Lekki wietrzyk rozwiewa Harry'emu jego gęste, kręcone włosy.
Szum leśnych drzew jest jedynym dźwiękiem gdy zbiera się na burzę i powoli robi się coraz ciemniej mimo wcale nie tak późnej pory.Harry uśmiecha się lekko unosząc żelazny miecz.
Syriusz unosi brew także biorąc do ręki broń a książę przyjmuje odpowiednią pozycję obserwując uważnie swojego przeciwnika.Oczywiście starszy mężczyzna atakuje pierwszy a chłopiec robi szybki unik tylko po to aby następnie kopnąć go w tył kolana.
Syriusz upada na ziemię, ale nie daje się zaatakować i ich ostrza zderzają się wydając głośny zgrzyt. Książe cofa się kilka kroków do tyłu i od razu ponownie atakuje.
Black blokuje każdy kolejny atak wpatrując się w Harry'ego wyzywająco gdy ten odskakuje na bok. Walka jest raczej wyrównana a Harry nie ma nawet czasu na odetchnięcie.
W końcu Potter zamachuje się żelaznym ostrzem na oślep odwracając w ten sposób uwagę mężczyzny i kopie go z całej siły.
Syriusz potyka się do tyłu chrząkając a miecz wyślizguje się mu z dłoni.
Harry ostatecznie popycha go na trawę i siada na jego klatce piersiowej przykładając miecz do gardła.
Po kilku sekundach wstaje odrzucając ostrze na bok i podaje rękę ojcu chrzestnemu który łapie ją nadal trochę w szoku.
— Jesteś naprawdę dobry, kto cię uczył? — Pyta Syriusz otrzepując swoje ubrania z trawy.
— Regulus Black. — Odpowiada powoli Harry przechylając głowę na bok, czekając na reakcję.
— Mój brat? — Pyta mężczyzna będąc chyba trochę w szoku a książe tylko kiwa niezobowiązująco głową rozmyślając o swoim nauczycielu.
W końcu jednak ogarnia, że zostało mu zadane pytanie i odpowiada.
— Tak, był naprawdę dobrym nauczycielem. — Uśmiecha się na miłe wspomnienia. Treningi z Regulusem były naprawdę ciężkie i intensywne.— Mhm, bardzo prawdopodobne. Reg zawsze lubił walki na miecze i prawie zawsze mnie ogrywał. — wzdycha Syriusz siadając na czystej trawie gdy popija wodę.
Harry siada obok niego i opiera się na dłoniach gdy coraz mocniejszy wiatr ponownie rozwiewa mu włosy.
Otwiera przymknięte oczy gdy czuje na sobie wzrok. Patrzy na mężczyznę a ten po kilku sekundach wpatrywania się w chrześniaka odzywa się.— Masz oczy po Lily. — Mówi cicho a Harry mruga szmaragdowymi oczami i tylko się uśmiecha.
***
Kiedy słońce zaczyna powoli zachodzić, prawie wszyscy zasiadają przy dużym, drewnianym stole.
Harry siedzi między Syriuszem a Hermioną tak jak ma w zwyczaju od kilku dni. Ginny i Ron znowu się o coś kłócą czego chłopiec ma już serdecznie dość.Kładzie głowę która powoli zaczyna go bolec od tej strasznej wrzawy na ramieniu Hermiony która przeczesuje palcami jego już lekko przydługie loki.
Książe przymyka na małą chwilę oczy gdy Molly nakłada wszystkim zebranym spóźniony obiad.
W ciągu ostatniego tygodnia zdążył naprawdę mocno zaprzyjaźnić się z Hermioną Granger.
Cieszy się, że wszechświat postanowił połączyć ich drogi chociaż w dość nieprzyjemny sposób. W końcu, jeśli nie musiałby uciekać z zamku, to nigdy najprawdopodobniej by się nie spotkali.Kiedy pani Weasley stawia przed nim parujący talerz spaghetti, oczy Pottera otwierają się automatycznie i dopiero wtedy zdaje sobie sprawę jak bardzo był głodny.
Na szczęście w trakcie jedzenia hałas zmniejsza do minimum z czego Harry Potter jest zadowolony aż nadto.
Po obiedzie książe siedzi na puchatym dywanie przy kominku obok stołu patrząc jak Ron gra w szachy z Hermioną, a raczej uczy ją grać bo dziewczyna nie za bardzo ogarnia.
Wkrótce przy uprzątniętym już stole znowu zbierają się ludzie, głównie dorośli i jeden z nich podchodzi i odchrząkuje patrząc się groźnie na co Minerwa McGonagall przewraca oczami.
Ten człowiek to Alastor Moody którego magiczne oko dziwnie przygląda się Harry'emu.— Wynoście się stad dzieci. — Hermiona wzdycha cicho z rezygnacją i zbiera swoje książki a Ron pakuje szachy.
Widać, to jedno z tych spotkań na których nawet oni nie mogą być.Mężczyzna nadal patrzy na Harry'ego groźnie jakby chcąc mu przekazać niewerbalnie
" Ciebie też to się tyczy"— Aha? A co to ma niby znaczyć. — Odpala Harry zanim zdąży pomyśleć a jego przyjaciółka patrzy na niego w szoku.
— Nie jesteś w zakonie. — Prawie warczy Moody wyraźnie zdenerwowany nieposłuszeństwem Pottera.
— No i? — Ciągnie dalej chłopak ignorując niedowierzające spojrzenia Hermiony.
— To, że masz stąd wyjść. — Odpowiada wkurzony mężczyzna stukając swoja laską o podłogę.
— Nigdzie nie idę, nie możesz mnie wyrzucić. — Mówi Harry denerwując się coraz bardziej z każdym kolejnym słowem mężczyzny.
Hermiona dyskretnie ciągnie chłopca za rękaw swetra chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, ale ten jest zbyt zajęty kłótnią.
— Harry, nie należysz do zakonu... — Próbuje łagodnie Remus Lupin, ale chłopak mu przerywa.
— Ale co to ma do rzeczy?! Nie muszę być w żadnej sekcie żeby wiedzieć co się dzieje w Hogwarcie! — Wrze ze wściekłości Harry zaciskając mocno pięści.
— Potter! — Warczy wkurzony Moody mając najpewniej zamiar jakoś obrazić księcia, ale ten mu nie daje nawet zacząć zdania.
— Dla ciebie Wasza Wysokość. — Wypluwa z jadem Harry.
Jedną z wielu wad Harry'ego jest jego nadużywanie tytułów kiedy jest zdenerwowany. Normalnie nawet nalega aby nazywać go po imieniu.
— No dobrze, niech Wasza Wysokość siada. — Mówi Minerwa po paru sekundach ciszy.
Alastor Moody prycha kpiąco a książe przechodzi obok niego z uniesioną głową. Siada jak zawsze obok Ojca Chrzestnego i zwraca się do kobiety.
— Nie musi mnie Pani tak nazywać — Mówi łagodnie Harry a Syriusz śmieje się cicho kręcąc głową z wybryków chrześniaka.
McGonagall patrzy na niego trochę pobłażliwie i trochę z politowaniem, ale nie komentuje.
— No więc zacznijmy w końcu. — Ogłasza w końcu kobieta gdy wszyscy usiądą na swoich miejscach.
— Kingsley wspominał coś o atakach w Hogsmeade. — Odzywa się jako pierwsza kobieta z różowymi jak guma balonowa włosami na co kilka osób jej przytakuje więc mężczyzna w niebieskich szatach zaczyna mówić.
— Oh tak, od kiedy Król nie żyje mieszkańcy przymierają głodem a kilka dni temu jak jeden mężczyzna sprzeciwił się śmierciożecom to wymordowali całą rodzinę.
— Śmierciożercy? — Pyta zdezorientowany Remus.
— Tak nazwaliśmy tych zwyroli. — Odpowiada Nimfadora na co Lupin kręci z politowaniem głową.
— Rycerze Walpurgii. — Mówi Harry a wszyscy na niego spoglądają więc od razu żałuje, że w ogóle się odezwał.
— Tak się nazywają. — Dodaje cicho zaczynając się rumienić. Syriusz obok niego prycha i bierze łyk ognistej Whisky.
— Ale durna nazwa. — Stwierdza Tonks także popijając swój napój.
— Moja lepsza prawda Harry. — Mówi puszczając księciu oczko na co on chichocze pod nosem.
— Oczywiście, że lepsza! — Krzyczą wspólnie Fred i George a Minerwa McGonagall chowa twarz w dłonie ewidentnie mając już dość tego spotkania.
CZYTASZ
Hidden | Harry Potter
Ficção AdolescenteAU Harry Potter Fanfiction inspirowane Królewną Śnieżką Harry Potter/Tom Riddle Trigger warning: Śmierć postaci, przemoc