A'delois

31 2 2
                                    

W mroku obszernego miasta kryło się o tej porze wiele niebezpieczeństw. Cień z zawiniątkiem w śliskich rękach mógł świadczyć tylko o jednym. Rudowłosa kobieta z niedowidzącym mężem siedziała wpatrzona w okno pokryte mgłą od chłodu. Prastare latarnie na niedawno odkrytą substancje były gaszone, aby oszczędzić środki. Czterdziestoośmiolatka podeszła do drzwi.
-Ktoś puka. Odwarknął starzec z papierosem w ustach.
Dźwięk od drzwi coraz bardziej się roznosił. Starsza Uchylił drzwi. Nikogo nie było, obejrzawszy się wokół dostrzegła mały koszyk z kiepską narzutą na zimę. Pewnie to co było w środku musiało ostygnąć. Coś poruszyło się, a bawełniana poświata Uchyliła się. Niemowlę o diablich oczach i jedynie dwóch kłach wśród bezzębnej jamy. Małe nie różniło się zbytnio od ludzkich potomków. Dziwny był tylko fakt karmazynowych oczu i zębów mlecznych, które wyrastaly jako pierwsze kły. Niemowlę bacznie obserwowało nieznaną mu osobę. Starsza kobieta nie miała serca by pozostawić tak młode stworzenie na pastwę losu. Starzec nic nie miał przeciwko, oby tylko sprzątala, robiła obiad i zajmowała się nim jak zawsze. Chory na astmę górnik ciężko pracował w czasach gdy cześć zachodnia miasta Gvenne zaczęła podwyższać swe ceny.
Mały chłopiec zyskał w tę noc nowe imię i nowe nazwisko. Arthur A'delois.
Płowowłosy chłopiec nabierał nowych cech, które niepokoiły starszych. Dziecko płakał gdy poranne promienie słońca padały na jego skórę, Vivien, bo takie imię nosiła stara, szybko ograniczała dopływ światła. Mąż Henry zajmował się głównie rzeczami poza domem, nie miał pojęcia co trzyma w domu. Arthur był pociecznym, ciekawym świata dzieckiem,interesiwało go wszystko oprócz liter, znaków i liczenia co wpajał mu ojciec. Gdy skończył 6lat bardzo często ucieka) w po zmierzchu. Miał spore kły jak na ludzkiego chłopca. Matka wiedziała z czym ma doczynienia ale już za późno, przywiązała się do maleńkiego chłopca. Gdy był spokojny jego oczy przybierały piękny odcień świeżej mięty. Głęboka zieleń była dla nowej matki ukojeniem. Arkadia życia z nowym towarzyszem skończyła się gdy rodzina miała czas aby pójść do kościoła. Święcona woda upadła na dłoń młodego wampira. Dziecko wykrzyczało swoją niechęć i ból. Matka próbowała zdusic jego krzyki, ojciec zawstydzony zaczął szarpać kruche ciało. Tłum ludzi odsunął się od trójki. Henry spoliczkował młodego nietoperze na co został ugryziony, wszyscy wiedzieli z czym mają doczynienia. Oprócz zwykłych ludzkich zębów widniał dwa dołki, jak po ukąszeniu jadowitego węża. Arthur wtulił się w mamę, dużo ludzi wtedy krzyczało,Vivien próbowała całymi siłami zatrzymać chłopca przy swoim matczynym sercu. Tłum bił jej 11letniego syna bez współczucia. W dniu panowało zachmurzenie,promienie słoneczne nie były w pełnej sile.wampir okropnie się czuł na świeżym powietrzu, wymiotował krwią. Vivien krzyczała i kopała ludzi wokół. Henry rozumiejąc sprawę uspokajał żonę.
-To monstrum, jak dorosnie już nie będzie taki milusi..
Mąz schował twarz płaczącej żony w swoją pierś. To był ich ostatni czuły gest. Przybrany syn z opalonym ciałem przyglądał się śmierci własnych wychowanków. Gilotyna szybko opadła na ich kręgi szyję rozbryzgując dookoła krew. Arthur wysmyknął się straży i z płaczem niegodnym wampira wtulił się w rude włosy matki, wyrwał ich garść gdy zakon, który miał władze porwał młode na przesłuchanie. Na poparzeniach i krwią z uszy od modlitw się nie skończyło. Kapłan dręczył dziecko nocy ponad dwa tygodnie. Widząc, że jeszcze dyszy nakazał obciąć kończyny. Ludzie jeszcze nie wiedzieli jak zabijać te stworzenia. W agoni malec obiecywał, że nikomu nie zrobi krzywdy, nie nauczono go przemocy, był okropnie uległym chłopczykiem. Mimo iż Zabili jego rodziców na oczach oraz bito bez żadnych skrupułów. Kapłan uśmiechnął się pod nosem. W jego głowie szykował się plan. Jak zarobić na utrzymanie walących się murów kościoła.
Następnego dnia wisiało wiele ogłoszeń.
,, Ten kto wynajdzie sposób na zabicie bestii, w jak najokrutniejszy sposób wygra sporą część datków. "
Ogłoszenie to zciągneło tłumy prostych ludzi nie znających anatomii. Dźgano, akręcano ciało, łamano kości, ale żaden kretyn nie skrócił cierpień malca. Nie dawno mu jeść ani pić. Regeneracja trwała boleśnie długo. Chłopiec, pewnego dnia cichutko mruknął propozycje, że zrobi wszystko aby już go zostawili w spokoju. Kapłan zaśmiał się ale przyjął z chęcią propozycje.
Gdyby nie lubił płci męskiej kiepsko by się to skończyło. Zaprosił do swojej komnaty małego chłopca i poczęstował go słodyczami. Arthur zapychał policzki niczym chomik, choćby to była trucizna był okropnie głodny, ręce mu drgały a ślina kapała jak glodnemu psu. Starzec o piwnych oczach chwycił chłopca w biodrach, młodzikowi wypadły kawałki ciasta z drgających rąk.
-N. Nie uderzy mnie pan?
Wampirekowi drgał wargi i cały trząsł się niczym galaretka. Kapłan przesunął kciukiem po drżącej skórze na policzku Arthura. Karmazynooki automatycznie zacisnął powieki. Uginając kolana Chłopcu, stary nakazał rozchylić jego suntanne.
Wampirek zarumienił się i rozpiął kamerkę, widząc nabrzmiałość malec skulił się i odwrócił głowę. Kapłan kojący ruchem ustawił usta młodzieńca blisko męskości. Mężczyzna unosił się w rozkoszy, gdy tylko małe, gorące usteczka dotykały jego męskości. Nakazał szybko zdjąć bieliznę. Wampir uczony przez krótkie życie, że nie należy nawet zaglądać w takie miejsca starał się szybko nauczyć jak to jest by znów nie trafić do celi. Zadowolony kapłan rozebrał drgającą istotę i zaczął gładzić młodociane ciało. Oczy dziecka zmieniły kolor na czerwień na co kapłan zaczął ciche, ale jakże bolesne modlitwy. Głód krwi nie dawał cichemu chłopczykowi spokoju, kapłan rozchylił uda chłopca szykując się na stosunek. Arthur pierwszy raz słyszał uderzenia serca i tak szybki przepływ krwi. Ledwo rozróżniając rzeczywistość wbił kły w szyję kapłana, natychmiast dostał uderzenia a upadając na brzuch również klapsa, który wypełnil czerwienią policzki 11latka.arthur zaciskał mocno swe małe dłonie na pościeli, która przez cały czas zmieniła swój kształt, wyłby gdyby nie drewniany korek nabity na jego kły. Wijąc się napawał starca ekscytacją. Gdy kapłan padł na rozgrzane ciało malca, chłopiec poczuł bardzo przyjemną substancje w kłach. O lizał je, wyciągnął korek. Poczuł sie jakby w jednej sekundzie nabrał sił. Zakonny grzebał palcem w jego ustach. Przepływ krwi, gorąca krew, nozdrza malca i zmysły na całym ciele silnie reagowały.ponownie ugryzł i padł w poduszki od uderzenia. Ból był całkiem znosny kiedy nagrodă była krew. Kapłan szybko się tego nauczył, dawał mu pić, wykorzystywał go, ale jakoś odechciało mu się oszukiwać że nie da mu krwi. Dbał o swego sługę, zakrywał mu ciało przed słońcem, nie pokazywał ludzią swego skarbu. Uprawiał kiedy i co chciał, co mu było więcej potrzebne. Wampi podrósł i pragnął więcej, dawał starców wszystkie usługi. Miał 23lata kiedy kapłan zmarł, nie było w kościele nic oprócz ciągłych krwotokow z uszu do których się przyzwyczaił. Wampir narzucił kaptur i poraz pierwszy ujrzał świat od kilkunastu lat. Rządzą krwi rozsadzała jego ciało. Miasto zdobyło nowego wroga, który mógł być, kiedyś, bardzo dawno temu, Przyjacielem.

Moje Oc Z Creepypasty7v7Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz