s e i s

2.9K 115 61
                                    

Opuściłam Ciutat Esportiva Joan Gamper w niezbyt dobrym humorze, ponieważ żadne z dzieci nie przyszło na rozmowę, o której mówiłam.
W sumie powinnam nie być tym zaskoczona, ale miałam nadzieję, że ktoś z tych dwudziestu dwóch chłopaków, jednak przyjdzie i tym samym okaże mi ciepłe przyjęcie.

Niestety czekanie ponad godzinę w swoim gabinecie poszło na marne.

Żeby poprawić sobie samopoczucie postanowiłam w końcu wybrać się na zakupy.
Pogoda w Barcelonie wracała do normalnego stanu, słońce już mocniej świeciło, a chmury przybierały jaśniejszego koloru. W końcu zaczynało się robić tak, jak sobie to wyobrażałam przylatując tutaj.

Wiadłam do auta i ruszyłam do galerii.
Buszowałam po niej kilka godzin, wychodząc z każdego sklepu obładowana torebkami. Musiałam w końcu przestać ubierać się na czarno, ponieważ ten kolor przypominał mi o najtrudniejszym momencie w moim życiu, dlatego postawiłam na wszelkie kolorowe ubrania, jakie znalazłam i jakie mi się podobały, a ku mojemu zdziwieniu było ich naprawdę sporo.

Zadowolona chodziłam po La Maquinsta do czasu, kiedy na jednym z korytarzy nie spotkałam Neymara i jego siostry. Obecność dziewczyny nawet mi nie przeszkadzała, ale obecność chłopaka już bardzo, więc wpadłam na pomysł, że przejdę obok niech niezauważona chowając swoją twarz w torebkach, lecz nie byłam aż tak wysportowana, żeby utrzymać kilka toreb na raz w górze, dlatego wszystkie wypadły mi z rąk w momencie, gdy para przechodziła obok mnie.

— Świetnie. — warknęłam zła, kucając.
Nie dość, że zrobiłam z siebie widowisko to na dodatek wywołałam uśmiech na twarzy Brazylijczyka, który nawet nie kwapił się, żeby mi pomóc, a to było najgorsze, co mogłam zrobić.
Na szczęście jego siostra nie odziedziczyła po bracie tych okropnych genów i mało zastanawiając się pomagała mi pozbierać wszystkie rzeczy do kupy. Podziękowałam jej z wielkim uśmiechem na twarzy, a na piłkarza nawet nie popatrzyłam.

Nie chciałam denerwować się z byle powodu.

Modelka zaproponowała mi wspólny obiad, którego chcąc nie chcąc nie mogłam odmówić zważając na fakt, że kiedyś byłyśmy naprawdę dobrymi koleżankami, powiedziałabym nawet, że przyjaciółkami, więc robiąc to zachowałabym się niestosowanie.

Zaniosłam zakupy do samochodu i do niej wróciłam. Miałam nadzieję, że jej brat z nami nie pójdzie, ale poszedł i na dodatek usiadł na przeciwko mnie, więc musiałam oglądać jego fałszywą twarz podczas jedzenia, które z minuty na minutę przestwało mi smakować, gdy podniosłam na niego swój wzrok.

— Boże. — szepnełam do siebie, przymykając oczy.

— Od kiedy jesteś taka wierząca. — otworzyłam je słysząc szyderczy głos Neymara. Uśmiechnęłam się do niego sarkastycznie i nic nie mówiąc wróciłam do rozmowy z Raf, która w czasie posiłku toczyła się o tym, co dziewczyna robiła przez ostatni rok.

A robiła naprawdę dużo w porównaniu do mnie, bo ja jedynie co robiłam w tym czasie to albo spałam albo odwiedzałam moją mamę w psychiatryku, do którego teraz nie mogę jeździć, ponieważ terapia mamy mi tego zabrania.

Modelka natomiast latała po świecie, robiła różne sesje zdjęciowe, występowała w reklamach, a nawet zagrała w teledysku swojego ówczesnego chłopaka.

Między nami było niebo, a ziemia.
Mimo to rozmawiało mi się z nią fantastycznie, jak za dawnych lat.

— Wiesz, musimy umówić się sam na sam na taki wypad. — powiedziałam, na co ta pokiwała twierdząco głową.

— Tak, mam Ci jeszcze tyle do powiedzenia. — przytuliła mnie.
Odwzajemniłam jej gest, więc trwałyśmy w takiej pozycji przez kilkanaście lub kilkadziesiąt sekund do chwili, w której ktoś nam nie przerwał.

— Nie obejmuj jej tak, bo jeszcze się czymś zarazisz... jakaś głupotą na przykład. — skomentował jej zachowanie napastnik.

Przewróciłam oczami.

— Aha, to dlatego ona Cię nie przytula, rozumiem. — rzekłam, co spowodowało, że  na twarzy bruneta pojawił się lekki grymas, a na mojej szeroki uśmiech.

Uwielbiałam mu dogryzać tak, jak on mi. To było nasze hobby, które z czasem nieco zwolniło swoje tempo, bo nie robiliśmy tego już w tak okrutny sposób, jak kiedyś.

A kiedyś to był dramat, którego nawet nie chce sobie przypominać, bo się tego wstydzę.

— Do Twojej wiadomości przytula mnie. — 11 skrzyżowała ręce na piersi i lekko przechyliła się z krzesełkiem do tyłu. Modliłam się, żeby zrobiła to tak nie fortunnie i się przewróciła.

Moją modlitwa została wysłuchana, a Brazylijczyk z wielkim hukiem wylądował na podłodze.
Po całej restauracji rozniósł się mój perlisty śmiech, którego nie zamierzałam chamować i udawać, że w jakimś stopniu przejęłam się upadkiem tego człowieka.

Nie przejęłam się jego upadkiem społecznym, więc tym bardziej nie będę przyjmowała się tym.

— Boże, Neymar, nic Ci nie jest?. — szybkim krokiem podeszła do niego Rafaella i pomogła wstać. Miałam jej powiedzieć, żeby wyluzowała, ale słysząc jej zmartwiony głos zrezygnowałam.

Ta dziewczyna kochałam tego idiotę najbardziej na świecie, co nie powinno mnie dziwić, bo był on jej bratem, ale gdyby mój brat był taki, jak on, to chyba bym się go wyparła.
Na całe szczęście Matheo nie był w żadnym stopniu podobny do Neymara Juniora da Silvy.

Był jego całkowitym przeciwieństwem z czego niezmiernie się cieszyłam.

— Angie, przestań. — poprosiła mnie modelka, kiedy ja nie przestawałam się śmiać. Podniosłam ręce w geście obrony i się zamknęłam, ale nie na długo, ponieważ po chwili znowu wybuchłam gromkim śmiechem, którego znów nie mogłam pochamować.

— On jest taki głupi. — rzekłam, gdy byłam w stanie cokolwiek powiedzieć. — Naprawdę, Rafa. — mówiłam.
Złapałam się za brzuch, a wtedy niefortunnym trafem strąciłam szklankę z sokiem i się nim oblałam.
Nie byłam w stanie zareagować inaczej niż kolejnym napędem śmiechu, podczas którego zaczął towarzyszyć mi śmiech tego debila da Silvy, który nawet nie ukrywał swojego zadowolenia z takiego obrotu spraw.

— Wariaci. — przewróciła oczami Brazylijka i dołączyła do nas.

Byliśmy na świetniku innych ludzi, ale mnie to nie interesowało, ponieważ byłam do tego przyzwyczajona. Rodzeństwo w sumie też.

Rozstalismy się przy swoich samochodach i wróciliśmy do domu.
Rafaella i Neymar jechali za mną przez całą tę drogę, co mnie niezmiernie denerwowało, ponieważ co chwila słyszałam, jak piłkarz na mnie trukał.

Gdy zaparkowałam auto w miejscu, w którym zwykle to robiłam i z niego wyszłam nie wytrzymałam.
Przy nim nie potrafiłam trzymać nerw na wodzy.

— Przez całą drogę robiłeś mi idioto wstydu! — warknęłam, podchodząc do niego. Dotknęłam jego torsu, a następnie popchnęłam z całej siły do tyłu.

I zrobiłam to w taki sposób, że chłopak przewrócił się i uderzył głową o beton.

Jedyne co widziałam, to kałużę krwi i jego bladą twarz.

Boże, zabiłam go.

To się porobiło.
Love 💕

NEIGHBORS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz