[Shigaraki]
Siedziałem sobie zmęczony przy barze. Rany z incydentu z USJ nadal dają mi się we znaki, bardziej jednak boli fakt, iż przypominają mi o mojej nieudolności i tamtej porażce. Pocieszałem się, że przecież będę miał jeszcze wiele szans na zlikwidowanie Symbolu Pokoju raz na zawsze, w końcu to dopiero początek...
Kurogiri, stojący za ladą wyraźnie dostrzegł moje przygnębienie, na co wytarł kubek, wlał do niej wrzątek po czym zanurzył w nim torebkę z jakimiś ziółkami czy innym cholerstwem. Pomieszał ową herbatę leczniczą i przysunął mi kubek. Z milczeniem wziąłem go w ręce, oczywiście tylko czterema palcami i powoli zacząłem pić parujący napój.
– Jak twoja rana z postrzału? – spytał Kurogiri, uważnie mi się przyglądając.
– Normalnie... – odburknąłem pod nosem. Nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowę z kimkolwiek, toteż popijałem herbatę ziołową w ciszy.
Dopiero jakieś hałasy z dołu przerwały ten przepiękny stan melancholii. Zagryzłem wargę z podirytowaniem, mając nadzieję, że ciągłe odgłosy stukania, pukania, śmiechy i wrzaski ucichną z czasem.
Niestety, przez bliskie pięć minut musiałem słuchać, jak Toga krzyczy, zapewne dlatego, że ktoś podkosił jeden z jej noży. Starałem się jakoś powstrzymywać, ale nie da się, nie da! A przynajmniej nie z nimi!
Wbiegłem do jej pokoju zdenerwowany do maksimum. Ona siedziała na łóżku pośród niezłego bałaganu. Większość ubrań leżała na podłodze, w szafę powbijane były ostre jak brzytwa noże.
– CO MA ZNACZYĆ TEN HAŁAS...?! – wykrzyknąłem, na co ona równie zezłoszczona odwarknęła:
– To przez tego debila Dabiego!
– Co takiego ci zrobił, że wydzierasz się na całe piętro?!
Ona pochyliła pokornie głowę. Kątem oka zauważyłem soczysty rumieniec na jej policzkach. Ciekaw jestem, o co tym razem chodzi...
– No... bo... Zabrał mi coś ważnego...! – wydusiła zawstydzona.
– To zabierz to z powrotem...? – odparłem zirytowany poziomem inteligencji moich współpracowników...
– N-no, ale... Nie mogę...
– Toga, nawet mnie nie denerwuj. Co ci zabrał?
Odpowiedziała mi milczeniem. Za to, jeszcze bardziej się zarumieniła. Pewnie chodzi o czyjeś zdjęcia, a czyjeś, mam na myśli tego smarkacza z 1A...Midoriyi...
– Powiesz mi czy nie...? – zapytałem po raz ostatni, na co pokiwała przecząco głową. Dłonią szukała noża, by po chwili rzucić nim w szafę. Do tego miała taką smutną minkę...
– Dobra, pójdę i powiem mu, żeby ci to oddał... Ale po tym ani stuknięcia...!
Wyszedłem z pokoiku dziewczyny i skierowałem się na koniec korytarza. Bez pukania wbiłem do niewielkiego pomieszczenia. Moim oczom ukazał się niecodzienny widok...
Dabi spał zwinięty w kulkę ściskając poduszkę i... moją bluzę?! Rzeczywiście. Jedna z moich ulubionych bluz... A to dlatego do tej pory jej nie znalazłem...
Oddychał dość spokojnie, toteż po cichu przeszedłem obok szafy z jego ubraniami i stanąłem koło jego mięciutkiego łóżka.
Przynajmniej gdy spał wydawał się być mniej denerwujący. Zupełnie nie ten człowiek... A teraz? Leży sobie bezbronnie... Chyba nawet się uśmiechnął.Jego ciemne włosy opadały mu na oczy, które obdarzone były urokliwym pasmem długich, czarnych rzęs. Jego bladą twarz podkreślały szerokie blizny wzdłuż podbródka, rozległe na całą szyję. Nawet pod dolnymi powiekami widniały ciemnokrwiste półkola, będące pozostałością z jego nigdy nieodszyfrowanej przeszłości, jaka dotąd pozostała dla mnie jedną, wielką tajemnicą.
CZYTASZ
Jeszcze Jedno Słowo [SHIGADABI]
Fanfiction''Żywili do siebie czystą nienawiść. Można by rzec, iż się wręcz ledwo co tolerowali... Jednakże... Wystarczyło parę zrządzeń losu, by ta dwójka odnowiła pędy swoich relacji. Nikt by się tego nie spodziewał, nawet sam Shigaraki... '' (cytat z fragme...