(W tym rozdziale dość sporo nawiązywałam do obrazkowego opowiadania znalezionego w necie. Było po angielsku, więc przetłumaczyłam je na polski + lekko pozmieniałam wypowiedzi tak aby pasowały do historii. Mam nadzieję, że nie obrazicie się za to małe wykorzystanie. )
-------------------------------------
O świcie Lucy wstała i wybrała się do Natsu. Miała nadzieję, że jej towarzysz, już się obudził. Zapowiadał się kolejny upalny, dzień. Kolejny dzień, przemijał na Tenrou i budził się do życia wraz z wschodem słońca. Lucy postanowiła ubrać się dzisiaj więc w coś w czym nie będzie jej gorąco ale jednocześnie będzie mogła się swobodnie poruszać. Wybór padł na cienką koszulkę i krótkie spodenki.
- Chyba zepnę dzisiaj włosy. Na taki upał, przyjemnie jest gdy są spięte ... no i nie lecą do oczu przy każdym schylaniu się. - szepnęła do siebie stojąc przed lustrem.
Jak mówiła tak zrobiła i już po chwili wiązała kokardę przy kucyku. Kątem oka zerknęła na stolik na którym leżał jej bicz. Kiedy wczoraj wieczorem, Mavis skończyła swoje kazanie o Zerefie, zostawiła go jej na stoliku i życząc dobrej nocy, poszła go poszukać. Lucy stała jeszcze chwilę patrząc na zamknięte drzwi a potem ... potem usnęła nawet nie pamiętając drogi do łóżka. Promienie słońca z otwartego w nocy okna obudziły ją o świcie.
- Eridanusu-za no Hoshi no Taiga ... strasznie długa nazwa. - chwilę się wahając postanowiła jednak nie brać go ze sobą.
Szła tylko do Natsu ... A może aż do Natsu. Kiedy pomyślała o jego oczach i śmiechu na statku, jej twarz zrobiła się czerwona jak burak. Co ja wyprawiam. Potrząsnęła głową i spróbowała się opanować. Dopiero po 10 minutach wyszła z pokoju zabierając ze sobą pudełko z bandażami i maściami i skierowała się do pokoju gdzie leżał Natsu.
- Ohayou Natsu! Anata wa mada nete imasu ka? [nadal śpisz?] - Lucy weszła przez drzwi do pokoju z promiennym uśmiechem.
Jej wzrok padł od razu na łóżko, ale gdy nie znalazła w nim Natsu, dopiero wówczas, rozejrzała się po pokoju.
- O proszę. - doszedł jej głoś z boku
- Zeref? - Lucy kierując oczy w stronę źródła, zobaczyła w pierwszej chwili Zerefa stojącego przodem do niej.
- Przyszedł poranny ptaszek. - zadrwił ironicznie
- Mm! Nie jestem żadnym ptaszkiem. - oburzyła się dziewczyna.
- A wyglądasz na takiego ptaszka. Ledwo słońce wstało a ty już na nogach. Nie powinnaś czasem ... - zaczął mijając ją powoli i szykując się do wyjścia, ale Lucy szybko mu przerwała
- Nie. Za to ty, powinieneś uważać na Mavis. Włóczenie się tutaj gdy jest parę pokoi dalej, nie jest zbyt mądre, zwłasza, że chciała z tobą POWAŻNIE porozmawiać. - Lucy z ironią w głosie, wzruszyła ramionami, starając się nie wybuchnąć śmiechem na minę jego zdziwienia.
CZYTASZ
Fairy Tail - pirackie życie (zawieszone)
KurzgeschichtenPrawdziwą wolnością mogą cieszyć się tylko ptaki. Szybując wysoko po niebie, nie są ograniczane przez nikogo. Ona zawsze pragnęła tej wolności. Wieczne etykiety i zasady. Mimo, że urodziła się w tym świecie jako córka gubernatora, mimo, że w życiu n...