mnie, że jeśli tylko chcę, to może załatwić mi bilety na ich wszystkie koncerty i na każdym z nich będę ich gościem specjalnym, ale się nie zgodziłem.

Oczywiście odmówiłem ze względu na studia. Co prawda coraz mniej się nimi przejmowałem, ale nie zostałem jeszcze wyrzucony z uczelni, więc musiałem mieć je na uwadze.

Postanowiłem ograniczyć się do koncertów odbywających się w Londynie, tak jak Mary. To, że pojechaliśmy za zespołem aż do Blackpool, było spowodowane wyłącznie naszą radością z racji kolejnego sukcesu grupy. A skoro ona, dziewczyna Freda, odpuszczała sobie życie u boku gwiazdy rocka, to i ja, zaledwie przyjaciel zespołu, postanowiłem pójść jej śladem.

Inne zdanie miał co do tego John. Po zakończonym koncercie w Winters Gardens, zaczepił nas i poprosił o chwilę uwagi.

- W związku z wydaniem płyty i rozpoczęciem nowej trasy postanowiłem rzucić swoje studia inżynierskie - oznajmił nam, kiedy już znaleźliśmy się w garderobie.

Odczekał kilka minut aż wszyscy wyrzuciliśmy z siebie swoje oburzenie spowodowane tym pomysłem.

- Jest sporo roboty dla wykwalifikowanych elektroników - tłumaczył nam swoją decyzję - Ale postanowiłem poświęcić się zespołowi tak długo, aż będziemy istnieć.

Oczywiście Freddie, Roger i Brian nie byli zadowoleni. Im udało się pogodzić ukończenie wybranych kierunków i pracę w zespole, ale to było jeszcze zanim zaczęli wyruszać w długie trasy koncertowe i myśleć na poważnie o czerpaniu korzyści z muzyki.

Ja rozumiałem Deaky'ego. Sam ledwie godziłem ze sobą minimalną naukę wkładaną w swoje studia i nadążanie za zespołem, a przecież nie byłem jednym z jego członków.

Trzy miesiące przerwy od nich dobrze mi zrobiły. Możnaby powiedzieć, że wziąłem się w końcu za naukę, ale prawda jest taka, że chyba tylko jakimś cudem udało mi się prześlizgiwać z egzaminu na egzamin. Zacząłem jednak pojawiać się na większości wykładów, które wcześniej olewałem, więc było w miarę okej.

Moi przyjaciele z uczelni mieli mnie za to serdecznie dość, zachowałem się jak jakiś psychofan. Codziennie rano latałem do kiosku po nową porcję prasy i szukałem w niej doniesień o poczynaniach Queen, a popołudnie spędzałem uwieszony przy telefonie, czekając na Rogera, który codziennie dzwonił o mniej więcej jednakowej porze by zamienić ze mną kilka słów.

Wiedziałem, że Freddie zaczepił na ulicy autora pewnego artykułu o zespole i nakrzyczał na niego tylko dlatego, iż na zdjęciu miał za grube ręce i że opóźnił jedną z prób, bo zginęła mu jego ulubiona bransoletka.

Wszyscy martwili się o Briana, którego prawa ręka niesamowicie spuchła, a lekarz podejrzewał u niego gangrenę.

Śmiałem się do słuchawki, kiedy Roger opowiedział mi historię o jego zakładzie o butelkę szampana z wokalistą ich supportu.

Cały czas mieli problemy z oświetleniem, a po koncercie w Cheltenham Town Hall zwolnili swoich oświetleniowców i wytwórnia musiała sprowadzać dla nich kogoś nowego.

Denerwowałem się, kiedy Rog opisywał mi zajście przed jednym z koncertów, jak w ataku szału rzucił szklanką o ścianę, po czym rzucili się sobie do gardeł z Brianem, bo perkusista przez przypadek prysnął w twarz gitarzysty lakierem do włosów.

Pewnego razu w Londynie II Queen (zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz