Obudziłem się wcześniej, niż przypuszczałem. Zegarek wskazywał godzinę 14:00, także do treningu miałem jeszcze trochę czasu. Skręcało mnie w żołądku, jak wtedy, gdy pierwszy raz postanowiłem zaprosić Lili na randkę. Uśmiechnąłem się na te wspomnienia, były tak prawdziwe, a teraz mogłem to wszystko odzyskać. Zaśmiałem się, że reaguję tak, jak w liceum na spotkanie z dziewczyną, a przecież jeszcze jakiś czas temu, nie miałem oporów, by podrywać każdą napotkaną panienkę. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na telefon. Chciałem wybrać numer do Lili, ale nie było go w moich zapisanych kontaktach. Szybko z pamięci wystukałem liczby, lecz postanowiłem nie dzwonić. Przez cały jej wyjazd się nie odzywałem, to czemu teraz miałbym to zrobić? Miałem lepszy plan i jak najszybciej chciałem wcielić go w życie. Lili, nie była jakąś tam panienką, była najwspanialszą kobietą, jaką kiedykolwiek poznałem, dlatego wiem, że dla niej warto zrobić z siebie totalnego głupka. Dlatego postanowiłem walczyć, o nią, o nas i naszą przyszłość. Tym razem, nie pozwolę, by tak po prostu ode mnie uciekła. W głowie zrodził mi się głupkowaty, a zarazem szalony pomysł.
Pośpiesznie przygotowałem sobie kawę i zrobiłem jajecznicę na śniadanie, a następnie nasypałem karmę dla Śnieżki. Pogłaskałem ją po pyszczku, by chwilę później, naprędce skonsumować przygotowany wcześniej posiłek. Byłem tak nakręcony i pewny swojego pomysłu, że przestałem go już w ogóle analizować. Zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy, łącznie z zapakowaną torbą sportową i udałem się na autobus, który miał mnie zaprowadzić do galerii handlowej.
Postawiłem na coś bardzo neutralnego, w razie, gdybym jednak usłyszał to, czego tak bardzo się obawiałem. Skierowałem swe kroki w stronę małego stoiska z pluszakami. Zobaczmy... Rozglądałem się za czymś niepowtarzalnym, czymś co rozbudzi w niej dawne uczucia. Wreszcie mój wzrok powędrował na najniższą półkę, a na niej znalazłem to, czego tak usilnie szukałem.
- O! Poproszę tego małego sowiego pluszaka! - wskazałem sprzedawcy małą maskotkę sowy.
- Zapakować? - dopytał grzecznie.
- Poproszę. - Skinąłem głową z uśmiechem. Dawno się tak dobrze nie czułem, tak beztrosko. Przez chwilę nawet zapomniałem o wszelkich problemach, lecz mój spokój przerwał telefon. Spojrzałem na wyświetlacz "szef". Szybko odebrałem.
- Tak?
- Pamiętasz, że dziś masz się ze mną spotkać o północy? - powiedział ochrypłym głosem.
- Ymm... Tak, jasne.
- Piętnaście euro - wtrącił sprzedawca podając mi pakunek. Szybko wyciągnąłem portfel, położyłem na ladzie odliczoną kwotę i odebrałem towar odchodząc z uśmiechem.
- Jakoś mi się nie wydaje, żebyś pamiętał. Wnioskuję po twojej reakcji. - starał się mi dopiec mój telefoniczny rozmówca.
- Spokojnie szefie, będę na pewno, niech się szef nie martwi. - usprawiedliwiałem się, a gula którą miałem w gardle nie odpuszczała choć z całych sił próbowałem ją jakoś przełknąć.
- Niech będzie, chyba nie muszę Ci przypominać, jak bardzo nie toleruję spóźnień? - chciał okazać swoją wyższość nade mną.
- Jasna sprawa. - Rozłączył się, całe szczęście. Akurat dzisiaj, a ten dzień zapowiadał się tak fantastycznie. Podszedłem jeszcze do stoiska z czekoladkami przyglądając się wyrobom. Nie mogłem się zdecydować, więc podszedłem do ekspedientki.
- Dzień dobry Panu, w czym mogę pomóc? – uśmiechnęła się do mnie szeroko, choć uważałem, że było to aż nadto sztuczne z jej strony.
- Dzień dobry, potrzebowałbym jakieś dobre łakocie, najlepiej z nadzieniem truskawkowym. – Lili szalała na punkcie truskawek, a ja doskonale to wiedziałem i miałem nadzieję, że tak pozostało do dzisiaj.
CZYTASZ
Odnaleźć siebie
FanfictionLilianna Boyle - moja pierwsza i prawdziwa miłość. Nie potrafiłem jej przy sobie zatrzymać, choć bardzo chciałem. Nawet nalegała, żebym razem z nią wyjechał do Stanów na uczelnie, ale nie mogłem pozostawić Amber w szponach moich starych. Wiele bym d...