Czas mijał nieubłaganie. Koty starzały się, rodzili się kolejni łowcy i strażnicy... Wszystko było po staremu, a Plama coraz bardziej odczuwał nadchodzące mrozy, tak zwany czas lodu. Każdy kot zaopatrywał klan w pożywienie, mech, oraz odbudowywał wszelkie dziury i tym podobne w ścianach legowisk. Raz czas płynął szybciej, a raz jakby niemal się zatrzymał. Jedyne co mogło zmienić tę rutynę to coś niespodziewanego.
Poranek zapowiadał się na chłodny, gdy Plama wyczołgał się zaspany z legowiska dostrzegł pierwsze płatki śniegu które miały niedługo spowijać wszystko, co jego oczy mogą dostrzec.
Nagle przechodząc obok legowiska uzdrowiciela Płochliwy usłyszał rozmowę.—Coraz trudniej o pożywienie Strumieniu. Niedługo będziemy zmuszeni polować na terytorium Plemienia Promieni Słońca. Nie będziemy mieli wyboru.
—Plemie Zapadłego Kanionu nigdy w czasie lodu nie polował na terytorium innych plemion, zwłaszcza bez zgody ich uzdrowicieli. Ogniu, nigdy nie wyrażę zgody na taki czyn. Nigdy, rozumiesz?
—Dobrze Strumieniu...–Kocur szybko się odwrócił i wyszedł napotykając Plamę na drodze. Kocury szybko posłali sobie ciche przywitanie i rozeszli się w swoje strony.
Płochliwemu nie podobał się ton, jakim Ogień wypowiedział ostanie słowa do Strumienia. Brzmiało to jak ostrzeżenie. Kocur jest już pewny, musi na niego uważać, dla bezpieczeństwa plemienia, i dla Strumienia, jego zdaniem bardziej dla plemienia-ale wiedział, że chodzi mu głównie o bezpieczeństwo Strumienia, jego przyjaciółki od małego. To z nią spędzał najwięcej czasu. I chociaż on uczył się na strażnika a ona na łowcę, nie przeszkadzało im to. Poza tym, często na różne patrole łowieckie gdy Strumień również brała w nich udział, Fuksja wysyłała Plamę wraz z jednym ze strażników. Strażnika aby na wszelki wypadek bronił ich, oraz przy okazji żeby nauczył Plamę na co zwracać uwagę podczas takiego patrolu. Jako, że jego przewodnik nie miał dla niego czasu Fuksja zawsze znajdowała dla niego zajęcie. Głównie dzięki niej Plama wyrósł na takiego kota, jakiego teraz znają go koty z plemion. A teraz wie, że jego własna uczennica zamordowała Fuksję. A jej młodszy brat rośnie na bardzo silnego kocura który coraz bardziej przypomina Słońce...
Po południu Płochliwy wracając z patrolu zauważył na płocie domostw dwa koty. Jednego z nich znał, był to Dastan. Kot obok niego kogoś mu przypominał, jednak nie wiedział kogo. Po chwili namysłu podszedł do kotów posyłając im głośne przywitanie. Kotka przestraszyła się nieznajomego, jednak Dastan szybko ją uspokoił mówiąc, że to jego dawny znajomy. Plama szybko skoczył na płot siadając przed dwójką pieszczochów.
—Witaj Plamo, i jak się miewa Fuksja?
—Fuksja nie żyje... Zabiła ją dwa księżyce temu Słońce. Wiesz, moja dawna uczennica.
—Przykro mi. Kto został nowym uzdrowicielem?
—Miałem cichą nadzieję, że to ja nim zostanę. Ale jednak była to Strumień. Fuksja się nie pomyliła, świetnie sobie radzi.
—To dobrze. Poznaj Sambę, dwunodzy przywieźli ją księżyc temu.
—Witaj Sambo, jestem Plama.–Kocur posłał jej krótkie skinienie głową na co odpowiedziała w ten sam sposób.
—Miło mi Plamo. Wasz las i polany... wyglądają jakby się wygrzewały w fali promieni słońca. Ech, może to dziwne, ale bardziej ciągnie mnie w dzicz niż bycie pieszczochem. Wiem, że niedaleko żyje jedno z plemion. Mają obóz w opuszczonej stodole dawnego farmera tych pól, na których teraz wy polujecie... Wiem wiele o pobliskich polach. Chciałabym tam wrócić, ale obiecałam Dastanowi, że to co było już za nami i nie ma nad czym rozmyślać. Poza tym, mam dobrą dwunożną i to mi wystarcza. Ale dosyć o mnie, z jakiego plemienia jesteś Plamo?
—Plemie Zapadłego Kanionu. Skąd wiesz, że żyją tu plemiona?
—Kiedyś byłam pieszczochem, ale nie takim jak teraz. Kiedyś należałam do farmera. Nie uważał mnie jako kotki która tylko chodzi mu pomiędzy nogami i przeszkadza... Uważał mnie jako jego przyjaciółkę. Często chodziłam z nim do krów i owiec na pastwiskach... Aż w końcu coraz częściej zdarzało się, że ginęły owce. Od razu zrozumiałam, że musiała to być grupa albo bardzo zdesperowanych kotów albo dobrze zorganizowanych i bezlitosnych łowców. Zdziesiątkowały całe stado. Mój pan się coraz bardziej starzał... Aż w końcu pewnego razu zasnął na fotelu, ja na jego kolanach jak zawsze... Ale wtedy tylko ja się obudziłam. Wyczułam silną chorobę... A następnie odór śmierci. Trafiłam do metalowej pułapki obok innych kotów i psów. Wyczuwałam silny odór strachu. Jednak potem wysokonodzy zabrali mnie do tego domu. Nie ukrywam, chciała bym wrócić do dawnej wolności. Często widuję tutaj grupy kotów, niektóre z obrożami a niektóre bez. Wiem, że to koty z plemion.
—Sambo, jeżeli chcesz, nie zatrzymam cię. Często sam zastanawiam się nad tym, ale... nie zostawię moich wysokonogich. To twoja decyzja, to ty kierujesz swymi łapami.
Po powrocie do obozu Plama przewinął kilka serdecznych przywitań do mijających go kotów kierując się do legowiska. Po drodze spotkał Ognia, który uważnie go mierzwił wzrokiem. Plama ignorując go wszedł spokojnie do legowiska w którym leżała Chmura.
—Witaj Plamo.
—Witaj Chmuro, Widzę że dobrze się czujesz w nowym legowisku.–Kocur uśmiechnął się do kotki układając się na legowisku zaczynając myć ogon.
—Dziwnie jest spać w nowym legowisku. Cieszę się że zostałam łowcą z Bursztynem. nie jestem jedynym najmłodszym łowcą.–Kotka cicho się zaśmiała spoglądając na wchodzącego kocura do legowiska.
—Witaj Ogniu.–Chmura posłała mu lekki uśmiech.
—Witaj Chmuro. Gdzie Bursztyn.
—Jeszcze na polowaniu.
—Niech szybko wraca, nie chcemy żeby w nocy pies go rozszarpał.–Ogień zaśmiał się kładąc się na legowisku.
Plamie nie podobał się ton jakim to wymawiał. Coraz bardziej nie podobał mu się Ogień.
CZYTASZ
Wojownicy: Czas Plemion
Action,,-Widzisz Plamo, nie każdy spogląda na świat tak, jak ty. Nie każdy potrafi obronić lasu przed tym, co ty." Zanim klany powstały, żyły potężne plemiona. To w nich narodzili się przywódcy pierwszych klanów. Plama, bardzo charyzmatyczny strażnik, lek...