-Zapraszam, wejdźcie, zaraz wszystko wam wyjaśnię.
Każde z trojga przekroczyło próg z wyraźnym niesmakiem wymalowanym na twarzy, chociaż w przypadku Arona była to po prostu jego przeciętna mina. Piękne, gustowne wnętrze pałacyku na obrzeżach miasta szybko zafascynowało Klarę. Wnętrze pachniało starym drewnem, historią. Z dwóch stron wznosiły się schody prowadzące na piętro a pomiędzy nimi było przejście do ogromnego salonu. Ciemnozielony kolor ścian przegryzany ze złotem licznych lamp, ozdób, klamek dodawał temu miejscu szlachetności.
-Usiądźmy wszyscy w salonie, to będzie długa i poważna rozmowa - Świńskie oczy nieznajomego wgryzały się w Klarę.
W salonie stały trzy szklanki napełnione do połowy bursztynowym napojem, widocznie już wcześniej spodziewano się wizyty trojga, sztuczne światło przybrało otoczenie w żółty odcień, a przez firany nie dostawała się ani jedna strużka światła. Usiedli przy okrągłym stole śledząc wzrokiem gospodarza, który majestatycznie przechadzał się dookoła spoglądając kolejno na każde z nich. Aaron chwycił szklankę, obwąchał zawartość, po czym z wyraźnym obrzydzeniem wytknął język odstawiając szklankę na stół.
-A więc, moi drodzy, zacznijmy. Szukamy tej samej osoby, niejakiego Kruka. Wam zaginął, a mi jest coś winny, na wasze nieszczęście - Uśmiechnął się Ivan.
-To znaczy? Co jest Panu winny i dlaczego my jesteśmy w to zamieszani? - zapytała Klara.
-Cóż, posłużycie mi jako przynęta, a kiedy tylko Kruk zechce to wszystko wam wytłumaczy.
-Co chcesz nam zrobić? - zająknął się Profesor.
-Wam nic, chociaż z Tobą markizie na pewno się jeszcze spotkam. - Uśmiech znów przeszył twarz Ivana.
Feniks niepewnie osunął się na krześle, rozglądając się po towarzyszach. Klara oglądała z zafascynowaniem wystrój, a Aaron spał z gębą otwartą tak szeroko, że można było tam wsunąć wiadro.
-Widzę, że podoba wam się wystrój, może zabrać was na małą wycieczkę i nieco opowiedzieć? Na ten moment jesteście mi niezbędni, więc bez obaw, przyjaciele!
Z lekkim grymasem podniosła się Klara, Profesor dokuczliwie szturchnął Aarona w żebra, co było powodem donośnego warknięcia zaspanego karła. Ruszyli.
**************************************************
-Musisz do nich wrócić, przecież każde z nich jest dla Ciebie ważne, co Ty robisz? - zapytał z pretensją głos wewnątrz umysłu.
-Odejdź, proszę. - wysapał Kruk.
-Tego nie mogę dla Ciebie zrobić, ale z naszej współpracy może się wywiązać bardzo... ciekawa relacja, mój drogi.
Wyważył obitym ramieniem drewniane drzwi i popędził do swojego pokoju. Nerwowo przeglądał wszystkie szuflady i szafki, bezskutecznie.
-Czego szukasz, co?
W ramieniu fotela ukryta była malutka płytka z wyciętym w niej wizerunkiem Kruka, wyglądała na dość starą robotę. Bardzo matowy materiał, lekko zabrudzone wgłębienia, przypominało to tarczkę od sygnetu, ale bez sygnetu. Nałożył na siebie nową koszulę i nowe spodnie, zmył mieszaninę krwi, błota, liści i piachu z twarzy i wybiegł z karczmy.
-Chcesz się przydać? Gdzie teraz?
-Przedmieścia od północy, chcesz żebym wsiadł za kółko?
-Nie teraz, dopiero doprowadziłem się do porządku.
Zdało się usłyszeć odbite echem westchnienie. Czarna postać zniknęła w mroku.
*************************************************
Wolnym krokiem, nieco nieufnie podążali za czarnowłosym przewodnikiem, który kolejno opowiadał im o wystroju, obrazach i kulturze tego miejsca.
-Generalnie cały ten budynek jest przekazywany z pokolenia na pokolenie, aktualnie znajduje się w moich rękach. Co ciekawe, razem z nim przekazywana jest pewna tradycja, ale żeby wam o niej opowiedzieć, musielibyśmy zejść do obserwatorium Kaliusa.
-Kim jest Kalius? - zapytała Klara.
-Kalius był pierwszym z mojego rodu, to dzięki niemu to wszystko stanęło na nogi, a obserwatorium to wcale nie obserwatorium, a jego komnaty, w których lubił trzymać swoje tajemnice.
Wszyscy kiwnęli ochoczo głowami, Ivan charakterystycznie dla siebie uśmiechnął się we wręcz jadowity sposób. Spiralnymi schodami zeszli do salonu po ciemnozielonym dywanie. Gospodarz odsłonił gwint z czubka swojej laski, pod którym ukryty był przycisk. Przycisnął go i sekundę później pośród głuchej ciszy dało się usłyszeć dziwny rumor, jakby trzęsienie. Jeden z regałów z książkami powoli się uchylił, odsłaniając tajemne przejście, a lodowate powietrze przecięło gości.
-Cóż, lubił tajemnice, a tajemnice trzeba dobrze ukrywać, za mną! - krzyknął ochoczo Ivan.
Nieco mniej pewnie ruszyli, a gdy przekroczyli próg przejścia, negatywną aurę tego miejsca odczuwało każde z nich. Szare, ciężkie betonowe kloce poskładane w ściany, nadzwyczaj niesymetrycznie cięte, ale konstrukcja korytarza wyglądała na solidną. W pewnym momencie korytarza zdali sobie sprawę, że z każdej ze stron otacza ich mrok, ale dosłownie kilka sekund później przed nimi zapaliła się pochodnia w oddali.
-Idziecie, czy nie?
Przyspieszyli nieco kroku. Na tym odcinku w ścianach wyrzeźbione były dziwne symbole, jakby każdy z nich coś oznaczał, ale jednocześnie był artystycznym wymysłem. Szli tak jeszcze kawałek, Aaron coraz bardziej się irytował, ponieważ dało się słyszeć zniesmaczone cmokanie na końcu "wycieczki". W końcu natrafili na zakręt, a po pokonaniu go ich oczom ukazała się przeogromna komnata z czterema gigantycznymi kolumnami, czymś na kształt ołtarza i wielkim piecem umieszczonym dziesięć metrów nad ziemią, którego rozpalony ogień oświetlał centrum komnaty.
-Jak, robi wrażenie, co? Podoba wam się?
-To zdumiewające - wyszeptała Klara.
-Świetnie, bo zostaniecie tu na bardzo długo. - Zaśmiał się szaleńczo.
Zza ich pleców wyłoniło się kilka zakapturzonych postaci. Każda z nich ubrana była w ciemnobrązowe, grube szmaty pozszywane razem na kształt obrzędowych szat z kapturem przysłaniającym twarz. Zaczęli ich prowadzić schodami w dół, do centrum pomieszczenia.
-Wy dwoje macie niefart, wiecie? - Pokazał końcem laski na Klarę i Aarona.
-Tak, parchu, to już widzę. - syknął Aaron.
-Dlaczego to robisz? - spytała Klara.
-Wam by się upiekło, jesteście dla mnie bezużyteczni, ale markiza nie mogę sobie odpuścić, a wy moglibyście tylko psuć moje plany.
-Kim jest markiz?
-Według moich obliczeń niedługo wszystkiego się dowiecie. - Odwrócił się na pięcie. - A teraz pozwólcie, że pozwolę przeciwnikowi na jego ruch, do zobaczenia skarby!
Tajemniczy gospodarz ruszył w kierunku korytarza z którego przyszli i zniknął w mroku. Kilka zakapturzonych postaci wciąż ich okrążało, nie mogli wykonać niezauważonego ruchu, więc stali tak bez słowa, a mrok był ich jedynym sojusznikiem.
*************************************************
Przekroczył próg małego pałacyku, powoli stawiając kolejne kroki, rozejrzał się po wnętrzu, szlachetna zieleń biła z każdej strony, siedziba sekty.
-Cześć przystojniaku!
Po tych słowach coś ciężkiego uderzyło w jego głowę i ogarnęła go ciemność. Po kilku chwilach zaczął się dobudzać, czuł, że jest ciągnięty, dookoła panowała kompletna cisza. Gdy zaczął dostrzegać pojedyncze elementy otoczenia, a wzrok coraz bardziej przyzwyczajał się do mroku, usłyszał tylko w tle:
-Chyba się dobudza, dajcie opaskę, będzie miał niespodziankę.
Poczuł, że to ta sama opaska, której na wspólnym spacerze użył Ivan. Wszystko już wiedział, teraz pozostało czekać na rozwój wydarzeń. Czuł się jak marionetka, ciągnięty za ręce, oszołomiony. Z tyłu głowy delikatną strużką sączyła się krew, rana po uderzeniu praktycznie była nieodczuwalna przez adrenalinę.
-Ej, zostawcie go! - krzyknęła w pobliżu Klara.
Gdy tylko usłyszał jej głos na moment się spiął i próbował wydostać się z uścisków, ale szybko został pouczony uderzeniem w tył głowy. Tym razem rana zaczęła wypluwać większe ilości krwi.
-Przykro mi panienko, taka jest wola. - powiedział jeden z zamaskowanych, łapiąc ją za rękę, gdy próbowała podejść do obezwładnionego Kruka.
Upuścili go na ziemię, zdjęli mu z oczu opaskę, był bez sił. Dopiero teraz zaczął to odczuwać, upadek z urwiska, kilka ciosów w tył głowy. Bezbronny, niezdolny do wypowiedzenia słowa.
-NIE! - Poczuł przeszywający ból między łopatkami, po chwili dotarło do niego, że był to nóż. Podniósł głowę do góry, zdążył zauważyć jak trójka jego przyjaciół została pochwycona gdy rzuciła się w jego kierunku.
Obudził się w pustce, czuł się obserwowany, nie czuł już bólu, nie czuł zmęczenia.
-Przegrałeś.
-Tak po prostu? - zapytał po chwili.
-Tak po prostu.
-Posłuchaj, tu nie chodzi tylko o mnie, każdy z was jest zagrożony.
-Skoro Ty się poddałeś, to żaden z nas nie zamierza walczyć, hańbisz nas.
-Nie hańbię nikogo, nie jestem jednym z was, zrzekłem się tytułu.
Nastąpiła chwilowa cisza.
-Ex nihilo, tak? To dlatego do nas przyszedłeś?
-Tak.
-Jesteś żałosny, ale jesteś niezbędny. Masz swoją pieczęć?
Sięgnął do kieszeni i wyjął matową płytkę.
-Dobrze, ponów przysięgę.
Wsunął srebrną płytkę w usta i ją połknął.
-Non iurare. - wyszeptał Kruk.
-In affirmativa. - odpowiedziała ciemność sześćdziesięcioma dziewięcioma głosami.
Obudził się, uczucie noża w plecach powróciło, brak sił był jeszcze bardziej odczuwalny. Nie mógł się ruszyć, dudniło mu w uszach.
-In affirmativa. - powiedział Profesor.
Ból ustąpił, zmęczenie minęło i siły powróciły. Podparł się dłońmi, wstał i sięgnął ręką między łopatki wyciągając nóż. Wszyscy patrzyli na niego wyraźnie zdezorientowani, Klara uniosła wzrok znad dłoni, którymi do tej pory zakrywała twarz.
-To jak? Mogę? - Usłyszał w głowie.
-Prowadź. - Uśmiechnął się.
Rozłożył ręce składając swoje ciało w kształt krzyża, zamknął oczy, a gdy je otworzył były przepełnione czernią.
-Occiditis. - warknął w łacinie.
Wyprowadził kilka nieziemsko szybkich ataków nożem w dwóch najbliżej stojących przeciwników i osunął się w cień.
-Teraz zastanówcie się dobrze, kto tak naprawdę był w pułapce? - Głos Kruka rozbił się w okrytych mrokiem ścianach.
Wszystko stało się w ułamku sekundy, cień zdawał się atakować wyznawców sekty, kolejno każdy z nich upadał śmiertelnie raniony. Gdy z otchłani wyłonił się młody mężczyzna w czarnej koszuli, o złotych włosach, a w ciemnościach jego metaliczne oczy gasły, zdążył ich tylko przeprosić zanim upadł.
-Miło widzieć Cię znowu po tej stronie, Amon. - powiedział Profesor i przerzucił Kruka przez ramię. - Ruszajmy, nic tu po nas.
Aaron pomógł Klarze wstać, rozejrzeli się w strachu i ruszyli za profesorem w kierunku ciemnego korytarza.
CZYTASZ
Kruk
Short StoryChoć jego imię nie jest tajemnicą, ludzie nazywają go ,,Krukiem". Spowity czernią i pewny siebie. Jego wzrok niczym wosk ze świecy zastyga w szczegółach. Błękit oczu przeszywa niczym grot strzały. Dostrzega więcej niż przeciętny człowiek, ale nie u...