Dzień 4

170 22 21
                                    

Rozdział dedykuję mabillise

***

Obudziłam się następnego dnia. 

Noc była wyjątkowo spokojna. 

"Coś za spokojna była ta noc." pomyślałam. 

Wstałam, przebrałam się i poszłam na śniadanie. 

***

-Ciemno wszędzie.-rzekł William

-Głucho wszędzie.-odrzekła Lena

-Co to będzie?-powiedział Jack

-Co to będzie?-odpowiedziałam zrezygnowana

Ten fragment idealnie pasował wtedy do naszej sytuacji. 

***

W południe postanowiliśmy jeszcze raz obejrzeć dom. 

Tym razem poszłam na górę. 

Weszłam do jakiegoś pomieszczenia. 

Zwykły pokój. Nic nadzwyczajnego. 

Jedynie naprzeciw drzwi stały meble, a obok-kanapa. 

Podeszłam do szafki.

"Jakieś papiery." pomyślałam przeglądając kartki. 

Nagle natrafiłam na jakiś dokument. 

"Tajemnicza śmierć młodej kobiety. Miała wbity nóż w klatkę piersiową, a na jej ciele widniały liczne zadrapania. Policja wyjaśnia co się mogło stać. Póki co wiadomo tylko, że jedynym świadkiem zbrodni był 7-letni syn kobiety. Niestety chłopiec nie widział wszystkiego."

Po przeczytaniu tego zmroziło mi krew w żyłach. 

Szukałam dalej. 

"O kolejny świstek papieru" pomyślałam i zabrałam się za czytanie. 

"Policja ustaliła kto był mordercą. Kobietę zabił jej 7-letni syn. Nowi świadkowie zdarzenia przyznali, że chłopiec dziwnie się zachowywał. 

-Zachowywał się jakby zrobił coś zakazanego.(...) 

-(...)Spytałem go o co chodzi. Powiedział, że o nic. Wiedziałem, że kłamie.(...) 

Policja zamknęła małego zabójcę w psychiatryku."

"O kurde!" pomyślałam. 

-To teraz wiemy czemu tu straszy.-szepnęłam sama do siebie

***

Zeszłam do reszty. 

-Mam news'y.-rzekłam i rzuciłam papierami na stół w salonie, gdzie znajdowała się reszta

Lena niepewnie chwyciła kartki i przeczytała. Chwilę później Jack wyrwał jej dokumenty oraz szybko przeleciał po nich wzrokiem. Moment później wszyscy byli zapoznani z treścią kartek. 

-To wszystko tłumaczy.-rzekł William

-Dobra podsumujmy fakty.-odpowiedziałam-Znajdujemy się w nawiedzonym domu, z którego nie możemy wyjść. Kobietę zabitą tu przed laty zamordował jej dzieciak, który... Ej! Te papiery są z 1916 r. A mamy 2019. Ten dzieciak już dawno nie żyje. To on tu straszy! To ten dzieciak zamienił się w demona i sprowadził tu inne duchy oraz demony! To jest to! 

Wszyscy spojrzeli na mnie, a potem na siebie.

-Ona ma rację.-rzekł Jack, zamyślając się-To by było logiczne, gdyby ten dzieciak się mścił za lata spędzone w psychiatryku. 

Rzuciłam mu dziękujące spojrzenie i uśmiechnęłam się delikatnie 

Chłopak także się uśmiechnął. 

-Wiecie co? To jest tak popieprzone, że, aż nie chce mi się myśleć.-stwierdziła Lena i poszła do kuchni

Wszyscy ruszyliśmy za nią. 

***

Usiadłam na krześle tuż obok blatu i notowałam. 

"Dzień 4

Noc była wyjątkowo spokojna, aż za spokojna. Boję się, że ten demon szykuje coś dużego. To by było logiczne. Nie dawno odkryliśmy tajemnicę tego domu. Już wiemy co, a raczej kto tu straszy. Zaraz będzie obiad. Ciekawe co Lena wykombinuje do jedzenia."

Gdy skończyłam podeszłam do przyjaciółki. Nie mając lepszego zajęcia powędrowałam do sypialni. 

***

Usiadłam na łóżku. Oparłam plecy i głowę o ścianę. Myślałam. 

"To tak już znamy tajemnicę tego popierdolonego domu, ale dalej nie wiemy jak się stąd wydostać. No tak mogłam się tego spodziewać. Gdy się wchodzi do takiego domu to wydostanie się nie może być takie łatwe..."

Wstałam z łóżka i poszłam zjeść obiad. 

***

Pod wieczór umyłam się i poszłam do kuchni. Sama nie wiedziałam po co. 

Weszłam do pomieszczenia i zastałam tam w środku Williama odwróconego do mnie tyłem. 

-Hej Will co robisz?-spytałam

Przedstawiciel płci męskiej odwrócił się przodem do mnie. 

Już miałam coś powiedzieć, ale William otworzył usta, z których momentalnie poleciała krew. Wtedy zobaczyłam, że miał w brzuchu nóż. 

Chłopakowi jeszcze chwilę z buzi leciała czerwona ciecz, a, gdy skończyła, William przewrócił się na podłogę. 

-Aaaa!-krzyknęłam na całe gardło i zakryłam usta rękami

Reszta wbiegła do kuchni. Lena przytuliła mnie i pociągnęła w stronę wyjścia. Ja jednak zauważyłam na ścianie napis z krwi. 

Zatrzymałam się i odczytałam go. 

-"To tylko ostrzeżenie"

Wszyscy spojrzeli na mnie, a potem na ścianę. 

-To tylko ostrzeżenie? To tylko ostrzeżenie?!-krzyczałam na całe gardło-To tylko ostrzeżenie?!!! Zabiłeś niewinnego człowieka! Słyszysz? Słyszysz?!

Lena zaciągnęła mnie siłą do sypialni, a Jack próbował mnie uspokoić. 

***

Gdy byliśmy już w sypialni Lena wyszła z pomieszczenia, a brunet usiadł na mnie okrakiem i trzymał moje ręce bym się nie wyrwała. 

Ja nadal się szarpałam i krzyczałam. 

-Słyszysz?!!! Słyszysz?!!! 

Chłopak zaczął mnie uspokajać. 

-Ciiii. To ci nic nie da. On nie ujawni się teraz.

Zaczęłam się powoli uspokajać. Cały czas patrzyłam Jack'owi prosto w oczy. On dalej trzymał moje ręce. 

Po kilku minutach w pełni się uspokoiłam. Jednak nadal pozostaliśmy w tych samych pozycjach co wcześniej. 

W pewnym momencie Jack schylił się i mnie pocałował. 

"Wow, ale on dobrze całuje!" pomyślałam i uśmiechnęłam się

Zmęczona wydarzeniami minionego dnia szybko zasnęłam w objęciach Jack'a. 

***

-Szczęśliwa parka. Czyż to nie słodkie? Ha ha ha! 

7 dni grozy [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz