Rozdział 10 Właściwa decyzja

132 10 0
                                    


Od powrotu do Magnolii minęło kilka miesięcy, a właściwie pół roku, ale czy to było dużo? Prawie miesiąc żeglugi z piratami jako niewolnik a potem powrót do domu były jak daleki i nierealny sen. Z dnia na dzień, Lucy nie była pewna czy to wszystko to nie był sen. Czy to była rzeczywistość? Codzienna rutyna, zajęcia, stroje, nauka, obowiązki. Dzień w dzień to samo. Lucy wróciła do ''normalnego'' życia jako córka gubernatora. Przydzielano jej różne zadania, rozwiązywała różne spory, reprezentowała jej rodzinę na przyjęciach w wyższych sferach. Jej życie ''prawie'' niczym nie różniło się od tego sprzed porwania na piracki okręt. Prawie niczym. Dzień po powrocie, spędziła pół dnia w gabinecie ojca Juda Heartfilia słuchając kazania o tym co się mogło stać. Pół dnia kazania o niepoprawnym zachowaniu, kiedy to nie czekając na przybycie Złotych statków, sama objęła dowodzenie i wraz  z załogą oraz narzeczonym, postanowiła  zaatakować  piratów. W efekcie czego ci barbarzyńcy z Fairy Tail tak łatwo ją uprowadzili. 

Kolejne godziny mijały na kazaniu o narażeniu jej przyszłego męża Bory Prominence, który ponowił prośbę o jej rękę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kolejne godziny mijały na kazaniu o narażeniu jej przyszłego męża Bory Prominence, który ponowił prośbę o jej rękę. Na szczęście dla Lucy, jej ojciec pomimo tego, że przyjął propozycję, nie pytając się jej o zgodę to, zgodził się na ślub, dopiero za roku.

- Panienko, list do Panienki przyszedł! - głos służącej rozległ się na balkonie, na którym, pod parasolką stała Lucy wpatrzona w morze.

- Do mnie? Kto pisze? - odrywając wzrok od błękitu, Lucy zawiesiła go na służącej.

Nie lubiła tych ceremonii, tego bez przerwy kłaniania się jej przez wszystkich, tych głupich tekstów ''ojej ale jak to tak?'' , ''To miłe z jego strony'' , ''A któż to może pisać'' . Te wszystkie teksty, zgrywające głupią, zaskoczoną, szczęśliwą, aż do bólu miłą i aż do bólu delikatną. Najchętniej słysząc o liście do niej, rzuciła by ten głupi parasol z balkonu, skoczyła z piskiem małej dziewczynki i bez pytania, lub z okrzykiem ''to do mnie, to do mnie'' otworzyła list. Ale nie. Musiał sterczeć pod parasolką, chroniącą jej delikatną, porcelanową od pudru skórę, czekać aż służąca po kilkukrotnych pokłonach i wymianach zdań zapowiadających oddanie w jej szlachetne rączki białej i czystej, pachnącej różami kartki po to by mogła ją zobaczyć, a następnie oddać znów służącej aby otworzyła i przeczytała. Nawet głupiego listu nie mogła otwierać. Wszystko po to aby nie zraniła się kartką w palec.

- Pisze do Panienki jej kuzynki. Panienka Yukino Heartfilia oraz Panienka Sorano Heartfilia. -

- Yukino i Sorano? - szepnęła udając wielki szok ale jednocześnie szczęście otrzymania wiadomości od członków rodziny.

- Witaj droga kuzynko, Lucy Heartfilia. Jesteśmy obie szczęśliwe, słysząc, że zdrowie naszej drogiej kuzynki polepsza się z każdym dniem ... - służąca rozpoczęła czytanie

Lucy siadła na fotelu przy ścianie, odkładając parasol. Nie potrzebowała go, gdy nad jej głową, wisiały delikatne zasłonki. Ta altanka na balkonie, była jej jednym z ulubionych miejsc. Przychodziła tutaj od dziecka. Siadała i czytała książki jednocześnie wsłuchując się w szum morza. Teraz było podobnie, z tą różnicą, że zamiast szumu, słyszała puste słowa listu jej kuzynek. Puste, bez emocji. Jedynie niekończący się ciąg pozdrowień, zamartwień (kłamliwych) o jej zdrowie i tym podobne. Te kilka kartek pustych słów można zastąpić dosłownie kilkoma słowami. ''Hej, co tam. Jakoś żyjesz, my też. Jest sprawa. Musisz ...''

Fairy Tail - pirackie życie (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz