3.

1K 84 3
                                    

a/n; wszystkiego najlepszego, Jeongin!

***

Przetarł zaspane oczy, przeklinając w myślach swoją głupotę. Wiedział, że nie powinien zarywać nocy i to na oglądanie czegoś niezwiązanego ze szkołą, ale nie mógł się powstrzymać. Już dawno nie oglądał żadnej gali. Nic nie mógł poradzić na uciążliwą różnicę godzin wynikającą z różnych stref czasowych w Los Angeles i Seulu.

Ten dzień nie zaczął się dobrze. Rano prawie zapomniał połowy zawartości plecaka, później w ostatniej chwili wsiadł do odjeżdżającego autobusu, a na koniec nie usłyszał pytania nauczycielki od chemii. Miał ochotę zniknąć. To było za dużo na raz, czy niemiłe sytuacje nie powinny trochę... występować w mniejszej ilości?

Oparł (albo raczej uderzył) głowę o swoją szafkę, przy okazji wywołując niemiły dla jego ucha dźwięk skrzypiących drzwiczek. Skrzywił się, powstrzymując od płaczu. Zazwyczaj to poniedziałki były najgorsze, ale tym razem środa nie była lepsza, nawet gorsza. Ze smutkiem stwierdził, że gdyby się nie przeprowadził, nic takiego nie miałoby miejsca. Postarał się jednak szybko odsunąć od siebie tę myśl, bojąc się, że naprawdę zaraz się rozpłacze. Nie mógł płakać w szkole. Nie chciał. Nie chciał dawać innym kolejnego powodu, by mu dokuczać, to wszystko było już wystarczające.

Westchnął głęboko, unosząc głowę i poprawiając włosy. Kilka kosmyków opadło mu na oczy, podrażniając je lekko i wywołując łzy. Zamrugał, by je odgonić, przeklinając pod nosem po koreańsku. Kiedy był zdenerwowany lub zły, dalej zdarzało mu się używać ojczystego języka. Było tak też, gdy zaspany odpowiadał na pytania nauczycieli. Ledwo kończył mówić, a jego rówieśnicy wybuchali śmiechem, przez co robił się czerwony ze wstydu i chciał zapaść się pod ziemię.

Wspomnienie wywołało u niego jeszcze więcej emocji, przez co coraz bardziej bał się, że nie powstrzyma słonych kropli, które chciały wydostać się przez barierę jego rzęs. Wszystko miało niewyraźne kształty; po kilku wdechach zdecydował się udać do łazienki, żeby móc doprowadzić się do porządku.

Przemykał między innymi uczniami niczym cień. Przez dwa lata opanował sztukę chodzenia po zatłoczonych korytarzach bez potrącenia kogoś do perfekcji. Kiedyś, przez zupełny przypadek, wpadł na chłopaka z klasy wyżej. Od tamtego dnia ani razu nie zrobił czegoś takiego, taki przypadek nie mógł się powtórzyć. Pamiętał, jak nastolatek na niego nakrzyczał i wtedy Jeongin miał jeszcze większe trudności z powstrzymaniem się od płaczu, niż teraz.

Był już blisko łazienki. Wpadł tam jak burza, od razu zamykając się w wolnej kabinie. Oparł się plecami o drzwi, przymykając oczy i przełykając gulę, która zaczynała formować się w jego gardle ze strachu.

Wiedział, że nie zostało mu dużo do końca przerwy, dzięki czemu uspokoił się dość szybko. Mimo wszystko miał jednak przeczucie, że jedna sytuacja będzie w stanie wyprowadzić go z równowagi. Miał również nadzieję, że nic takiego się nie wydarzy.

Wyszedł na korytarz i zaczął kierować się w stronę sali, w której miał mieć lekcję. Cieszył się, że udało mu się opanować. Przed nim jeszcze tylko trzy godziny spędzone tutaj, potem będzie mógł wrócić do domu i odpocząć.

Zatrzymał się nagle, orientując się, że z tego wszystkiego zapomniał, gdzie miał kolejne zajęcia. Wyciągnął z kieszeni telefon, żeby to sprawdzić.

— Um, przepraszam... — usłyszał gdzieś obok, przez co od razu podniósł wzrok znad urządzenia. Przed nim stała niższa dziewczyna, która patrzyła mu teraz w oczy. Poczuł się nieswojo. Widział ją chyba pierwszy raz. — Ty jesteś Yang Jeongin, tak?

— Ja... — zaczął, niezbyt wiedząc, co odpowiedzieć. Język plątał mu się dość często w towarzystwie nieznajomych osób, w szczególności tych z jego liceum.

Tym razem jednak nie musiał kończyć zdania. Dzwonek go uratował, dzięki czemu po przeproszeniu i powiedzeniu, że zaraz ma matematykę i nie może się spóźnić, uciekł szybko, zostawiając dziewczynę lekko zdezorientowaną zaistniałą sytuacją.

Never be alone ⋄ Yang Jeongin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz