Rozdział 1

177 13 0
                                    

- Chciałabym żeby wakacje trwały cały rok...- westchnęła Agnes wpadając do pokoju. Bez pukania oczywiście, bo jeszcze do niedawna ów pokój był jej osobistą sypialnią.

Przewróciłam oczami i przekręciłam się na łóżku. Boże, jej życie było niekończącymi się wakacjami. Idealna rodzina, idealna ona. W czym niby szkoła jej przeszkadzała? Przecież to było jej królestwo, w którym już od roku sprawowała niepodzielne rządy. Czyżby już jej się to znudziło?

- Spokojnie, mamy jeszcze tydzień…

Agnes usiadła na łóżku po drugiej stronie pokoju nawet nie ściągając przedtem butów. Podkurczyła nogi i objęła kolana swoimi umięśnionymi, opalonymi na brązowo ramionami. Byłam pewna, że potem będzie miała w pościeli pełno piasku.

- Wiem, po prostu to ostatni rok tutaj. Mnóstwo nauki, decyzji do podjęcia. Nie wiem czy jestem na to gotowa.- westchnęła wbijając wzrok w podłogę.

Jakiej nauki? Jakich decyzji? Agnes była przewodniczącą samorządu szkolnego, jako kapitan szkolnej drużyny siatkarskiej zdobyła mistrzostwo stanu, a z egzaminu próbnego zdobyła 85%. Stypendium sportowe miała jak w banku. Już w tym roku, po mistrzostwach zaczepiło ją kilku scoutów z najlepszych uczelni w kraju. Naprawdę chciałabym mieć takie problemy.

- Hej, dasz radę, kto jak nie ty?- powiedziałam uśmiechając się pokrzepiająco.

Agnes wzruszyła ramionami i włożyła do ust kciuk. Ostatnio nabrała okropnego nawyku obgryzania paznokci.

- Mówię serio, Ag. A teraz spadam, bo za pół godziny zaczynam moją zmianę. Wpadnij wieczorem, dostaniesz podwójną porcję.- zażartowałam. Wyciągnęłam z szafy najbardziej rozciągniętą bluzę, wrzuciłam do torby i podeszłam do przyjaciółki. Nadal obgryzała paznokieć i patrzyła w ziemię. Poczochrałam jej blond czuprynę i pocałowałam w czubek głowy.- Rozchmurz się. Nie kradnij mojego przedstawienia. To ja jestem tą smutną, pamiętasz?- zagadnęłam.

Agnes spojrzała na mnie spod swoich długich rzęs i pokręciła głową.

- Obie jesteśmy.

Westchnęłam i pociągnęłam ją za kosmyk.

- Spadam, wariatko.- rzuciłam i wyszłam z jej pokoju. Ups. Z naszego pokoju. Od początku wakacji mieszkałam w domu Welschów. Bo gdzie indziej mogłabym mieszkać po tym, gdy moja matka zniknęła z pola widzenia, a komornik zajął nasze mieszkanie przez jej długi? Z tego, co wiedziałam, nie miałam żadnej innej rodziny. Tata wychował się w sierocińcu, matka wyprowadziła się (czytaj: uciekła) z domu w wieku 15 lat żeby robić karierę. Nigdy nie wspominała o swoich rodzicach, rodzeństwa nie miała. Po śmierci taty została mi tylko ona. To lekki niefart mieć matkę, która w wieku lat 35 jest uzależniona od wszystkich możliwych środków odurzających obwinia wszystkich dookoła – na czele ze mną- za swoje nieudane, zmarnowane życie. Nie zawsze była taka, ostatecznie załamała się rok wcześniej, po śmierci taty. Ale jeśli mam być szczera, to nigdy nie była wzorowym rodzicem. Nigdy nie pogodziła się z tym, że z jej wielkiej kariery nic nie wyszło.

Zbiegłam na dół jak zawsze potykając się na zakręcie. Omal nie wpadłam na Loreen- pokojówkę Welschów.

- Gemmo, na poczcie jest jakiś list do Ciebie, podobno przyszedł na Twój poprzedni adres i nie wiedzieli gdzie go dostarczyć. Mam go odebrać?- zapytała.

Nadal nie mogłam przywyknąć do tego, że Loreen była na każde- także moje- zawołanie. Robiła zakupy i załatwiała miliard innych spraw. Była mózgiem tego domu.

- A mogłabyś? Kończę zmianę o 19.00 i nie zdążyłabym odebrać go przed zamknięciem poczty.

- Nie ma problemu.

- Dziękuję.- Wyminęłam Loreen w przejściu i wyszłam na zewnątrz. 30 stopni w cieniu. Nie znosiłam tego miejsca także przez pogodę. Jak w ogóle można funkcjonować w takim upale? Tutaj nawet na Boże Narodzenie nie było śniegu.

Włożyłam w uszy słuchawki, włączyłam iPoda i zaczęłam iść w dół wzdłuż ulicy. Zaletą pracy w lodziarni było to, że tam zawsze było przyjemnie chłodno, a także to, że mieszkając u Agnes miałam do pracy zaledwie kilka kroków.

W takie dni jak ten kolejka ustawiała się już przed budynkiem. Widziałam w środku kilka grupek nastolatków w kolorowych koszulkach, dziewczyny z bikini popijające koktajle lodowe. Beztroska końcówka wakacji.

Obeszłam budynek dookoła i weszłam od strony zaplecza. Cindy i Eva odwróciły się sekundę słysząc jak wchodzę.

- Zakładaj fartuch i chodź tu natychmiast!- zawołała Cindy odgarniając uwaloną czymś dłonią włosy z czoła.

Super. Naprawdę super. 

Dustenham Academy (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz