1. Cisza przed burzą

746 55 2
                                    

Troszkę tych powiadomień przez pewien czas będzie...

W ciągu ostatnich dni w zamku Hogwart wrze jak w ulu. Wszyscy strażnicy jak i słudzy mają ręce pełne roboty.

Na każdym kroku można spotkać zapracowanych, spieszących się i żwawo o czymś plotkujących ludzi.

Harry marszczy brwi w zastanowieniu, ale nie komentuje. Nie bardzo wie o co chodzi, lecz nie chce też przeszkadzać zabieganym ludziom.

Z racji ,że jest poranek kieruje swoje kroki do kuchni w nadzieji znalezienia czegoś do zjedzenia.

Mógłby po prostu pójść do jadalni i jak przystało na księcia zjeść śniadanie z królem, ale Harry krzywi się na samą myśl o tym.

Odkąd jego ojciec wziął ślub z najgorszą wiedźmą jaka istnieje na tym świecie, chcącą jedynie jego śmierci, nie ma chęci ani ochoty tam chodzić. Wzdryga się na samą myśl o tym okrutnym spojrzeniu lądującym na nim zawsze gdy jest tylko z zasięgu wzroku.

Pcha lekko dębowe drzwi i wchodzi do niedużego pomieszczenia. Omija rozmawiające kucharki kiwając im tylko głową na przywitanie i idzie na sam koniec blatu obok którego rozciąga się naprawdę duże okno ukazujące rozległe, zamkowe ogrody. Wskakuje na wygodne krzesło naprzeciw przyjaciółki uśmiechając się lekko.

—  Cześć Luna. — Mówi biorąc do ręki maślane bułeczki z cynamonem które pachną naprawdę niesamowicie.

Wzdycha wewnętrznie gryząc jedzenie które aż rozpływa się w ustach.

— Witaj Harry. — Odpowiada rozmarzona blondynka plecąc w dłoniach wianek ze stokrotek które musiała wcześniej zebrać w ogromnych ogrodach. Harry może przysiadz, że rosną tam dosłownie wszystkie rodzaje i odmiany kwiatów.

— Wiesz może co się tu dzieje? — Pyta w końcu chłopak chcąc się dowiedzieć co jest grane.

—  Z tego co słyszałam Królowa zaprosiła swojego przyjaciela. —  Odpowiada wolno Luna nie patrząc nawet w jego stronę zbyt zajęta zaplataniem kwiatów.

Harry przygryza wargę i na chwilę zaprzestaje jedzenia.
Pierwsze co przychodzi mu na myśl po usłyszeniu słów przyjaciółki to to ,że będzie źle. Jeśli istnieje ktoś kto przyjaźni się z tą szaloną raszplą to musi być równie obłąkany i okrutny.

W mgnieniu oka chłopak traci apetyt ale postanawia włożyć kilka bułeczek do kieszeni szaty.

— Ciekawe czy będzie równie ohydny jak ona. — Mruczy pod nosem Harry a Luna zerka na niego rozbawiona.

— Może nie będzie tak źle. — Próbuje przekonać blondynka, ale książę tylko kręci głową.

— Coś czuje, że będzie jeszcze gorszy.

— Wszystko się okaże, nie ma co się zamartwiać na zapas. — Krzyczy Luna gdy Harry wychodzi a chłopak tylko macha jej ręka na pożegnanie.

Po wyjściu gna znowu do swojego pokoju aby się trochę pouczyć. Dzisiaj jego lekcje zostały z jakiegoś nie znanego powodu odwołane więc Harry postanawia zająć się tym na własną rękę.

W jego komnacie znajduję się kilka dużych półek pełnych różnego rodzaju książek.
Nie bardzo wie za co najpierw się zabrać. Harry jest naprawdę spragniony wiedzy i bardzo lubi eksperymentować, czy to w zakresie numerologii, eliksirów czy zaklęć. Chcąc nie chcąc wypadki zdążają mu się niesłychanie często.
Niedawno przez przypadek podpalił Bellatrix włosy co tylko bardziej spotęgowało jej nienawiść do niego.

Brunet prycha rozbawiony na wspomnienie rozwścieczonej królowej i kładzie się na łóżku wgapiając się w sufit.

Harry naprawdę chce zrobić teraz coś produktywnego, ale za cholerę nie może się skupić. Jedyne o czym myśli to to co dowiedział się od Luny i chciałby dowiedzieć się więcej, ale nie wychodzi z pokoju nie chcąc przeszkadzać zabieganej służbie.

Kiedy wieczorem Harry zostaje wezwany przez ojca, a mianowicie James'a Pottera jest mocno zdezorientowany.

Odkąd poślubił on szaloną Bellatrix, ich spotkania ograniczały się do zupełnego minimum.

Jeszcze mocniej zadziwia go to ,że został zmuszony przez pokojówki do ubrania czarnych, jedwabnych, eleganckich szat.

Idąc ciemnym korytarzem nadal zastanawia się jak ważny jest ten cały przyjaciel Bellatrix, że aż cały zamek stoi na nogach.

Wbrew pozorom królestwa Pottera nie odwiedzało wielu ludzi. Było to naprawdę rzadkością. Nawet nie chodzi o to, że nie żyli z innymi w przyjaznych stosunkach, ale zamek znajduje się w raczej dość odosobnionym miejscu.

Kiedy w zasięgu wzroku objawia mu się lustro, przystaje na moment i poprawia ubranie.
Otrzepuje spodnie z kurzu i poprawia mankiety. Wzdycha i patrzy krytycznie na swoją fryzurę.

Włosy jak zawsze żyją swoim życiem i nie idzie ich poprawić.

W niesfornym bałaganie na jego włosach lśni uroczy diadem. Jest koloru złotego i wygląda trochę jak przeplatające się kolczaste gałązki w które wplecione są krwisto-czerwone kryształy.

Spogląda w swoje szmaragdowo-zielone oczy i w końcu rusza naprzód.
Po kilku minutach spaceru przez opustoszałe korytarze dociera do wielkiej sali.

Przy dużych mahoniowych drzwiach stoi dwóch strażników.
Widząc Harry'ego odsuwają się na boki i otwierają drzwi.

Pomieszczenie jest obecnie pełne ludzi a na podwyższeniu stoi król z królową i rozmawiają z jakimś mężczyzną.

Gdy książę wchodzi, wszystkie oczy wpatrują się w niego. Mimo ,że powinien być już do tego przyzwyczajony, nadal czuje się trochę nie swojo gdy jego dusza jest prześwietlana przez obce oczy.

Idąc wzdłuż sali zerka na ludzi i kiedy widzi Lunę która uśmiecha się do niego i macha, odrobinę się rozluźnia. Przechodząc, ludzie stojący najbliżej pochylają się w geście szacunku.

W końcu dociera do celu i dyga lekko stając następnie przy ojcu który uśmiecha się do niego łagodnie.

Bellatrix jak zwykle patrzy na niego złośliwie i wyzywająco, ale kiedy jego wzrok ląduje na mężczyźnie obok niej zamiera.

Bardzo przystojny brunet z nienaganną elegancją i hipnotyzującymi oczami patrzy wprost na niego.

Harry czuje, że czerwieni się na policzkach a mężczyzna unosi kącik ust w uśmiechu wyglądając na zadowolonego z reakcji które wywołuje.

Książę spuszcza wzrok na podłogę a James w końcu przemawia.

Cała uroczystość jest trochę sztywna i Harry nie bardzo wie co ze sobą zrobić.

Bellatrix wydaje się naprawdę szczęśliwa i podekscytowana gdy rozmawia ze swoim przyjacielem.

Chłopak pogrąża się w myślach układając w głowie plan następnego dnia.

Z zamyślenia wyrywa go James który ciągnie go za ramię, przeciągając przed siebie.

— To jest mój najdroższy syn Harry. —  mówi a wspomniany chłopak zdaje sobie sprawę ,że jest częścią rozmowy.

Wciąga szybko powietrze widząc iż stoi ledwie pół metra od mężczyzny który wydaje się być dziwnie zadowolony.

— Tom Marvolo Riddle. —  Wyciąga dłoń do Harry'ego na której ten dostrzega ładny, złoty pierścień z czarnym kamieniem który wydaje się być dziwne znajomy. Mruga kilka razy oczami, ale otrząsa się szybko i także podaje swoją rękę.

Gdy jego ciepła skóra spotyka się z tą zimną Toma, przechodzą go dreszcze.
Gdy Harry myśli, że najgorsze już za nim, Riddle podnosi jego dłoń do swojej twarzy i składa krótki pocałunek na knykciach.

Harry chce zapaść się pod ziemię. Cofa się jeden krok mając nadzieję, że jego ojciec jest błogo nieświadomy tego co się tu dzieje.

Bellatrix uśmiecha się krzywo do księcia i posyła porozumiewawcze spojrzenie do Riddle'a który prawie niezauważalnie kiwa głową.

Wszystko wydaje się normalne, ale Harry ma wrażenie, że aura w pomieszczeniu stała się bardziej złowroga. We wszystkim nie pomaga jeszcze fakt, że Tom cały czas patrzy na niego niebezpiecznie błyszczącymi oczami.

Wzdycha lekko i uśmiecha się przyjaźnie. Postanawia zignorować dziwne przeczucia i wziąć udział w uroczystości tak jak należy.

...

Hidden | Harry Potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz