-4-

12 3 1
                                    

Kolejny tydzień szkoły minął równie szybko jak poprzedni, a zapowiedziany test z mamatematyki poszedł mi całkiem nieźle, tak mi się przynajmniej wydawało.

Niestety przez moje długie wieczorne spacery i przesiadywanie na ławce trochę się przeziębiłam. Nie mogę być chora, nie teraz, nie chcę mieć zaległości w szkole... Chociaż podświadomie wiedziałam, że nie chcę być chora, bo bym nie widywała jego.

Mijamy się czasami w szkole, a mnie jedynie było stać na zwykłe 'Hej' szybko go mijając, no wariatka ze mnie jak nic. Ale czy to moja wina, że sama jego obecność mnie onieśmiela i nie wiem jak sie zachować? Po chwili z myśli wyrwał mnie dźwięk nowej wiadomości.

Od Em: Hejka, mam nadzieję, że pamiętasz o jutrzejszej imprezie. Pomyślałam że po południu mogłabym wpaść i razem byśmy się wyszykowały na bóstwo :D

Dziwne gdybym zapomniała o niej, jak od tygodnia cały czas mówi jak to będzie tam super. Nie będzie, na pewno nie.

Do Em: A muszę tam iść?? Trochę się rozchorowałam...

Od Em: Wierzę, że zrobisz wszystko żeby być jutro zdrowa i gotowa na poznanie jakiegoś przystojniaka :*

Do Em: Nie mam zamiaru poznawać jakiegoś pijanego typa...

Od Em: Oj no już nie przesadzaj, nie będzie tak źle, nie możesz cały czas siedzieć w domu z książką. Widzimy sie jutro kochana :)

Ehhh... niby co złego jest w spędzaniu całego dnia w czytaniu? Inni szaleją na imprezach, a ja wnikliwie śledzę życie ulubionych bohaterów. Nie mam najmniejszej ochoty tam iść, tyle obcych twarzy, tłumy spoconych ciał od tańca, lejący się strumieniami alkohol, to całkowicie nie moje klimaty.

Pójdę, przywitam się z Tylerem i może uda mi się wymknąć niezauważona. Plan idealny, lecz pewnie niewykonalny, Emily mnie nie opuści na krok pilnując czy się dobrze bawię.

***

Gdy wróciłam do domu chciałam jak najszybciej się przebrać w coś wygodnego. W domu niestety nikogo nie zastałam, więc miałam ciszę, spokój i czas by odpocząć przed jutrzejszym dniem. Postanowiłam zrobić sobie gorąca herbatę z cytryną i poleżeć pod ciepłym kocykiem, miałam szczere nadzieję, że to mnie postawi na nogi, bo leków nie miałam zamiaru brać. Minęło może 30 min od mojego powrotu i zjawił się mój starszy brat Luke. Był jakby zdenerwowany, nieobecny, tajemniczy? Dziwne, on zwykle chodził uśmiechnięty, żartując, dzisiaj jednak nie usłyszałam żadnego żartu z jego strony.

- Hej, stało się coś? - pytam zaintrygowana jego zachowanie.

- Co? Nie, gorszy dzień po prostu - uśmiechnął się sztucznie, po czym poszedł do swojego pokoju.

Ale się dużo dowiedziałam, no ale cóż, widocznie ma powód by nie mówić o tym co się dzieje w jego życiu. Wiedziałam, że coś jest nie tak, to było widać, tylko co... Dobre pytanie.

Byłam na tyle zmęczona całym dniem i moim złym samopoczuciem, że bez problemu oddałam się w objęcia Morfeusza.

***

O poranku czułam się o niebo lepiej, sen i oczywiście moja herbatka potrafią działać cuda. Wkładając na stopy ciepłe kapcie i piżamie poszłam do kuchni.

- Dzień dobry! - powiedziałam radośnie.

- Co Ty taka wesoła? - zapytał tata.

- Dobrze mi się dzisiaj spało i czuję się o niebo lepiej - odparłam.

September eveningOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz