chapter 10, bye forever [y/n]

209 23 18
                                    

~*~

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~*~

— Jisoo... proszę, obudź się. — wyszeptała [y/n] mocniej ściskając dłoń dziewczyny.

Minęło kilka godzin od operacji Jisoo. Operacja na szczęście zakończyła się powodzeniem. Lekarze powiedzieli, że brązowowłosa w przeciągu kilku godzin się wybudzi. [y/n] nie wiedziała dlaczego, ale słysząc te słowa zrobiło jej się lżej.

Znała Jisoo niecałe dziesięć dni. Nie powinna nic do niej czuć. Nawet przyjaźni. Jednak zdołała poczuć coś więcej. Nie wiedziała jak to nazwać. Napewno nie było to zakochanie. Bardziej zauroczenie.

[y/n] zauroczyła się w Kim Jisoo.

Chciała jej pokazać, co to znaczy kochać człowieka. Chciała, aby Jisoo nauczyła się kochać.

— Oh, [y/n]. — usłyszała głos Rosè, która niedawno weszła do sali. — Nie powinnaś wrócić do swojego domu odpocząć? Byłaś przy Jisoo całą nocą. Widać, że potrzebujesz odpoczynku.

— Dziękuję za troskę. — odrzekła [y/n]. — Zostanę tu dopóki Jisoo się nie obudzi.

— To może nawet potrwać kilka dni. — westchnęła Roseanne siadając na taborecie obok dziewczyny. — Lepiej wróć do domu odpocząć. Jeżeli Jisoo się obudzi, skontaktuje się z tobą.

— Zostanę przy Jisoo. — westchnęła.

— Jak wolisz. — wzruszyła ramionami blondynka. — Um, [y/n]?

— Tak? — [y/n] odwróciła głowę w stronę przyjaciółki. — Coś nie tak?

— Czy mogę ci opowiedzieć pewną historię? — zapytała.

— Tak, z chęcią jej wysłucham.

— Więc, zacznijmy od ważnej rzeczy. Będziesz już piątą osobą, która się o tym dowie. — westchnęła. — Nie nazywam się Park Roseanne. Moje prawdziwe imię brzmi Park Chaeyoung. — wyznała. — Pamiętasz jak na chacie wysyłaliśmy swoje zdjęcia z Jennie z pierwszych spotkań? — [y/n] pokiwała twierdząco głową. — Ja znałam Jennie dużo wcześniej. Kiedy miałam czternaście lat, poznałam ją w kościele. Jak zawsze po mszy przychodziłam zmówić modlitwę w samotności. Zazwyczaj nikogo nie było, ale tamtego dnia zobaczyłam ją klęczącą w pierwszym rzędzie. Pamiętam, że byłam zachwycona jej urodą. — zaśmiała się cicho. — Gdy miałam wychodzić zaczepiła mnie i podarowała dwa zeszyty. Od tamtego momentu widywałam ją w kościele codziennie.

— Czy to ten zeszyt spaliłaś? — zapytała ciekawa [y/n].

— Tak, to był ten zeszyt. — przyznała. — Wracając, rozmawiała ze mną na różne tematy. Czułam się jakbym znalazła przyjaciółkę. Po kilku tygodniach przedstawiła mi Jisoo. To właśnie jej zwierzyłam się z moich problemów w domu.

— Jakich problemów? Oczywiście jeśli mogę wiedzieć.

— Moja matka była alkoholiczką. Swój gniew wyładowywała na mnie i mojej siostrze. Częściej się dostawało mojej siostrze, gdyż była ode mnie słabsza.

— Chwila, ty masz siostrę?! — powiedziała zdziwiona [y/n].

— Tak, Park Lalisa. — odpowiedziała. — Bardzo za nią tęsknie...

— Lalisa... to brzmi naprawdę znajomo. — rzekła do siebie [y/n]. — W kulcie, którym przebywałam była dziewczyna, która się nazywała Lisa.

— Ja... — w oczach Chaeyoung były widoczne łzy, którym dziewczyna nie pozwalała spłynąć. — Przepraszam, muszę wyjść.

~*~

— Zbawczyni. — powiedziała Lisa do siebie. — Zrobiłam już wszystko, o co mnie prosiłaś. — usiadła do komputera. — Wszyscy Wierzący są z dala od pałacu, więc są bezpieczni. Jednak ja... — westchnęła wpisując kod. — nie dam rady żyć bez ciebie. I bez [y/n]. Więc skończę ze sobą, tu i teraz. — kliknęła przycisk Enter na klawiaturze i wstała od komputera. — Żegnaj [y/n]. Mam nadzieję, że w następnym wcieleniu zdołamy wziąć ślub.

„System ochronny zostanie uruchomiony za 10 sekund"

I po tych dziesięciu sekundach pałac stanął w ogniu i od tamtego dnia nikt nic nie słyszał od dziewczyny noszącej imię Park Lalisa.

~*~

— Przepraszam, Lalisa...

~*~

Nastał wieczór. [y/n] cały czas siedziała przy Jisoo. Czekała, aż się wybudzi i kiedy będzie pewna, że wszystko z nią dobrze, wróci odpocząć do domu. [y/n] przymknęła zmęczona oczy. Nie spała od ponad dwudziestu czterech godzin i nie widziało jej się zapadać w sen. Uśnie, gdy Jisoo się obudzi. Tak, to dobry plan.

— [y/n]... — dziewczyna usłyszała słaby głos przez co otworzyła szeroko oczy. — Jesteś... tu...?

— Tak, Jisoo. — odpowiedziała łapiąc dłoń starszej. — Jestem tu.

— Cieszę się. — uśmiechnęła się lekko wpatrując się w sufit. — Hej, jak myślisz? Czy zdołam znowu kogoś pokochać?

— Tak, Jisoo.

— Boję się ponownej miłości. — wyznała. — Zepsułam Jennie. Jeżeli kolejnej osoby nie pokocham należycie to ją również zepsuje.

— Dobrze się czujesz? — [y/n] wyraźnie się zmartwiła. — Muszę poinformować lekarza o tym, że się obudziłaś.

— Nie, proszę, na początku mnie wysłuchaj. — rzekła, na co [y/n] kiwnęła jedynie głową. — Boję się. Boję się, że swoją miłością zniszczę kolejną osobę. Nie chcę tego.

— Jisoo, nie zniszczyłaś Jennie. — oznajmiła [y/n]. — Jennie sama wybrała taką ścieżkę. To była jej decyzja, a nie twoja.

— Byłam jej słońcem i kompasem. — mówiła dalej nie zwracając uwagi na słowa dziewczyny. — Kompas wskazuje ścieżkę. Ja wskazałam Jennie swoją miłością złą trasę. — po jej policzku spłynęła samotna łza. — Ja już nie mogę kochać. Boję się kochać.

— Jisoo, spójrz na mnie. — brązowowłosa obróciła głowę w stronę [y/n] patrząc się prosto w jej [k] oczy. — Nauczę cię kochać. Pokażę ci, co to znaczy kochać. Daj miłości drugą szanse. Znajdź kogoś i bądź szczęśliwa. Ja ci we wszystkim pomogę.

— Dziękuję [y/n]. — oczy dziewczyny zaszkliły się. — Dziękuję za wszystko.

— Jisoo, zostańmy przyjaciółkami.

— [y/n], zostańmy przyjaciółkami.

~*~
3/4
jeszcze tylko epilog i to będzie koniec tego opowiadania
rozdział krótki i słaby, bo ostatni lol

light and daffodils // jisoo x reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz