Rozdział 3

70 4 0
                                    

Agnes była przyzwyczajona do taksówek, ale tym razem się uparłam. W Londynie z lotniska pojechałyśmy na dworzec a stamtąd pociągiem do Dustenham. Znalazłyśmy pusty przedział i rozwaliłyśmy się razem w miliardem naszych walizek na wszystkich siedzeniach. Chciałam poczytać, ale wolałam nie otwierać żadnej z walizek. Cały czas pamiętałam jak trudno było mi je poodmykać. Spakowałam absolutnie wszystkie swoje rzeczy. Cały mój dobytek mieścił się w trzech wypchanych walizach.

Bezmyślnie gapiłam się przez okno. Przejeżdżaliśmy przez mnóstwo małych wiosek, ogromne pola. Krajobraz tak odmienny niż Hollywood, w którym spędziłam całe Zycie. Wszystko tutaj wyglądało tak spokojnie. Było tato, ale zupełnie inne lato. Bez nieznośnego upału i ciężkiego powietrza. Bardzo mi to odpowiadało.

- Boisz się?- Agnes spojrzała na mnie sponad okładki Elle, które wertowała od godziny.

Wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem. Myślę, że może być tylko lepiej, więc czego się tu bać. – opowiedziałam szczerze i okryłam się szczelniej granatowym kaszmirowym swetrem Agnes, który chciała zostawić w domu. Dośc osobliwe wydało mi się, że spakowała wszystkie swoje rzeczy tylko w jedną walizkę. Zabrała zaskakująco mało- jak na nią- ubrań.

Agnes pokiwała głową i wróciła do lektury.

Nagle drzwi do przedziału odsunęły się, a do środka zajrzała jakaś młoda, uśmiechnięta dziewczyna. Mogłam dostrzec stojący za nią wózek z jedzeniem.

- Kawa, herbata, kanapka?- zapytała dziarskim głosem.

Pokręciłam głową.

- Dziękujemy, zabrałyśmy własny prowiant.- powiedziałam odwzajemniając uśmiech. Miło jest spotkać miłą obsługę. Odbieranie biletu na lotnisku w LA było katorgą. Serio. Kobieta która tam pracowala nie powinna mieć żadnego kontaktu z ludźmi. Przynajmniej do czasu gdy zaakceptuje to, że swoim stanowisku pracy powinna okazać choć odrobinę dobrej woli i sympatii.

Pokiwała głową patrząc na nasze walizki.

- Jedziecie do Dustenham? Mój starszy brat zaczyna tam ostatni rok.

- Tak. Też będziemy na ostatnim roku, wcześniej chodziłyśmy do liceum w Beverly Hills.- odezwała się Agnes odkładając magazyn.

- To pozdrówcie go od Mary jeśli go spotkacie. Nazywa się James Mitchell.

Gdybym wzięła od niej tę kawę, czy herbatę, to w momencie gdy wypowiedziała ‘James Mitchell’ pewnie zachłysnęłabym się, albo opluła cały przedział. Ale nie miałam kawy.

- James Mitchell?- usłyszałam głos Agnes

Mary spojrzała na mnie zaniepokojona.

- T-tak. Coś się stało?

Nie. Nic się nie stało. Ale to odrobinę dziwny zbieg okoliczności, że brat tej całej Mary nazywał się tak samo jak mój tata.

Dustenham Academy (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz