William Solace od małego pragnął być artystą. Wcale nie dlatego, że jego ojciec, Apollo di Sol, był słynnym malarzem i pragnął pójść w jego ślady. Chciał być artystą, bo sztuka była czymś, co towarzyszyło mu od zawsze i która poprawiała mu humor odkąd pamiętał. Ojciec nie pełnił takiej roli, przynajmniej nie w jego życiu.
Nicolas di Angelo nie od zawsze wiedział o swoim pochodzeniu. Dopiero gdy jego mama zmarła, wysoko postawiony szlachcic i jego ojciec, Hades Buio, łaskawie się nim zajął. I jedną z licznych rzeczy, których di Angelo nie chciał robić był ożenek – a to właśnie było jedną z nielicznych rzeczy, o jakie pan Buio go prosił.
→→→→→❁❁❁←←←←←
– Czyżbym nie zastał drogiego Apollina w domu?
To była pierwsza rzecz, jaką Will usłyszał po przebudzeniu i niemalże od razu się skrzywił. Ojciec wyjechał osiem miesięcy temu na Sardynię i dotąd nie wrócił. Na dodatek nikt nie wiedział, kiedy drogi Apollin raczy wrócić do Wenecji.
– Niestety nie, drogi panie – usłyszał swoją mamę. – Wyjechał jakoś pół roku temu i nie wiadomo, kiedy wróci.
Wtedy młody Solace wkroczył do kuchni, wciąż ze zmarszczonymi brwiami i od razu wyłapał niezapowiedzianego gościa.
Jakież było jego zaskoczenie, gdy przy stole zobaczył szanowanego w całym kraju i delikatnie uśmiechniętego Hadesa Buio.
Mimo swoich czterdziestu paru lat, mężczyzna wciąż pozostawał jednym z najbardziej przystojnych ludzi, jakich Will kiedykolwiek widział. Był to jeden z powodów, przez który został aż tak przez jego widok onieśmielony.
– Oh, ty musisz być William, syn Apolla! – pan Buio odłożył czarną laskę z srebrną czaszką na czubku i wstał, podchodząc do zdezorientowanego młodego artysty. – Ależ wyrosłeś! Za każdym razem, gdy di Sol się u nas zjawiał, chwalił się tobą i opowiadał, jak wielkim artystą będziesz. Czy mógłbym zobaczyć parę twoich prac? Bardzo pilnie potrzebuję malarza.
Szlachcic uśmiechał się, ale po ciasnym sposobie ściskania ramion i w jego oczach Solace dostrzegał desperację. Zerknął jeszcze tylko na mamę, Naomi Solace, a gdy ta kiwnęła głową z ciepłym, dumnym uśmiechem, zwrócił się do mężczyzny, ze swoim typowym, łagodnym wyrazem twarzy:
– Oczywiście, proszę pana. – Odwrócił się i zaczął prowadzić szlachcica szerokim korytarzem do obszernego pomieszczenia, które znajdowało się obok jego pokoju. – Mogę panu pokazać moją pracownię.
– Chętnie ją zobaczę – mruknął pan Buio, z ciekawością i nadzieją podążając za synem Apolla.
Solace męczył się chwilę z przestarzałą klamką, po czym nieco niepewnie otworzył drzwi, przepuszczając w drzwiach starszego mężczyznę.
Hades Buio zaczął przechadzać się po pokoju cicho i powoli, oglądając porozstawiane po kątach malowidła i rzeźby. Will pozostał przy wejściu, starając się dostrzec jakąkolwiek emocję na twarzy sławnego mężczyzny.
– Potrzebuję kogoś do namalowania czegoś ładnego na suficie i ścianach w Sali Balowej – odezwał się w końcu po dłuższej chwili pan Buio. – A ty masz talent – spojrzał na młodego chłopaka z błyskiem w oku. – Nadasz się, drogi Williamie.
Will Solace uśmiechnął się szeroko do pana Hadesa i powiedział:
– Chętnie udekoruję pańską salę. To będzie dla mnie zaszczyt.
Pan Hades Buio roześmiał się z ulgą na jego słowa.
– Świetnie! – zawołał – Wspaniale!
CZYTASZ
farby i cienie. raggio di oscurità. | solangelo.
FanficWill od zawsze chciał malować, a Nico nigdy nie chciał się żenić.