Epilog

1.3K 68 15
                                    

Jaskier drgnął niespokojnie w fotelu z wysokim zagłówkiem. Przetarł oczy wierzchem dłoni i z niezadowoleniem stwierdził, że znowu usnął nad memoriałami, które starał się dopracować już od jakiegoś czasu. Nie było z tym wiele roboty, udoskonalić je jedynie paroma szczegółami, wstawić małe poprawki i gotowe. Dla Jaskra było to jednak nie lada wyzwaniem, patrząc na to, że zmiana pogody przyprawiała go o silne bóle stawów, które niekiedy były tak natarczywe, że nie pozwalały mu się skupić. Zawsze w takich momentach Priscilla przychodziła mu z pomocą, niosąc gorący kubek naparu z ziół, które kiedyś tam pozostawił mu Regis. Poeta uśmiechnął się pod nosem, przekładając kolejne kartki swojego dzieła. Natrafił właśnie na fragment, który opisywał jego przygodę od wyruszenia z Brokilionu wraz z Geraltem, aż po fragment pojawienia się Eliar i dalej. Westchnął przeciągle, a w jego uśmiechu ukryta była swego rodzaju boleść. Czytał na głos:

"Staliśmy nieco w oddali, nie widzieliśmy dokładnie, co się wydarzyło. Podszedłem bliżej i wtedy to we mnie uderzyło. Eliar leżała bezwładna, bez życia, cała we krwi. Wyglądała, jak trup i niechybnie nim była. Regis był zgięty w pół trzymał ją na kolanach, rozpaczał.
Ja sam uroniłem łez kilka i wcale mi za to nie wstyd. Z ręką na sercu mogę zaprzysiąc, że była ona martwa, ale wtem Regis poderwał się i zawołał:

"Ona żyje!", aż podskoczyłem. Dopadliśmy do niej gromadą, faktycznie wciąż oddychała, choć słabo, ale oddychała. Zoltan Chivay chwycił mnie za ramiona i z radości tak mną szarpną, iż mój gustowny kapelusik spadł mi z głowy. Podniosła się wrzawa, okrzyki radości, w których nie uczestniczył, ani wiedźmin, ani wampir. Pierwszy z nich zajął się ubezwłasnowolnianiem, jak się później okazało, wampira wyższego o mieniu Nazarian Goderic Vellis Boderod, z którym nasza El miała na pieńku. Drugi z nich zaś począł nas uciszać i już w zupełnej ciszy dokonał oględzin de Rogeven.

"Wyjdzie z tego" - powtarzał bez ustanku, a nam uśmiechy nie schodziły z gęb. Po wszystkim ruszyliśmy w dalszą drogę, lecz Regis do nas nie dołączył. Zabrał Eliar, jak to powiedział "daleko na zachód stąd" i zniknęli oboje, ale przedtem kazał nam zaprzysiąc, że zajmiemy się dobrze Zefirem. Tak zrobiliśmy, choć wałach okazał się bardzo kapryśny i któregoś razu sprzedał nawet Munro kopniaka w rzyć, a śmiechu przy tym było, co niemiara. Po paru dniach Regis wrócił do kompanii i zajął się należycie tym zwyrodnialcem, który o mało nie zamordował El. Nie towarzyszyliśmy mu przy tym, jedynie Geralt pomógł mu w jakiś mało znaczący sposób. Jedno było pewne, kreatura była ubita i już nigdy więcej miała nam nie zagrażać.

Regis za każdym razem pytany o to, co z El, odpowiadał, że potrzebuje teraz dużo czasu na regenerację. Nie pytaliśmy więcej, ruszyliśmy dalej do Caed Dhu, a obecność cyrulika wpłynęła dobrze na Zefira, który zachowywał się spokojniej. Parokrotnie słyszałem nawet, jak Regis mówił coś do niego w nieznanym mi kompletnie języku, ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać, byłem zbyt zajęty układaniem ballady o postaci Eliar Sierry Sanqreth de Rogeven, mojej przyjaciółki, która na zawsze pozostanie dla mnie podróżniczką znikąd."

Jaskier podrapał się nad uchem, napotykając się przy tym na starą bliznę, którą dumnie nosił od czasu ucieczki z obozu temerskiej forpoczty. Ten opis zdawał mu się być niekompletny z jakiegoś powodu, którego nigdy nie udałoby mu się znaleźć, gdyby nie to, że pewnego jesiennego popołudnia postanowił uprzątnąć swoje biurko.

Gdzieś na dnie szuflady, gdzie nie zaglądał już od ponad dekady, a może i dłużej, znalazł pożółkły zwitek papieru, który pachniał z jakiegoś powodu pomarańczą i czekoladą. Rozwinął go i wtedy to do niego dotarło. Ten oto zwitek papieru wyciągnął niegdyś z torby należącej do Eliar i to właśnie na nim zapisał ową balladę, o której napomniał we wcześniej wspomnianym fragmencie. Wyprostował kartkę na kolanie i po uprzednim zapoznaniu się z tekstem, zanucił:

"W jej oczach ukryty był blask.
Czas schował tam miliony gwiazd.
A ona cenniejsza niż brylantów garść,
kochała pierwszy raz.

Nie znała Ci wcześniej miłości,
choć tę panią każdy winien znać.
Szczęśliwy traf chciał, że znalazła go
i poznała zapach ziół.

Zapachniało wżdy pomarańczą,
już wiadomo było, że znów
pojawi się gdzieś dziewczyna z mgły,
owiana tajemnicą.

Wciąż gna z daleka od domu,
przez wiatr niesiona, co sił.
I chociaż się śmieje to dręczy ją coś,
coś przed czym wiecznie ucieka.

Jej imię ukryte w powiewie
gna z wiatrem wśród koron drzew.
Odnajdziesz ją na zachód stąd,
klątwą krwi objętą."

Zefir || WiedźminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz