Ludzie w panice krzyczeli, biegli w szale, wpadali na siebie, przepychali się. Wyglądali mniej więcej w taki sam sposób, jak stado przestraszonych kurczaków, pozbawionych matki. Nim Eliar zdążyła zareagować, tłum poniósł ją z dala od przyjaciół. W tle słyszała jeszcze krzyk Jaskra, który błagał o pomoc. Starała się przedostać w miejsce, z którego dochodził głos jej przyjaciela. Była to bodajże jej jedyna wskazówka. Nie miała bowiem zamiaru uciekać, jak cała reszta. Ona musiała odnaleźć swoich kompanów i upewnić się, że nic im nie grozi.
Tętent kopyt powodował nie tylko drganie powietrza, ale również drganie ziemi, która wydawała się teraz cała podskakiwać. Zielonooka wytężała wzrok i słuch, ale wciąż nie zdołała dostrzec żadnego ze swoich przyjaciół. Ktoś ją popchnął, a ktoś inny uderzył mocno w tył głowy. Pociemniało jej na chwilę przed oczami, złapała się za bolące miejsce. Z syknięciem dostrzegła, że na jej palcach pojawiła się krew. Rozejrzała się jeszcze raz i wtedy go dostrzegła.
Stał pośrodku tumultu ludzi, którzy wciąż biegli, jednak on nic sobie z tego nie robił. Patrzył na nią nieustannie swoimi głębokimi niebieskimi oczyma. Na moment, jakby cały świat zwolnił. Stała tak sparaliżowana strachem, nie mogąc oderwać od niego spojrzenia. Widział to w jej oczach, wiedział, jak bardzo się bała. Żadne z nich się nie poruczyło, patrzyli tak na siebie z odległości, ale ona wiedziała, że dotarcie do niej zajęłoby mu zaledwie parę sekund. Czy tak właśnie chciał ją ukarać? Zabić pośrodku tego rozgardiaszu, kiedy wina spadłaby na Nilfgardczyków, a on wyszedłby z tego z czystą kartą? Nie miała pewności, choć bardzo chciałaby poznać jego plany, co do niej. Marzyła, żeby w końcu wiedzieć, ile zostało jej czasu i jak on to sobie zaplanował.
" Kiedy odbędzie się egzekucja?"- myślała gorączkowo, mając świadomość, że przed tym wyrokiem nikt nie będzie w stanie jej uratować, jak to zrobiła ona w przypadku Dudu Bibervaldta. Nagle czas znowu przyspieszył, przyprawiając ją o potężny ból głowy. Ktoś dopadł do niej i chwycił ją za ramiona.
-Regis?- Spytała, patrząc na przyjaciela nieprzytomnym wzrokiem.
-Musimy uciekać.- Sapnął cyrulik, nie wypuszczając dziewczyny z rąk. Widząc, jak przeraźliwie blado wygląda, bał się, że jak tylko ją puści to ta może upaść.
-A reszta?
-Nimi zajmiemy się później. Czas nagli.- Na słowa czarnookiego, Eliar przeczesała jeszcze raz wzrokiem tłum, nie dostrzegła nikogo. Spojrzała w miejsce, gdzie przed chwilą stał niebieskooki, ale ze zdziwieniem stwierdziła, że już go tam nie ma. Czy naprawdę się jej przewidział?
-Eliar!- Regis potrząsną jej ramionami, pospieszając tym samym do podjęcia decyzji. Zielonooka szybko zwróciła ku niemu swoje spojrzenie. Przełknęła ślinę, wyprostowała się i kiwnęła głową na znak zgody. Nie minęło cztery sekundy, a już ich nie było. Rozpłynęli się dosłownie w powietrzu. W tym całym rozgardiaszu i tak nikt tego zauważył, a nawet jeśli to jeden z jeźdźców Nilfgardu zaraz mógł skrócić go o głowę. Zatrzymali się dopiero w leszczynie kawałek od obozu, gdzie nikt na pewno nie mógł ich znaleźć. Powrócili do swojej ludzkiej formy, ale dla Eliar to było zbyt wiele. Już leciała ku ziemi, gdy Regis złapał ją w ostatnim momencie i przyciągnął mocno do siebie.
-Co się dzieje?- Spytał, ale zanim zdążyła mu odpowiedzieć, sam zauważył brunatne ślady krwi na ręce, którą podtrzymywał jej głowę. Zacisnął mocniej szczękę, po czym spojrzał poważnie na jej bladą twarz, na której widniał przepraszający uśmiech. -Jednak nie masz, aż tak mocnej głowy, co?- Zażartował nerwowo, układając ją na ziemi. Nie odezwała się, patrzyła na niego swoimi wielkimi ciemnozielonymi oczyma, jakby widziała go po raz pierwszy. A może właśnie taki widok podsunęła jej wyobraźnia.
Pamiętała bowiem, jak dziś w jaki sposób spotkali się pierwszy raz. W Tesham Mutna, w bibliotece, szukała wtedy bodajże jakiejś książki o ludzkiej anatomii, lub o astronomii. Wpadła na niego przypadkiem, miał w rękach "Zielarstwo dla zaawansowanych", a ona bardzo interesowała się tym tematem, choć była z niego zielona, niczym młode owoce winorośli. On z chęcią opowiedział jej, co nieco i wprowadził w podstawy zielarstwa, a ona uwielbiała go słuchać. Zaprzyjaźnili się, lecz zanim on zabrał ją na obiecane oglądanie gwiazd, ona musiała go opuścić i wraz ze swoim klanem odpłynęła, aż za Wielkie Morze. I już nigdy mieli się nie zobaczyć, lecz, jak widać los bywa czasem kręty i nie do końca zrozumiały.
-Co się tam stało? Zanim Cię odnalazłem...- Dopytał cyrulik ze zmartwioną miną, opatrując ranę blondynki.
-Dostałam od kogoś cios w potylicę, czymś twardym i ostrym. Niewykluczone, że dostałam zwidów. Dlatego w pierwszej chwili zastanawiałam się, czy to naprawdę Ty.- Regis zaprzestał na chwilę zszywania rany, spoglądając wprost w oczy Eliar.
-Zwidy? Co takiego widziałaś?
-Nic nadzwyczajnego.- Skłamała zielonooka, na co mężczyzna przewrócił oczami, zabierając się znowu do pracy.
-Takie kłamstwa zostaw dla Jaskra, a mi powiedz prawdę.- Odrzekł czarnooki z powagą. -I nie wierć się, bo będzie bolało.- Dodał, na co blondynka westchnęła ciężko i zaprzestała kręcenia się.
-Pamiętasz Nazariana?- Spytała, spoglądając kątem oka na przyjaciela, który zamyślił się na moment.
-Nazarian Goderic Vellis Boderod?- Odparł z pytaniem w głosie.
-Tak, dokładnie ten.- Przytaknęła blondynka, powstrzymując się od ruszania głową.
-To jego widziałaś?- Zdziwił się Regis, ponieważ dobrze wiedział, że on podobnie, jak Eliar należał do Ammurun. Czyżby też postanowił wrócić w stare strony?
-Tak.- Odparła krótko, odwracając wzrok od czarnookiego.
-Dlaczego?- Spytał, chociaż był pewien, że dziewczyna tak, czy inaczej nie udzieli mu odpowiedzi. Bardzo się mylił.
-Nazarian był moim dobrym przyjacielem, jeszcze nawet zanim Cię poznałam.- Zaczęła powoli blondwłosa, wlepiając wzrok w drzewo na wprost niej. Regis wsłuchiwał się uważnie, zaczynając bandażowanie głowy zielonookiej. -Po przeprawieniu za Wielkie Morze było nam bardzo trudno, wspieraliśmy się. Byliśmy nierozłączni, prawie jak rodzeństwo. W końcu jednak wszyscy przywykliśmy do tamtego klimatu, można powiedzieć, że się zadomowiliśmy. Trwało to trochę ponad sto lat, ale ostatecznie wtopiliśmy się w tamtejszą społeczność. Właśnie w tamtym czasie Nazarian poznał Idris, w której zakochał się na zabój. Problem tkwił w tym, że Idris Fanncren była zwykłym człowiekiem. Po początkowych dysonansach zaakceptowała odmienność Boderoda i zostali parą. Podkreślam, iż Nazarian nie użył do tego nawet grama swoich wampirzych umiejętności, a jedynie skorzystał ze swojego wrodzonego uroku osobistego, którego mu nie brakowało. Osiedlili razem gdzieś hen na północnym wybrzeżu. Wyższej radzie starszych, która została powołana całkowicie z pierwszych wampirów, było to bardzo nie w smak. Nie pochwalali jego sprzymierzania się z człowiekiem i splamienia w ten sposób czystej wampirzej krwi. Więcej, oni go otwarcie potępiali. Nazarian, ogólnie rzecz biorąc, miał ich samych oraz ich opinie w głębokim poważaniu, do czasu, kiedy wystosowali oni przeciwko niemu specjale środki.- Emiel zakończył bandażowanie Eliar, przeszedł dwa kroki i usiadł na przeciwko niej, starając się jej nie przeszkodzić w dalszym opowiadaniu. -Zaczęli na niego nasyłać inne wampiry wyższe, a czasami nawet i te niższe. Jednym słowem sytuacja stała się naprawdę napięta i możliwe, że w przypływie złości Nazarian poważnie pokiereszował kilku z tych posłańców. Ja wówczas byłam młodą adeptką i wraz z paroma innymi wampirami, sporo starszymi ode mnie, prowadziłam badania nad ludzkim gatunkiem. Sprawdzaliśmy ich zwyczaje, wytrzymałość, a w ostatecznej fazie budowę zewnętrzną i wewnętrzną. Proszę, nie patrz na mnie w ten sposób. Spoglądając na to przez pryzmat czasu, wiem, że było to okrutne i nieprzyzwoite, lecz wtedy uważałam naszą pracę za słuszną. "Chcąc w zupełności wtopić się w ich kulturę, musimy ich poznać" - powtarzał przez cały czas stojący na czele badań Hastur. Nie zadawałam pytań, po prostu pracowałam i nie wystawiałam nawet nosa z laboratorium, dlatego nie miałam pojęcia o sprawie, która toczyła się wokół mojego przyjaciela. Byłam, krótko ujmując, odcięta od świata.- Eliar spojrzała w czarne i błyszczące oczy cyrulika z krzywym uśmiechem na twarzy. -Któregoś dnia przyprowadzono do mnie kobietę, którą charakteryzowała niezwykła uroda, tak typowa dla tamtejszej ludności. Kazali badać, więc badałam. Nie mogłam wiedzieć, że to Idris, ponieważ Nazarian nigdy nie raczył nas sobie przedstawić. Jak sie potem okazało, była już w ciąży... Jak się pewnie domyślasz, mój drogi Regisie, nie przeżyła tego i chyba nie muszę tłumaczyć w jak wielką furię wpadł Boderod. Gdy tylko się dowiedział, wpadł do laboratorium i wyrżnął wszystkich w pień. Mnie zostawił na sam koniec. Leżałam tak pokiereszowana i ledwie żywa na ziemi, kiedy stanął nade mną i spojrzał na mnie z niechęcią, wstrętem.. z zawodem. Myślałam, że zabije mnie, jak resztę, ale tego nie zrobił, niestety.- Szczęka zielonookiej zacisnęła się mocno, a w oczach zagościły gorzkie łzy, co nie umknęło uwadze mężczyzny. -"Odebrałaś mi wszystko, co było dla mnie ważne. Spodziewaj się, że któregoś dnia przybędę i uczynię to samo" - powiedział wypranym z emocji głosem, a potem odszedł, zabierając ze sobą jej ciało. Kiedy tylko nieco się zregenerowałam, wpadłam do siedziby rady, zarzucając im ukrywanie przede mną tożsamości Idris. Przecież dobrze wiedzieli o moich zażyłości z Nazarianem, a porywając ją i przyprowadzając nam do laboratorium skazali wielu na śmierć. Nie chcieli mnie wysłuchać, wyrzucili za drzwi i kazali zregenerować. Jak do tej pory miałam naprawdę pokojowe zamiary, tak właśnie w tamtej chwili się to zmieniło. Zjawiłam się tam po raz kolejny i bardzo możliwe, że powiedziałam parę słów za dużo oraz uszkodziłam nie tego, co trzeba i ostatecznie zostałam skazana na banicje.- Po tych słowach blondynka uśmiechnęła się z wyrazem bezsilności na twarzy. Ucichła na chwilę, lecz Regis nie odezwał się, w oczekiwaniu na dalszą część historii, która ogólnie rzecz biorąc, była dla niego jednym wielkim szokiem. -Nazarian nigdy mi nie wybaczył i ani na moment nie stracił mojego śladu.- Eliar ponownie podniosła spojrzenie swoich ciemnozielonych oczu na przyjaciela. -Przez całe życie uciekałam przed nim bez celu, ale i bez strachu. Nie miałam, bowiem nic do stracenia. Żyłam z dnia na dzień. Dużo podróżowałam i poznałam wielu ciekawych ludzi. Zdążyłam wplątać się w parę spisków i rebelii. Każdego dnia byłam gotowa na to, że kolejnego mogę już nie dożyć. O ile da się przygotować na coś takiego... Ale teraz wszystko się zmieniło. Znalazłam jakiś prowizoryczny cel, który wyznacza mi drogę, grupkę znajomków do wspólnej podróży i przyjaciela, którego nie widziałam przez całe wieki.
Dziewczyna spojrzała z czułością na Regisa, podnosząc w górę ręką, aby umieścić ją delikatnie na policzku mężczyzny. Położył na jej dłoni swoją, nieco większą i o dziwo cieplejszą.
-Od bardzo dawna się nie bałam, lecz teraz się boję. Bo istnieje coś na czym mi zależy, coś co mogę stracić.- Delikatnie odjęła rękę od jego twarzy, wciąż nie przerywając kontaktu wzrokowego.
-Nie pozwolę, aby ktoś Cię skrzywdził.- Powiedział cyrulik, nieco odmienionym głosem. Jakby jeszcze bardziej spokojnym niż zazwyczaj, co Eliar uważała za niewykonalne, oraz niesamowicie ciepłym, a zarazem stanowczym.
-Bałam się, że to powiesz.- Mruknęła dziewczyna, marszcząc brwi i uśmiechając się krzywo. -Ja muszę odejść, Regis.
CZYTASZ
Zefir || Wiedźmin
ФанфикPojawienie się tajemniczej postaci dziewczyny o blond włosach, która wraz ze swoją obecnością wnosiła zapach czekolady i pomarańczy, było dla niektórych sporym zaskoczeniem, a dla innych jeszcze większym. Kim była? Czego chciała? I w jaki sposób doł...