Rozdział 2

100 7 0
                                    

- Hej. Czemu dzisiaj nie wpadłaś?- zapytałam. Agnes siedziała rozwalona na kanapie w salonie. Jej długie kończyny zajmowały praktycznie całe miejsce, więc usiadłam w brzegu dębowego stolika na wprost niej. W telewizji leciały wieczorne wiadomości, na które ledwie rzuciłam okiem.

- Parę godzin temu wpadł Mike, więc zostaliśmy w domu. On ma teraz w domu niezłe jazdy przez tą całą upadłość firmy jego ojca. Chciał pogadać.- powiedziała bawiąc się kosmykiem swoich włosów, które oświetlone tylko przez telewizor wydawały się niemal białe.

Mike. Jej ‘chłopakoprzyjaciel’ jak zwykła o nim mówić. Znałyśmy go od podstawówki. Agnes trochę podłamało to, że za Kika dni on i jego matka wyprowadzali się z miasta. Musieli sprzedać dom, żeby ratować firmę ojca. Kiedy ta upadła mimo to, zostali praktycznie bez niczego. Mieli się wprowadzić do jakiejś rodziny w Montanie. Smutne, przede wszystkim dla kogoś, kto był tak przyzwyczajony do luksusu jak jego matka. Potrafiła w ciągu miesiąca dwa razy lecieć do Europy. Na zakupy oczywiście. Biedny Mike. W zeszłe lato w końcu wyznał Agnes co do niej czuje, a ona wspaniałomyślnie zgodziła się z nim chodzić. On chyba naprawdę ją kochał. Ona go lubiła. Chociaż tyle.

Zanurzyłam bose stopy we włochatym dywanie dając im odpocząć po kilkugodzinnym staniu w pracy. Najchętniej cała wytarzałbym się w tym dywanie. Lidia- matka Agnes przywiozła go z Egiptu. Właściwie, to chyba był to gobelin.

Pokiwałam głową.

- Facet ma przerąbane.- podsumowałam.

Nagle w pokoju zapaliło się światło. Aż zmrużyłam oczy.

Loreen postukując swoimi okropnymi kapciami weszła do salonu niosąc żółtą kopertę.

- Ledwo zdążyłam odebrać. Musiałam jeszcze pojechać do banku i dotarłam na pocztę dwie minuty przed zamknięciem.- powiedziała wyciągając ją w moją stronę.

Agnes raptownie wyprostowała się.

- Boże, mam nadzieję, że to nie jest jakieś kolejne wezwanie do zapłaty, czy coś w tym stylu.- westchnęłam biorąc kopertę. Była zalakowana ogromną brązową pieczęcią. Nigdzie nie było adresu nadawcy, a moje nazwisko było wypisane odręcznie.

Loreen pokiwała współczująco głową i wyszła. Kto jak kto, ale ona rozumiała moje problemy finansowe. Wszystkie zarobione u Welschów pieniądze wysyłała do domu żeby spłacić długi karciane męża.

Przełamałam pieczęć i wyjęłam złożoną na pół żółtawą kartkę. W ciągu sekundy przebiegłam wzrokiem przez kilka pierwszych wersów listu, gdy tylko przyjrzałam się pieczątce na górze.

Zostałam przyjęta. Zostałam przyjęta i informacja o tym powinna była dotrzeć do mnie miesiąc temu. Boże, naprawdę zostałam przyjęta.

Pół roku temu, kiedy stało się dla mnie jasne, ze po śmierci taty nie mam tutaj nic do roboty i muszę się wyrwać od matki, złożyłam podanie do Dustenham School. Elitarnej szkoły w Anglii, w której stypendystą był kiedyś mój ojciec. To właśnie stamtąd pochodziły jego najlepsze wspomnienia, mnóstwo pomysłów do scenariuszy, które pisał. W Dustham mieli program dla młodych pisarzy, który otwierał mnóstwo drzwi. Między innymi na wydział literatury na Yale, o którym marzyłam.

Położyłam list na stoliku i wzięłam głęboki oddech.

Przyznali mi pełne stypendium. Na dobrą sprawę powinnam już tam być, bo zajęcia rozpoczynały się w poniedziałek, czyli pojutrze. Musiałam jak najszybciej się spakować i zabukować bilet na samolot. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach. Nieświadomie stukałam palcami w blat stolika i gapiłam się na krzak hortensji praktycznie go nie widząc.

Koniec pracy w lodziarni. Koniec mieszkania z Agnes. Koniec mojego beznadziejnego życia.

- Co się stało?

Głos Agnes przypomniał mi o rzeczywistości. Przyjaciółka siedziała na brzegu kanapy wpatrując się we mnie swoimi orzechowymi oczami.

- Dostałam się. Do Dustham.- powiedziałam czując wykwitający na mojej twarzy ogromny uśmiech.

Agnes zapiszczała.

- Aaaa!!! Ty też?!?! W końcu!!!

Ej. Stop. ‘Ty też’ to nie były słowa których się spodziewałam, taka reakcja również. Przecież ona powinna się rozpłakać i błagać mnie żebym została. Wysłałam to zgłoszenie wbrew jej woli. Prosiła mnie żebym tego nie robiła, ze ona mi pomoże, żebym nie wyjeżdżała. Już wtedy zaproponowała żebym się do niej wprowadziła.

- Boże, Gemma, o niczym Ci nie mówiłam, bo uznałam, że Cię nie przyjęli skoro nie przysłali informacji. Tydzień po Tobie wysłałam im swoje zgłoszenie. Oni tam mają świetne zajęcia sportowe. Jakiś miesiąc temu odpisali ,że chcę mnie u siebie od września. Chciałam zrezygnować, skoro Ty się nie dostałaś, ale teraz to już pewne! Lecimy do Europy!!!

Agnes praktycznie rzuciła się na mnie i zaczęła obejmować. Jej włosy kłuły mnie w oczy. Tak samo jak wściekłość, która powoli we mnie narastała. Dlaczego ona zawsze chciała tego samego co ja. W podstawówce należałam do skautów. Ona zapisała się miesiąc później. Została szefową naszej grupy. Parę lat później zaczęłam zajmować się fotografią. Chodziłam na zajęcia do fotografa, który robił zdjęcia dla Elle, zrobiłam backstage jego sesji z Karlie Kloss. Mówił, że jestem jego najlepszą uczennicą, że kiedyś zostanę fotografką mody. Wtedy Agnes zgłosiła się do agencji modelek. Oczywiście zaproponowali jej współpracę i dwa miesiące po tym jej zdjęcia wisiały na bilbordach w całym mieście. Kiedy ja zrezygnowałam z fotografii, ona odpuściła modeling. Agnes zawsze była tam gdzie ja, kiedy moi znajomi poznawali moją ‘cudowną’ przyjaciółkę, ja szłam w odstawkę. Każdy wolał się przyjaźnić z olśniewającą Ag. Nie rozumiałam jednak czemu wycięła mi ten sam numer teraz. Wiedziała jak ważna jest dla mnie ta szkoła ze względu na tatę, a mimo to postanowiła mi to ukraść.

Zesztywniałam w objęciach jej pachnących waniliowym olejkiem ramion. Tego naprawdę było już za wiele. Oczywiście, byłam wdzięczna jej i jej rodzinie, że pozwolili mi ze sobą zamieszkać. Ale nie wiedziałam, że ceną tego miała być moja odrębność, indywidualność. MOJE marzenia.

W końcu oderwała się ode mnie. Wyglądała tak, jakby dostała gwiazdkę z nieba.  

- Gem, musimy się zacząć pakować, wiesz że jutro, ewentualnie pojutrze musimy lecieć do Anglii? Zajęcia zaczynają się w poniedziałek!- zawołała uśmiechając się od ucha do ucha.

- A… co na to Twoi rodzice?- zagadnęłam z nadzieją, ze nie powiedziała im o swoim szalonym pomyśle.

Machnęła ręką.

- A widzisz ich gdzieś tutaj? Poza tym totalnie mnie popierają. Mówią, że powinnam się rozwijać i zwiedzić świat.- wyjaśniła ściskając moją rękę. Boże, aż podskakiwała z radości.

Nagle uspokoiła się.

- Ej, a Ty masz coś przeciwko?- zapytała patrząc mi w oczy.

Zamrugałam szybko. Oczywiście, że miałam. Znalazłabym jakiś miliard powodów, dla których powinna zostać w Beverly Hills.

- Nie, jasne, że nie!- zawołałam.- Po prostu jestem bardzo zaskoczona, ale bardzo się cieszę.

Miałam nadzieję, że wyczuła mój udawany entuzjazm. W skali od 1 do 10 poziom mojej asertywności w stosunku do Agnes wynosił 0. Była moją przyjaciółką od wielu lat., mimo, że przecież ja jej nawet nie lubiłam, a nie potrafiłam powiedzieć jej wprost co czuję. Brawo dla mnie. Naprawdę.

- To ja zarezerwuję nam lot, okej?- Agnes zerwała się z miejsca i tanecznym krokiem pobiegła na górę.

Rzuciłam się na kanapę i jeszcze raz przeczytałam list. Dyrektorka, pani Grace Marlowe, pozdrawiała w nim mojego ojca, prosiła aby przekazać mu, że jest chlubą ich szkoły. Z chęcią bym mu to przekazała

Dustenham Academy (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz