Demony nie kłamią, chociaż potrafią być bardzo sarkastyczne.
Crowley spojrzał się na Swojego Anioła i dotknął jego policzka.
-Mówiłem ci już co czuję. Chcę cię mieć tylko dla siebie.
-Nie podoba mi się to.- Aziraphale wyglądał jak niewinne dziecko oskarżone o zjedzenie ostatniego ciastka. Gdy dłoń demona zniknęła z jego twarzy blondyn szybko chciał dokończyć myśl, jednak alkohol nie pozwolił mu na wyrażanie się dostatecznie płynnie. -Stoimy tak blisko siebie... a ty... zostawiłeś otwarte drzwi...
Crowley uśmiechnął się. Spojrzał tylko na podłogę, a butelka, muszka i okulary znalazły się na stoliku.
-Dość cudów na dziś. Są rzeczy, które trzeba zrobić ręcznie.- powiedział demon i wyszedł z pokoju tanecznym krokiem.
Aziraphale odprowadził gospodarza wzrokiem. Nie był pewien czy biodra demona naprawdę poruszają się tak rytmicznie, czy to stan upojenia zaburzył jego postrzeganie. Zrobiło mu się strasznie ciepło, więc zdjął marynarkę i usilnie starał się ją położyć na oparciu kanapy w taki sposób, żeby się nie pogniotła.
Crowley przez sześć tysięcy lat na Ziemi poznawał ludzi i ich pragnienia. Obracał się w najróżniejszych środowiskach, żeby poznać co tak naprawdę sprowadza na złą ścieżkę. Jego sposób poruszania się był wynikiem sporej wiedzy na temat seksualności. Na przestrzeni lat demon poznał niezliczoną ilość heteroseksualistów, lesbijek, gejów i biseksualistów. Demony nie są ludźmi- demony to upadłe anioły, co dawało spore pole do popisu. Crowley nie był jedynym diabłem, którego obchodziły ludzkie grzeszne potrzeby, ale Lucyfer działał w zupełnie inny sposób. Lucyferowi nie zależało na zwykłym zrobieniu zamieszania, ale na własnych potrzebach.
Aziraphale zrozumiał, że wypicie wina na kilka łyków nie było dobrym pomysłem. Stracił równowagę starając się zaledwie odłożyć ubranie.
-O nie! Żadnego upadania w moim domu!- Crowley w ostatniej chwili złapał Swojego Anioła.
-Myślałem, że chcesz mojej du... szszszyy...- poplątał sobie język Aziraphale.
-To, że jej chcę jeszcze nie oznacza, że masz...- usta Crowleya zostały zasłonięte dłonią przyjaciela.
-Ja... uważam, że twoje uwodzicielskie sztuczki na mnie działają i coko... cokoliwiek. cokolwiek się stanie później to uważam, że moja dusza ma miejsce we wrzche... wszechświecie obok twojej.- Aziraphale stanął na nogi o własnych siłach i odwzajemnił uścisk demona.
W tle przygrywała im wesoła czołówka jednej z amerykańskich kreskówek.
-Nie wiem czy jestem w stanie znaleźć akuratne słowa na to co czuję. Mogę okazać jak umiem.- anioł starał się brzmieć jak najbardziej trzeźwo. Zdjął z przyjaciela czarną marynarkę i rzucił ją na kanapę obok swojej. -Ja może nie znam żadnych tych demonicznych sztuczek z językiem, wybacz mi to... sam domagałeś się odpowiedzi.- Aziraphale oparł dłonie na kamizelce Crowleya i zbliżył się do niego. Zamknął oczy i zacisnął swoje usta na dolnej wardze demona.
-,,Niech cały świat się teraz pieprzy, nie chcę niczego więcej. Żaden pomiot nigdy nie zasmakuje życia tak jak ja tego dokonałem. Teraz może dziać się wszystko. Świat może płonąć!"- w głowie Crowleya paliło się wszystko, a w centrum pożaru znajdował się jego język wilgotny od śliny wytworzonej przez ciało, które należało do jego największego wroga.
Demon pomimo przeszywającego gorąca przytulił Anioła mocniej do siebie. Posiadał teraz nie tylko jego ciało, ale i duszę.
Duszę tak czystą, że nawet niebo na nią nie zasługiwało.
Szczególnie to zakłamane miejsce na nią nie zasługiwało.
-Myślisz, że nikt nas nie znajdzie?- Aziraphale wbił wzrok w podłogę. Ciągle chciał zapewnić im bezpieczeństwo.
-Niech znajdują. Niech widzą. Niech patrzą i uczą się od mistrza jak podbija się wrogie tereny.- Crowley miał w sobie bardzo wiele z węża, dlatego jego język był najważniejszą częścią jego demonicznego ciała. Podbijał nim właśnie tereny, do których żaden demon nigdy nie będzie miał dostępu.
Anioł nigdy nie pomyślał, że cudzy język w jego ustach będzie mógł mu dać nawet ułamek przyjemności, którą daje mu smak słodkich dań serwowanych w najdroższych restauracjach. Obstawiał, że taki obrót sprawy spowoduje katastrofę klimatyczną, a nie mrowienie w całym jego ciele. Ciele, które kochał, bo zbliżało go do ludzi.
Demon nigdy nawet nie marzył, że będzie mu dane posmakować kawałka nieba po tym jak upadł. Chciał tylko słów prawdy, a dostał coś więcej. Posiadał teraz u siebie ciało i duszę, które należały do miejsca, z którego został wyrzucony.
W świecie ludzi nie było czerni i bieli- były odcienie szarości i codzienne wybory przynoszące gorsze lub lepsze skutki. Czerń i Biel nie miały prawa takimi pozostać na Ziemi. Ludzkie rozkosze nie były niczym złym i nie były niczym dobrym, ot zwykła zachcianka, którą można zaspokoić z bliską sobie osobą. Potrzebę bliskości zaspokajały cielesne istoty spoza tego świata.
Świat miał się dobrze. Dlaczego miałby czuć się źle?
CZYTASZ
Demony nie kłamią [[ Good Omens ]]
FanfictionNie rozumiem dlaczego oszustwa i manipulacje ludzie od wieków przypisują demonom. Kuszenie opiera się na czymś znacznie banalniejszym, a czy jest coś bardziej podłego od bolesnej prawdy?