Rozdział 1

288 19 5
                                    

-Nat... - Czułam jak moje gardło zacisnęło się nie pozwalając bym wydała z siebie jakikolwiek inny dźwięk.

-Li-Lila... - Widziałam to zaskoczenie w jego oczach, na pewno nie mniejsze od mojego. Ale on tu był, a to wszystko działo się naprawdę. Moje ciało pragnęło się wtulić w jego ramiona, lecz nie ruszyłam się. Nataniel. Moja pierwsza miłość. Mój bohater. - Zmieniłaś się. - Moje brązowe tęczówki z niesamowitą dokładnością śledziły jego rysy twarzy, tak dobrze mi kiedyś znane, teraz zupełnie obce. Blizna na jego wargach, to gniewne spojrzenie niegdyś tak bardzo niewinne, on również się zmienił, a jego przemiana z pewnością była bardziej widoczna od mojej. Parę razy uchylałam swe wargi, by wypowiedzieć kolejne słowa, ale nie wiedziałam co mogę mu teraz powiedzieć. W tej chwili, po tej sytuacji. Tak cholernie chciałam go przytulić.

-Tak. Nat, Ty również się zmieniłeś. - Pochwyciłam w końcu szybkim ruchem ofiarowane mi chusteczki. Musiałam otrzeć swoją twarz, musiałam ochłonąć. Tylko na moment odwróciłam swój wzrok, by znów po chwili móc go badać, z pewnością te cztery lata go nie oszczędziły. - Dziękuję Ci. - Powiedziałam wciąż łamiącym się głosem i teraz już z większym spokojem mogłam sobie pozwolić na to by odwrócić wzrok. Gdyby on się tu nie pojawił, kto wie co mogło się stać. Zadrżałam mając w pamięci sytuację, która przed chwilą miała miejsce. Czułam się zdruzgotana. Nataniel wyciągnął dłoń w moim kierunku, by pomóc mi wstać.

-Co Ty tu robisz? Przecież powinnaś być w Stanach, jeszcze rok jeśli dobrze kojarzę? - Tak powinnam. Nieśpiesznie podałam mu swoją dłoń i podniosłam się na nogi, chociaż moje kolana jeszcze trochę drżały ze wszystkich tych dzisiejszych emocji.

-Ja... - Zawahałam się przed odpowiedzią, ale przecież prawda nie była straszna. - Wróciłam. Dostałam możliwość, by ukończyć tutaj dyplom i zdecydowałam wrócić. - Uspokajając się zaczęłam otrzepywać powoli swoje pomięte ubrania. Wzięłam głęboki oddech próbując odgonić od siebie myśli o tym ataku. Starałam się pokazać jak bardzo jestem tym nie wzruszona, ale raczej mi się to nie udało. - Nie spodziewałam się jednak takiego przywitania. - Z moich ust wydobyło się ciche westchnienie. - Dzisiaj przyleciałam.

-Co Ci strzeliło do głowy, żeby samej wychodzić do parku w nocy?! - Wybuchnął. A ja spojrzałam na niego zaskoczona tym zachowaniem. Skrzyżował ręce jakby obrażony. Skąd miałam do cholery wiedzieć, że coś takiego się wydarzy?

-Chciałam się przewietrzyć! Wiesz to była naprawdę wyczerpująca podróż! - Zacisnęłam szczęki zdenerwowana. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że przyszłam tutaj by zobaczyć nasze miejsce, bo tak cholernie za nim tęskniłam. Bo dzisiaj wypada rocznica dnia, w którym się pożegnaliśmy. - A Ty co tutaj niby robiłeś? Z resztą... Nie ważne. Nie chcę tak z Tobą rozmawiać. - Odwróciłam wzrok. Gdybym dalej kontynuowała mój wywód jestem pewna, że powiedziałabym coś czego bym mogła potem żałować. Przez moją głowę przeszła myśl, że może był tu dokładnie z tego samego powodu co ja. Przełknęłam ciężko ślinę, to nie było możliwe. Tak bardzo się zmienił. Zaczęłam już łagodniej. - Dziękuję, że tutaj byłeś. Gdyby nie Ty... To pewnie inaczej by się to wszystko skończyło. - Jego milczenie było wymowne, lecz po chwili powiedział coś czego nie spodziewałam się za nic.

-Czekaj, po prostu... Martwiłem się, cholernie się o Ciebie bałem. - Moje serce uderzyło ze zdwojoną siłą. On martwił się o mnie? Przecież nawet nie wiedział, że tu będę. To mógł być każdy inny, ale może rzeczywiście... Bał się.

-Nat... - Wyszeptałam jego imię. Tak bardzo chciałam się teraz do niego przytulić. Czułam jak moja dusza wyrywała się i rzucała w jego ramiona, lecz moje ciało stało w miejscu. - Byłam w złym miejscu o złej porze. Masz rację. Nie powinnam tutaj przychodzić tak późno. - "Ale musiałam" dodałam już tylko w swoich myślach. Musiałam tutaj przyjść i zatopić się w naszych wspomnieniach. - Ale nic mi nie jest. - Oczy miałam skierowane na jego twarz. Posłałam mu słaby uśmiech powoli układając dłoń na jego przedramieniu. Zacisnęłam delikatnie palce w geście pocieszenia. Tylko nie wiedziałam dokładnie kogo w tej chwili chcę pocieszać, czy siebie czy jego. Byliśmy w tym oboje, a ja zawdzięczam mu życie. - Dzięki Tobie. -Nasze spojrzenia spotkały się.

Odnaleźć siebieWhere stories live. Discover now