- Lincoln, Lincoln to ja, Octavia. - Tavi zrobiła kilka kroków w jego stronę. Lincoln powoli wstał, ale cały czas patrzył się na nas spod byka. Pragnę zaznaczyć, że w tle nadal leciala ta upiorna muzyczka, dlatego mocniej zacisnęłam palce na karabinie. - Lincoln to ja!
- O - mruknęłam zaniepokojona, kiedy Lincoln nie odpowiedział, a zaczął się do nas zbliżać. Szybki chód jednak zamienił się w bieg.
- Octavia! - krzyknął Bellamy kiedy czarnoskóry rzucił się na brunetkę. Spanikowana wycelowałam trzęsącymi się rękami, jednak nie chciałam strzelać. W końcu to przyjaciel.
Bellamy jednak miał inne zdanie i strzelił mu w nogi, czym zwrócił na nas swoją uwagę. Zanim jednak Lincoln zdołał zaatakować, kula trafiła go w ramię i prawie od razu starszy Blake go ogłuszył.
Podbiegłam do Octavii i uczepiłam się jej ramienia.
- Wszystko okej? - szybko przeskanowałam ją wzrokiem. Nie odpowiedziala, wpatrujac się w leżącego mężczyznę, ale też nie prostestowała, kiedy Bellamy zaciągnął nas wgląb parkingu.
×××
- Jest żniwiarzem - wyszeptała po raz kolejny O, kiedy siedzieliśmy ściśnięci na tylnym siedzeniu jednego z samochodów. Chwyciłam ją za rękę, starając się dodać jej otuchy. Sobie zresztą też. Spojrzała na mnie, a w jej oczach zaczęły się zbierać łzy. - Jak to możliwe? Zupełnie mnie nie rozpoznał.
- Szzz - zaczął Bellamy.
- Nie! - krzyknęła cicho O, jednak ręką Bella szybko wylądowała na jej twarzy. Coś warknęło za szybą, a oczy Octavii rozszerzyły się gwałtownie, gdy spojrzala na coś za moimi plecami.
Kiedy chciałam się odwrócić, żeby to zobaczyć, Bellamy chwycił mnie za przedramie, uniemożliwiając mi to i przyłożył palec do ust, zerkając na mnie, jednak szybko wracając wzrokiem do sytuacji za oknem.
- Widzi nas? - wyszeptałam najciszej jak mogłam. Przełknęłam ślinę i zacisnęłam mocno oczy kiedy Bellamy pokręcił przecząco głową.
- Nie wiem.
Nie będę płakać.
Nie będę płakać.
Ta mantra jednak szybko zmieniła swoją treść na:
Nie posikam się ze strachu.
Nie posikam sie ze strachu.
Nagle coś gwałtownie puknęło w okno a ja podskoczyłam przestraszona i mocniej zacisnęłam oczy.
Jednak nic się nie zadzialo.
Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam błagalnie na rodzeństwo. Bellamy pokiwał wolno głową, A Octavia rzuciła mi się na szyję. Ostrożnie ją objęłam i poglaskałam po splecionych włosach, żeby uspokoić swoje i jej mocno bijące serce.
- Pomożemy mu, okej? - wyszeptałam cicho, kiedy poczułam jej łzy na mojej koszulce.
×××
- Gotowa? - zapytał siostry, po ustaleniu planu działania. Octavia skinęła głową. - Zwab go tutaj. Ja zajmę się resztą
Razem ze starszym Blake'iem ukucnęłam przy kole jednego z pozostawionych samochodów, podczas gdy O obeszła go i stanęła przy bagażniku.
- Lincoln! - krzyknęła - Lincoln! Słyszysz mnie?
Światło jej latarki padało w różnych kierunkach, aż w końcu stanęło na postaci powoli wychodzącej zza ściany.
Prawdę mówiąc Lincoln teraz przypominał zombie, o których oglądałam kiedyś serial. Jak miałam 13 lat zabrałam tacie tableta, chowałam się pod kołdrą w swoim pokoju i włączyłam pierwszy lepszy dostępny, gdzie były właśnie takie osoby. Chodziły wolno i chciały tylko żreć mózgi.
Przez kilka kolejnych dni musiałam wytrzymać z niechodzeniem do toalety w środku nocy albo z wystawianiem stop poza krawędź kołdry.Wracając do sytuacji obecnej.
Lincoln miał się rzucić na Tavi, ale w ostatniej chwili Bellamy wyskoczył na niego z pałką elektryczną. Czarnoskory i tak trzymał się lepiej niż inni ludzie którzy nią oberwali, jednak w końcu upadł na ziemię bez ruchu. Wypuściłam powietrze z ust i podeszłam do Blake'ów.
- Co teraz? - zapytała O.
- Pójdzie z nami - odparł Bell.
Nagle jednak rozległ się ryk i coś chwyciło mnie za kostkę. Krzyknęłam, bardziej zaskoczona niż przestraszona i chciałam podskoczyć, ale uścisk był zbyt mocny. Upadłam, a Lincoln podciągnął się i ugryzł mnie w łydke.
Krzyknęłam z bólu, a w moich oczach zebrały się łzy. Usłyszałam tylko skwierczenie pałki i tym razem po bardzo krótkiej chwili ucichły powarkiwania znajomego żniwiarza. Zacisnęłam oczy i zęby, a dłońmi chwyciłam ponad pogryzieniem, próbując złagodzić ból. Na marne.
- Terra wszystko w porządku? - Bellamy upadł na kolana obok mnie. Jęknęłam tylko z bólu, A z oczu pociekło mi kilka łez.
- Trzeba zatamować krwawienie - powiedziała szybko O. Bellamy szybko zdjął plecak i wyciągnął z niego coś, czego nie mogłam w ciemności rozpoznać. Na tyle delikatnie na ile było to możliwe odciągnął moje dłonie, na których mogłam poczuć gęstą ciecz, a następnie mocno zaciągnął coś nad moją daną. Łzy dalej poleciały mi po policzkach Kiedy to zrobił, a Octavia uścisnęłam moją dłoń.
- Przepraszam - mruczała brunetka, raz na jakiś czas pociągając nosem.
Wypuściłam drżące powietrze i spojrzałam załzawionym wzrokiem po rodzeństwie.
- W porządku? - zapytał Bellamy, kładąc rękę na moim policzku.
- Chłopak twojej siostry ugryźł mnie w nogę. Jak myślisz? - syknełam groźnie, jednak podbródek mi zadrżał.
Bellamy szybko się pochylił i połączył nasze usta w krótkim pocałunku.
- Lepiej? - zapytał, patrząc na mnie uważnie, a moje usta wykrzywił lekki uśmiech pomimo nieciekawej sytuacji.
- Trochę - odparłam.
- Słuchajcie, musimy iść - Octavia spojrzała na mnie przepraszająco. Chciałam jej posłać pocieszający uśmiech, ale szybko zmienił się on w grymas bólu.
- Ał ał ał ał - zaczęłam, kiedy pomagali mi wstać.
- Dasz radę kochanie - Bellamy cmoknął mnie po raz ostatni w usta i oddał w ręce siostry, która starała się pomóc mi odciążyć nogę.
- Gdzie idziemy?
- Do lądownika.
828 słów + notka. Wybaczcie, miałam w planach wstawić wczoraj, ale coś mi nie wyszło. Mam nadzieję że święta mijają wam spokojnie i są pełne miłości i radości. Odpowiadając na pytanie które nadejdzie: nie wiem kiedy next. Mam napisane jeszcze chyba max. 2 rozdziały więc one na pewno się pojawią, jednak nie wiem co będzie dalej... W każdym razie życzę wam miłego dnia!
~fanka13
CZYTASZ
Troubles Up Your Sleeve | Bellamy Blake [2]
Fanfiction"The true mark of maturity is when somebody hurts you and you try to understand their situation instead of trying to hurt them back" ~Ryron Gracie Kiedy Terra trafia do Mount Weather, nie może przestać myśleć o Bellamym. Kiedy życie idealne oka...