Hokus Pokus Króliczku

985 62 239
                                    

Słowem wstępu,
To short story, pierwsze fanfiction w moim życiu, ale mam nadzieję, że się na nim nie zawiedziecie.
Muzyka jest kluczowa, całość pisana pod jej wpływem, totalnie na rozluźnienie i oderwanie od bardziej realnego w tematyce "Future or Past".
Nie przedłużając jednak...
Miłego czytania ;)

🍬💎🍭


Wysiadam z windy na najwyższym piętrze wieżowca i nie patrząc na nową sekretarkę, stojącą przy kontuarze, ruszam w stronę wielkich mahoniowych drzwi. Nie zwracam uwagi na jej protesty i nikłe próby zatrzymania mnie. Po prostu wyciągam na wierzch moje rogi i rzucam jej wściekłe spojrzenie czerwonych tęczówek. Tyle wystarcza, by ubrana w granatową garsonkę brunetka, zatrzymała się w pół kroku, patrząc na mnie z przestrachem. Jest nowa. Musi się nauczyć, że są tu osoby, które mają prawo widywać się z głową tego przybytku, kiedy tylko zechcą albo zostaną wezwane bez jej udziału. Przyzwyczai się z czasem.

Popycham drzwi i wchodzę do ogromnego, przeszklonego pomieszczenia. Gabinet mojego pracodawcy jest jednym z najbardziej zachwycających miejsc w tym budynku. Może zaraz za salą treningową i strzelnicą w podziemiach. To zdecydowanie były moje ulubione sale.

Rozglądam się po elegancko urządzonym pomieszczeniu, skąpanym w porannym słońcu, aż mój wzrok napotyka jedynie zastępcę dyrektora. Siedzi w ogromnym fotelu wykonanym z włoskiej skóry, przed biurkiem dyrektora z dłońmi złożonymi w koszyczek. Przejmuje obowiązki tylko w sytuacjach, gdy prawowity właściciel tego miejsca jest nieobecny z powodów, których nigdy niedane jest nikomu poznać.

- Jeon. Miałeś być pięć minut temu.

- Przepraszam, nowa sekretarka... Nieco mnie zatrzymała, poza tym z podziemi jednak chwilkę jedzie się tą przeklętą windą - odpowiadam z lekkim ukłonem, na co twarz czterdziestolatka wyraźnie się rozchmurza.

- Siadaj chłopcze. Mam przekazać ci rozporządzenia z samej góry.

Posłusznie wykonuję polecenie i już po chwili siedzę naprzeciwko niego, na równie wygodnym krześle, obserwując jego sylwetkę. Lekkie zakola i kilka siwych włosków pokazują jego wiek, ale bystre oczy pełne są wigoru. Ten człowiek niejednego już przeżył w tej branży, ale to sprawia, że jest taki niezastąpiony. Spoglądam na niego oczekująco, a on schyla się i z górnej szuflady po lewej, wyjmuje ogromną teczkę. Rzuca ją na blat z głośnym trzaskiem i przesuwa w moją stronę. Sięgam po nią, by już po chwili wertować przekazane mi akta. Na szybko przeglądam kartki, marszcząc brwi, aż wreszcie odnajduję najbardziej interesującą mnie stronę. Na szybko czytam jej zawartość, przyglądając się przypiętemu w rogu kartki zdjęciu.

- Pan K chce, żebyś zajął się tą sprawą osobiście. Masz złapać sprawcę jak najszybciej. Czy to zrozumiałe? - pyta, głosem nieuznającym sprzeciwu, opierając się o zagłówek, a dłonie kładąc płasko na blacie.

- Oczywiście. Tylko jeśli mogę zapytać... - zaczynam, wiedząc, że otrzymam odpowiedź od tego człowieka, dzięki wesołym ognikom w jego oczach.

- Tak Jeon? Coś się nie zgadza?

- To nie tak. Wszystko w porządku, tylko czemu akurat ja, a nie jedna z jednostek do spraw morderstw? To ich robota, ja tu jestem od większych przestępstw.

- Takie było życzenie dyrektora. W razie potrzeby masz osądzić jego istnienie na miejscu i wykonać wyrok - mówi bez grama współczucia w głosie.

Candy Magic [SHORT STORY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz