Następny dzień zaczęliśmy od poszukiwań Felix'a.
Nawet nie zjedliśmy śniadania, a już zaczęła się seria niespodzianek.
Najpierw okazało się, że 2 moje różańce gdzieś zniknęły na kilka godzin, potem zauważyłam brak notatnika, który po powrocie do mnie, miał powypisywane łacińskie klątwy, a na końcu pojawił się jakiś demon, który oczywiście nam groził.-Udany dzień się zapowiada...-mruknęłam z ironią
Nikt nie powiedział ani słowa, by mnie nie prowokować.
-Zajebisty dzień się zapowiada, nieprawdaż?-rzekłam ni to do moich towarzyszy, ni to do siebie
Bardziej to było do demona.
Nie wiem co mną kierowało, by mówić do siły nieczystej, niemniej jednak trochę mi ulżyło.
-Zabiję się chyba.-mruknęłam, a moja wypowiedź kipiała złością
-Może on to robi specjalnie?-zapytał Jack
Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
-Nie, on tego nie robi specjalnie.-powiedziałam z sarkazmem wychuwalnym na kilometr
-Już, już, spokojnie.-rzekł chłopak, podnosząc ręce w geście kapitulacji-Nic już nie mówię.
-I dobrze.-mruknęłam-Dla swojego pieprzonego bezpieczeństwa lepiej nic nie mów.
W kuchni-bo tam przebywaliśmy-rozległa się, przecinająca powietrze niczym miecz, cisza.
-Może by ktoś rzucił jakąś mądrą radą bo ta cisza mnie cholernie denerwuje.-rzekłam, podpierając głowę na dłoni, załamana całą zaistniałą sytuacją
Nagle, z całej tej dłużącej się niemiłosiernie ciszy, wydobył się krzyk kogoś z sypialni.
Wszyscy podnieśliśmy jednocześnie głowy i jak na komendę wykrzyknęliśmy:
-Felix!
W trójkę rzuciliśmy się w kierunku wskazanym przez krzyk.
Gdy weszliśmy do pomieszczenia zastaliśmy tam naszą zgubę-przerażonego(jak zwykle)Felix'a.
-Felix, co się stało? Gdzie byłeś?-spytałam
-On... Demon... Ja... Mnie...-tylko tyle zdołał wydukać, cały czas trzęsący się chłopak
-Demon go porwał...-wydedukowałam ze "zdań" wypowiedzianych przez bruneta
-Tak!-wykrzyknął Felix, jakby na potwierdzenie moich słów
-Groził ci?-zapytała Lena, a, gdy nie doczekała się żadnej odpowiedzi, mruknęła:
-Tak...
-Hmm...-rzekłam-Mam pewną teorię, ale ją zweryfikujemy później. A teraz, wszyscy spieprzać na śniadanie.
***
Po śniadaniu postanowiliśmy podpytać Felix'a o to, co wydarzyło się dzień wcześniej.
Dowiedzieliśmy się tylko tyle:
Felix położył się spać razem z nami, a obudził się w dziwnym pomieszczeniu, przywiązany do krzesła. Przyszedł jakiś demon i groził mu. Na koniec kazał przekazać Felix'owi, że, cytuję: "Jestem mu potrzebna. Nie obchodzi go to, że jestem najbardziej chroniona. I tak będę jego." oraz "Ja doskonale wiem kim on jest, a raczej, był za życia.", koniec cytatu.
-Cytując Roberta Lee Frosta-"Najlepszym wyjściem z trudnej sytuacji jest przejście przez nią."-rzekłam
-Co masz na myśli?-spytała Lena
-Musimy dowiedzieć się, o co chodzi temu demonowi.-odpowiedziałam
***
Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Zaczęliśmy kolejny raz przeszukiwać dom. Ja znowu powędrowałam na górę i znowu zaczęłam szukać w pokoju kolejnych dokumentów, które by nam pomogły rozwiązać "zagadkę".
Tym razem w pomieszczeniu znalazłam więcej dokumentów, niż poprzednio.
"Jakim cudem ja ich wcześniej nie widziałam?" pomyślałam.
Uderzyłam się delikatnie w głowę.
-A no takim cudem, że wcześniej poszłaś pokazać tamte dokumenty reszcie, Annabelle.-rzekłam sama do siebie
Rzuciłam dokumenty na podłogę, po czym sama na niej uklęknęłam.
Pierwsza kartka. Akt zgonu.
-Intryguje mnie tylko, jak on się tu znalazł, skoro dzieciak najprawdopodobniej zmarł w psychiatryku.-mruknęłam
Druga kartka. Akt urodzenia.
Trzecia kartka. Kopia akt policyjnych...
Wróć!
Jeszcze raz wzięłam do ręki akt urodzenia.
-Bla, bla, bla. Mark Southley, urodzony 20.01.1909 roku... Zaraz, zaraz... SOUTHLEY?!
***
-Ludzie!-rzekłam, a raczej krzyknęłam, na wstępie-Mam news'y!
-Jakie?-spytał Jack
-Bier to do łapy i czytaj. Tylko na głos.-odpowiedziałam, wpychając chłopakowi dokumenty do ręki
-Akt zgonu...
-Nie to! Te drugie!-rzekłam, przerywając mu
-Akt urodzenia. Mark Southley, urodzony dnia 20.01.1909 roku w...
-Tyle wystarczy!-przerwałam mu-Co w tym nadzwyczajnego?-spytał brunet
-To, że moi prapradziadkowie nazywali się Southley.-rzekłam
-Eee...-Jack chciał chyba coś powiedzieć, ale wyszło mu to bardzo nieudolnie
-Czyli, że...-zaczęła Lena
-...on chce mnie bo jestem jego rodziną.-dokończyłam za nią
Usiadłam na kanapie, opierając łokcie o stół oraz kładąc głowę na dłoniach.
-Czekaj... Czyli, że twój pradziadek chce cię zabić...-zaczął Jack
-...aalbo zrobić coś gggorszego...?-dokończył, częściowo pytając, wystraszony Felix
-Co może być gorszego od śmierci?-spytał Jack
-Gwałt...-odpowiedziała Lena
-Oł...-"stwierdził" brunet, zakończając temat
-Załamania dostanę...-szepnęłam
Reszta dosiadła się do mnie. Przez chwilę siedzieliśmy w całkowitej ciszy.
-O patrzcie!-rzekłam, wstając oraz biorąc zgubę do ręki-Moje 2 różańce się znalazły!
><><><
I'm back!!!
W końcu udało mi się napisać rozdział.
Gdyby nie brak weny, to next byłby o wiele wcześniej, ale... sami rozumiecie.
Podoba się? Mam nadzieję, że tak ^^
Do następnego.
Harley~
CZYTASZ
7 dni grozy [ZAKOŃCZONE]
HorrorKiedy grupka nastolatków trafia do nawiedzonego domu, uratować ich może tylko jedno...