Kraina Cieni.

48 4 0
                                    

-Nie mogę się do niego dodzwonić, Panie Aaronie, co się z nim dzieje? - zapytała Klara.
-Słuchaj mnie teraz, babo. Po pierwsze, żaden Pan, po drugie to sam nie wiem. Polazł gdzieś rano i kazał bar zamknięty trzymać. A ja człowiek słowny jestem, Ty siedzisz na dupie, a ja z Tobą i czekamy na Profesora.
Westchnęła cicho, kompletnie nie miała pojęcia gdzie znajduje się teraz człowiek od którego w ogromnym stopniu zależą jej dalsze losy. Zastanawiała się, co by zrobiła gdyby była nim, gdyby była Krukiem. Gdzie mógł pójść? Gdzie on teraz jest?
-Aaron, kim właściwie jest ten Profesor? - zapytała po chwili.
-Uuuu, baba nie wie? Profesor to tak naprawdę żaden profesor. To po prostu dobry przyjaciel Kruka. Jest od niego dużo, dużo starszy, chociaż nie wiem ile ma lat. Wiem tylko, że jest bardzo inteligentny. Ano i babra się tą całą... em... magią, czy czymś tam.
-Magią? Jaką znowu Magią? - Uniosła brew.
-Profesor był kiedyś kulturystą dla jakiegoś zakonu, dużo wiedzy zdobył w tym czasie i lubuje się w tych mrocznych sprawkach, mnie to tam nie obchodzi. Dla mnie umarlak jest umarlak, a duchy nie istnieją.
-Chciałeś powiedzieć KULTYSTĄ, prawda?
-Wy to jednak tacy sami jesteście, raz się człowiek myli i już trzeba wytknąć. Kultystą, a jak! Na dodatek nie byle jakim, do tej pory, pomimo opuszczenia szeregów zakonu jest bardzo szanowany, podobno ma u Kruka jakiś dług, ale to nic nie wiem.
-Niech będzie, cwaniaku - Uśmiechnęła się.
-Ale jakby mnie kto pytał, to ten nasz ciemniak coś kombinuje. Zawsze jak się co działo, to się czort jeden uśmiechał. Dziś wychodził dość ponury, gryzie go co, może sumienie wreszcie w nim odżyło.
-Chcesz powiedzieć, ze nie jest taki święty?
-Świnty? Babo, przecież to DIABEŁ sam wcielony. Mało to żem razy widział jak wychodził od siebie pocięty do mięsa? Sam sobie to robi, pewny jestem. Po kilka dni potrafi na dupie siedzieć w pokoju i nawet żryć nie chce.
-Ale jednak ludzie go potrzebują, skoro z czegoś się utrzymuje, prawda?
-Ano tu masz rację, gdyby nie on to już dawno by nas tu wszystkich nie było. A i ja mu wiele zawdzięczam. Przez niego zacząłem mówić ludziom, że nie taki diabeł zły, a i przyjaciela w nim znaleźć można.
Rozmawiali tak, kolejne godziny mijały im na rozprawianiu, gdzie teraz znajduje się mężczyzna z pokoju pod schodami. Szukali rozwiązania, zrozumienia. Klara kilka razy w ciągu godziny próbowała się do niego dodzwonić, wciąż bezskutecznie.
Głuchy sygnał telefonu wybijał kolejne sekundy. Kilkukrotnie ktoś pukał do drzwi "gospody", ale Aaron szybko podbiegał i wydzierał się, że nikogo nie ma i dziś zamknięte. Zdarzyło się, że wdawał się w krótką polemikę z ludźmi zza drzwi odnośnie obecności kogoś w środku, ale jak sam wspomniał, prosty chłop z niego, a więc i problemy szybko rozwiązywał. Dochodziła godzina dziewiąta, pod drzwiami usłyszeli podejrzane szuranie, ale nikt nie zapukał.
-Aaron, słyszałeś to? - szepnęła Klara.
-Czort jasny, jak to nie Profesor, to łeb utnę przy samej dupie, przysięgam! - warknął.
-A trzeciego dnia poszedłem spać, zasnąłem z nadzieją, a gdy obudziłem się o poranku, była już martwa. - Odezwał się głos za drzwiami.
Rudy karzeł zerwał się z barowego taboretu i podreptał w kierunku drzwi, zamki kolejno po sobie szczęknęły, drzwi otworzył na tyle, żeby rzucić okiem na zewnątrz.
-Aaron, przyjacielu, dobrze Cię widzieć. Co my tu mamy?
-Profesorze, ale mi żeś pietra narobił, dobrze, że hasło znasz, wlazuj, zamykamy się, sprawy złe się dzieją, baba wszystko opowie! - powiedział prawie wciągając gościa siłą.
Przez kolejną godzinę rozmawiali, Klara wszystko dokładnie tłumaczyła. Opowiedziała co ją sprowadza, opowiedziała przebieg wydarzeń w domu swojego brata. Wiatr leniwie szumiał między drewnianymi belami na poddaszu.
Kiedy siedzieli tak zamknięci, Aaron polerował swoją świętą butlę bimbru o smaku podobnym do rumu. Profesor grzebał w papierach, rysował dziwne rzeczy, co chwilę gniótł kartki i rzucał pod stół, żeby po chwili je zbierać i czytać na nowo. Klara zaś usiadła w kącie, siedziała tak w cieniu i czekała, bo cóż więcej im pozostało? Żadne z nich nie wiedziało co właściwie zrobić, czekali na rozwój wydarzeń.
-Profesor! Co on Tobie naopowiadał jak był u Ciebie? A, no i dawaj mój pieniążek! - upomniał się rudzielec.
-Trzymaj. Zostawił mi list, ale kompletnie go nie rozumiem. Proste koło runiczne, które nagryzmolił ołówkiem, w centrum napisał tylko "Ex nihilo". Jak był u mnie, pytał o rytuał, ale nie widzę tutaj nawiązania.
-Mówił, że będziesz wiedział co trza robić. Masz coś? - wciąż próbował karzeł.
-Zapytał o rytuał równowartej wymiany, jest to coś na zasadzie paktu, który zawierasz ze złym bytem. Dostaniesz przyziemne korzyści, ale musisz zapłacić.
-Zapłacić czym? - wtrąciła się Klara.
-Cóż, krwią, bólem, świadomością. Wiele ze złych bytów pragnie ludzkiej duszy, śmierci, przypomnieć sobie jak było na ziemi. Mamy ogromny potencjał do handlu z nimi, ale każdy taki "układ", zabija coś w człowieku. Nikt, kto paktuje ze złem, nie może być dobry.
Znów nastała cisza. Nocny deszcz zaczął lekko obstukiwać drewniane schronienie. Mrok spowijał brzegi izby, Aaron przysypiał za barem, Profesor natomiast siedział nad kartką z ołówkiem od ponad piętnastu minut, nie wykonując żadnego ruchu, a Klara siedziała w kącie, opierając głowę o ścianę i przymykając oczy co chwilę.
-SUKINSYN! CO ON ZROBIŁ?! - krzyknął Profesor podskakując na drewnianym taborku.
Pozostali momentalnie się poderwali, Aaron natychmiastowo przybiegł i zaczął się gapić w pustą kartkę leżącą na stole, szukając wyjaśnień.
-Kretyn, idiota, bezmózg kompletny, pakujcie się, jedziemy go szukać. - ponaglił Profesor.
-Co z nim? - zapytali oboje.
-Kiedy mnie odwiedził, gwizdnął mi książkę. "Boska Komedia" opowiada o wędrówce przez zaświaty. "Ex nihilo" oznacza " z niczego". Pytał o równowartą wymianę. Podjął się wymiany z którymś z demonów, nie dając nic od siebie. Oznacza to mniej więcej tyle, że odpłynął w świat zła i demonów. Nie wiem po co i dlaczego, ale jeżeli umrze tam, coś, co wróci w jego ciele, nawet w małym stopniu nie będzie nim. Gdzie jest dom Twojego brata? Tam musimy zacząć szukać.
Wszyscy zaczęli nagłą mobilizację, Aaron wycałował butlę bimbru, nakrył ją cienkim kocem, jak sam powiedział "żeby nie zmarzła". Profesor nerwowo spoglądał na zegarek. A Klara w biegu zebrała swoje rzeczy z pokoju pod schodami.
-Aaron, Ty tu zostajesz, ktoś musi zostać i pilnować baru. - powiedział Profesor.
-Nie ma mowy. Nie zostawię chama! Nawet w diable możesz mieć przyjaciela, a Bóg mi świadkiem, że tylko jego tak nazwę. Klaro, prowadź!
Zamek kilkukrotnie szczęknął przy obrotach dużego, mosiężnego klucza. Zdeterminowana trójka ruszyła w kierunku domu Wiktora. Pogoda nieco się uspokoiła, chłód nie gryzł po odsłoniętych częściach ciała. A rześki wiatr dodawał otuchy. Żadne z nich nie wiedziało czego się spodziewać, ani jak wiele ryzykują, ale wiedzieli, że został sam, gdzieś tam, z wyboru, głupiego wyboru, który mógł go kosztować życie. Ale przecież bez niego nie zrobią nic?
-Myślicie, że mógłby...? - zaczęła Klara.
-Ani się waż tak mówić, nie zamierzam nieść do domu zwłok, więc przestań kobieto kląć i weź się w garść. - odpowiedział Profesor.
-Baba to nic wiary w niego nie ma, bo go nie zna, Profesor.
-Aaron, powiedz mi, kto go zna na tym świecie?****************************************************************************************
-Czas, tego teraz potrzebuję. Muszę tylko ustalić, co mogę dalej zrobić. Zawsze muszę być krok naprzód, jedna pomyłka i przegram grę, na której tak bardzo mi zależy.
Przecież nikt nie gra po to, żeby przegrywać, prawda?

Krew powoli zaczęła dudnić w uszach, wybijając rytm serca, systematycznie zwalnia. Nogi i ręce są sparaliżowane, a do umysłu zaczynają się wdzierać złe myśli. Białka wykręcają się w oczach. Jedyne co słyszysz w głowie, to głos proszący o litość. Ale litości nie będzie, taki jest koszt zwycięstwa. Poczuł jak spada, mimo tego, że leżał na ziemi, gdzieś w wilgotnej trawie. Coś ciągnęło go w dół, a jego świadomość została pożarta, to był jego czas, jego czas na rozmowę z tym, co nie spodziewa się najgorszego. Odzyskał świadomość w próżni, ciemnej próżni. Jego ciało bezwładnie leżące w trawie kompletnie się rozluźniło. Zdało się słyszeć ostatni wdech powietrza i wypuszczone w mrok zdanie.
-Śmierć pięknie dziś smakuje.

KrukOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz