Rozdział 2

207 14 12
                                    

To byli Dust i Cross! Blue rzucił się w objęcia szkieleta w kapturze, a Cross tylko spojrzał na mne. Podszedłem do niego i wymierzyłem mu cios prosto w twarz. On prędko mi oddał. Killer i NM prędko uciekli.

- Co wy wyprawiacie?- kolejny cios ode mnie, dużo mocniejszy. Czułem jak gniew i zazdrość nie pozwalają mi przestać.

- Chłopaki dość!! - Prędko uniknął ciosu Crossa, który wyglądał jakby się uspokoił.

- Ink, przestań.. - Byłem wściekły, ledwo kontrolowałem swoje ruchy, ale w ogóle go nie słuchałem. Wydarłem się na niego, starając się powstrzymać łzy, co było strasznie trudne. Zacisnąłem swoje dłonie i rzuciłem się na niego z pięściami, co jakiś czas wyzywając go od najgorszych. Blueberry stał przerażony, podczas gdy Dust nieudolnie starał się nas rozdzielić.

- Ty podły zdrajco!! Pomogłem ci, a ty tak mi się odpłacasz?!!- czułem się zdradzony, oszukany, a moje uczucia nieprzerwanie rosły z każdą chwilą. Wtedu Dust rzucił mnie na śnieg, najwyraźniej zdenerwowany.

- Co się z wami dzieje?! A w szczególności z tobą!- jego wzrok powędrował na mnie z gniewem. Łzy z moich oczu leciały strumieniami, a ja nawet nie próbowałem ich otrzeć. - Chodźcie, pogadamy o tym na spokojnie. I żadnych kłótni!- posłuchaliśmy go i weszliśmy do domu. Blue poszedł zrobić nam kakao, którym ostatnio został obdarowany przez Charę. Ja siedziałem i w końcu otarłem moje łzy.

- Cross... proszę, powiedz o co chodzi..- Dust przemawiał nadzwyczaj spokojnie. Blue ma na niego bardzo dobry wpływ. Cross opowiedział o całej sytuacji, podczas gdy Blue przyniósł kakao.

- Mówicie.. że ślub odwołany?- zapytał Sans z tego AU.

- Nie załatwiłem jeszcze tego.- Blue jednak gwałtownie mi przerwał w połowie, mówiąc.

- Ja się tym zajmę!! Dust, pomożesz mi, racja?!- spojrzał na swoją miłość błagalnym wzrokiem, na co ten się zgodził. Trochę tego było, bo w napadzie ekscytacji zaprosiłem większość uniwersów. I to taką, dość dużą większość.

Kiedy jednak wszystko zostało załatwione, większość zaproszonych domagała się wyjaśnień. Szkielety odpowiadały zazwyczaj "To prywatna sprawa". Blueberry siedział obok mnie i przytulał mnie.

- Tak mi przykro, Ink... - spojrzałem za okno. Za nim był... Gasterblaster, glichujący się Gasterblaster. Prędko pokręciłem głową, i zniknął. Czy to.. możliwe?

- Error...? -

- Proszę? Co mówisz? - nie zauważyłem, że powiedziałem to na głos.

- Nic, nic, Blue! - uśmiechnąłem się słabo. Error... jego imię zaczęło krążyć w moim umyśle. A co jeżeli wrócił?! Nie, na pewno nie! Mógł przyjść wcześniej, później, założę się że już dawno zginął po walce. Mało kto by to przeżył.. starałem się uspokoić.

// Nightmare //

Siedziałem na krześle, próbując się uspokoić po nieudanym ataku. Nie chciałem atakować, byłem za słaby, ale Killera nie mogłem zostawić. Ten idiota dałby się zabić po kilku sekundach, a ja nie zamierzam stracić kolejnego członka mojej drużyny. Naprawdę trudno znaleźć kolejnych idiotów, nadających się do walki, które są tak oślepione nienawiścią i rządzą, że dałoby się je kontrolować, niczym pacynki.

Ehh.. przydałby się ten glichujący się Błąd. On umiał przynajmniej zrobić coś dobrze, i nie był taki głupi. I jego akurat musiało zmyć!! Niby mógłbym szukać w innych liniach, ale.. to jak szukanie igły w stogu siana!! Poza tym, ile to jest tych obrzydliwych innych Errorów, którzy zakochiwali się... w Jagodzie, moim bracie i tym debilu z farbami. A czasami znajdą się jeszcze lepsi, którzy wciągają w to MNIE! Jak sobie przypomnę, to mi się rzygać chce.

Wtedy w moim umyśle zaczął tworzyć się plan. I już wiedziałem, że się powiedzie. Potrzebuję tylko jedną osobę, którą łatwo wykorzystać. 

Prędko ją znalazłem. Patrzyłem na zdjęcie mojej nowej pacynki, z triumfującym uśmiechem na twarzy. Nikt inny by się do tego nie nadał lepiej.

Errink - "Odmiana"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz