Nigdy nie zapomniałem tego bólu.

268 38 96
                                    

Przedostatni rozdział. Jak się z tym czujecie? Podekscytowani? Ja bardzo, bo nie mogę się już doczekać następnej części.

🌛🌕🌜

Z rozmyślań o moich podejrzeniach i tropach, które mnie do nich doprowadziły, wyrywa mnie dźwięk windy. Podnoszę niechętnie wzrok do góry w momencie, w którym jej drzwi się otwierają. Z niewielkiego pomieszczenia wychodzi pięćdziesięcioletni mężczyzna. Jest niedużo niższy ode mnie, opiera się o elegancką, drewnianą laskę. Twarz pooraną ma zmarszczkami, a ciemne oczy są matowe, jakby nie odbijały żadnego blasku. Chudy, odziany w dobrze skrojony garnitur, nie wygląda jak większość pracujących tu osób.

Powolnym krokiem wyczłapuje się na korytarz. Kłaniam się mu z szacunkiem, przywdziewając na twarz maskę. Patrzenie na jego zniszczoną, pooraną zmarszczkami twarz sprawia, że to, co zamierzam z nim zrobić, staje się dla mnie odrobinę trudniejsze.

Trudniejsze, ale wciąż do zrobienia.

Matowe, czarne oczy patrzą na mnie uważnie. Smoliste niegdyś, a dziś już posiwiałe włosy zdradzają jego wiek. Bogaty strój podkreśla jego pozycję, a całość elegancji podkreśla ta laska.

Trzon wykonany z ciemnego drewna jest prosty i gładki. Zakończona metalową nakładką w kształcie kości do gry. Najciekawszy jest jednak jej uchwyt. Przypomina niewielką ludzką czaszkę, ale zdeformowaną. Na całej wielkości jest popękana i jakby spłaszczona. Dodatkowo z jednego oczodołu wypełza w dół, oplatając drewno wielka stonoga. Uchwyt w całości również stworzony jest z metalu jak końcówka.

Piękna i przerażającą.

- Dawno cię nie widziałem Jeon. Jak się żyje naszej gwieździe? - aż na kilometr wyczuwam ten fałsz w jego głosie.

Milcząc, wskazuję kierunek, w którym znajduje się wybrana przeze mnie sala. Ruszamy powolnym krokiem, a ja udaję, że zastanawiam się nad odpowiedzią.

- Żadna gwiazda ze mnie szefie. Jest dobrze, póki mogę karać przestępców za ranienie niewinnych i niszczenie pokoju między społecznościami.

- To piękne, ale czy naprawdę uważasz, że to możliwe? Całkowity pokój pomiędzy śmiertelnikami a pomiotami nocy? - gdy mówi, aż ocieka nienawiścią.

Naprawdę nikt z zarządu nie widzi jego postawy? Aż tak dobrze ukrywa się poza murami? Mam nadzieję, że plan wypali w stu procentach i wszystkie jego brudy ujrzą światło dzienne.

- Oczywiście. Gdy wyeliminujemy wszelkie wadliwe jednostki. Jestem przekonany o słuszności działań podejmowanych przez Departament, które mają pomagać w koegzystencji tych dwóch światów - odpowiadam wyuczoną na pamięć formułką i skręcam w odpowiednią stronę.

Kiedy nauczyłem się tak kłamać? No tak. Pora podziękować wampirowi. To Hyunga nazywają zimnym kłamcą. Przebywanie z nim w wieku szesnastu lat, jednak sprawiło, że wchłaniałem część jego zdolności jak gąbka.

- Tak. Koegzystencja... - wymrukuje cicho w odpowiedzi, zaciskając mocniej rękę na gałce laski.

Jeżeli ten starzec naprawdę myśli, że tego nie słyszałem i nie widzę jego negatywnej postawy do dzieci nocy, to się grubo myli.

Kiedy mija nas roześmiana grupka młodzików, którzy patrząc po szarogranatowych mundurach, pewnie wybierają się dopiero na patrol, powstrzymuję prychnięcie. Cała piątka zatrzymuje się przed nami i zgina w pas na powitanie. Są młodzi. Mają maksymalnie po dwadzieścia lat.

- Spocznijcie dzieciaki i idźcie na służbę, nie kłaniajcie się staremu człowiekowi, a ten tu jest tylko waszym starszym kolegą - mruczy do nich przyjaźnie, opierając się o elegancki dodatek i garbiąc.

Candy Magic [SHORT STORY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz