Roz.12

168 22 3
                                    

W mieście wciąż nie było prądu, a co za tym idzie, ogrzewania. Większość klientów marketu siedziała między sklepowymi regałami i co jakiś czas słychać było ich poddenerwowane rozmowy. Na zewnątrz już od dawna było ciemno i po całym budynku migały jasne snopy światła wydobywającego się z latarek w komórkach. Śnieg wciąż sypał i sypał, a samochodów stojących na parkingu, niemalże nie było już widać spod białego puchu.

- Kochanie na pewno nic jej nie jest, uspokój się - mężczyzna w przydługiej brodzie uspokajał swoją małżonkę martwiącą się o ich córkę, która była teraz w kinie z przyjaciółmi.

Kobieta zgarnęła swoje ciemne włosy, które przykleiły się do jej zapłakanej twarzy i przytaknęła, mocno przytulając się do męża.

Masao oderwał od nich wzrok, przerzucając go na ciemne glany wsunięte na stopy. Z każdym wydechem, pojawiała się przed nim para i chłopak drżał z powodu panującej tu niskiej temperatury. Seiji siedział obok niego, usiłując dodzwonić się na jakikolwiek numer alarmowy. Niestety zasięg był bardzo słaby, a gdy w końcu udawało mu się złapać choć jedną kreskę, linia była przepełniona. Naprzeciwko nich siedziała Yoko, której oczy co jakiś czas się przymykały. Widać, że była już porządnie zmęczona. Na jej ramieniu spoczywała głowa drzemiącej od jakiegoś czasu Ami. Co chwilę z drugiego końca sklepu, słychać było śmiech Daikiego oraz jego koleżanek. Masao miał wielką nadzieję, że nie będzie musiał oglądać więcej jego piegowatej gęby. Nauczyciel po wielu nieudanych próbach, w końcu się poddał, kładąc swoją komórkę obok nóg. Kliknął ikonkę latarki i Masao od razu zmrużył oczy, które zdążyły przyzwyczaić się już do ciemności. Zbliżała się dwudziesta trzecia i każdy z nich nie miał żadnych wątpliwości co do tego, iż będą zmuszeni spędzić tu noc.

- Musimy poszukać jakichś koców, bo inaczej tu zamarzniemy - oznajmił mężczyzna i Masao, jak i Yoko zdecydowanie się z nim zgodzili. - My się tym zajmiemy, niech odpoczywa - spojrzał na staruszkę, chcącą wstać, tak by nie obudzić Ami.

- W porządku, dziękuję - uśmiechnęła się.

Masao ruszył na dział z pościelą, więc pan Aizawa udał się za nim. Oboje jednak spojrzeli zawiedzeni na puste regały oraz na okrytych ciepłymi pierzynami ludzi siedzących nieopodal.

- Może na zapleczu coś będzie - zwrócił się do nauczyciela.

- Wątpię, by zgodzili się żebyśmy tam weszli.

- Wygląda na to, że są zajęci - odparł, patrząc na sprzeczających się z kimś pracowników sklepu.

- W takim razie się pośpieszmy - podszedł do drzwi prowadzących na zaplecze. Rozglądnął się, a następnie lekko je uchylił - Wchodź.

Masao wszedł do środka, więc mężczyzna zamknął za nimi drzwi. Pod ścianą były ustawione palety, na których stały kartony wypełnione przeróżnymi produktami. Na środku pomieszczenia znajdował się natomiast ogromny stół z leżącą na nim masą papierów. Oboje zaczęli się rozglądać, przeszukując każdą szafkę oraz pootwierane pudła. Seiji spojrzał z ulgą, iż w jednym z nim znajduje się kilka koców, więc chwycił je wszystkie do rąk. Masao znalazł latarkę, więc od razu ją włączył. Mężczyzna zgasił swój telefon, którym dotychczas oświecał im drogę i schował go do kieszeni.

- Wow... - zdziwiony chłopak poświecił na znajdujący się w szufladzie pistolet.

- Chyba należy do kierownika- Seiji uniósł jedną brew. Nagle oboje usłyszeli jakieś wrzaski, więc w tym samym momencie zdziwieni spojrzeli na drzwi, zza których rozchodził się hałas. Oboje wrócili na salę sklepową, podbiegając do klientów szarpiących się z Ami oraz Yoko - Co tu się dzieje? - nauczyciel stanął przed przerażonymi kobietami, nie pozwalając nikomu się do nich zbliżyć.

Zamieć Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz