🌷 Foletowy Bukiet 🌷

499 13 12
                                    

Ten roz będzie angst bo może być i co mi zrobisz?

---

*narrator POV*

Niemcy odkąd tylko dostał te kwiaty od Polski z kartką "dziękuję" wiedział już na pewno. Zakochał się. Kiedy tylko myśli o Polsce, o jego pięknym uśmiechu, głosie, pięknym wyglądzie. Nie wiedział co to wszystko znaczy, ale wpadł na pomysł.

Znowu da mu różę. Tym razem fioletową.  Ubrał się tak jak zwykle, aby nie wzbudzać podejrzeń. 

***

Polska siedział w kącie swojego pokoju.

~Czemu Węgry musiał akórat teraz pójść do sklepu?~ Myślał Polska.

Miał kolejny atak. To się dzieje coraz częściej. On się bał. Chciał już nie raz sięgnąć po to ostre narzędzie. Teraz chce tego jeszcze bardziej. Nie może. Jeo brat będzie smutny. On tego nie chcę. I Niemcy. On też może być smutny.

~Chociaż... On może tylko udawać... Może być taki sam jak jego ojciec...~ Myślał w kącie.

W kącie samotności.

***

Niemcy szedł już drogą do domu Polski. Kupił tylko jedną fioletową różę, ale sądził, że to wystarczy. W końcu nie są parą...

Niemcy był już przed domem Polski. Zadzwonił do bramy i czekał aż ktoś odpowie.

Cisza.

Zadzwonił jeszcze raz. Chyba znowu przyszedł w nieodpowiednim momencie.

Znowu cisza.

Już miał odchodzić kiedy na podwórko zajechał Węgry.

- Helló, Németország! (Witaj, Niemcy!) - Przywitał się wysiadając z auta.

- Hallo, Polen ist zuhause? Ich stehe da und niemand öffnet die Tür. (Hej. Jest Polska w domu? Bo stoję i nikt nie otwiera.) - Zapytał Niemiec.

-Ő van. Nem válaszol, mert valószínűleg teljes hangerőn hallgat zenét. (Jest. A nie odpowiada, bo pewnie znowu słucha muzyki na fulla.) - Odpowiedział miło Węgry.

Podszedł do bramy i ją otworzył. Zaprosił Niemcy do środka i poszedł po Polskę.

***

Polska wciąż był w kącie. Nie chciał z tamtąd wychodzić. W tamtym czasie wydawało mu się to najbezpieczniejsze miejsce na ziemii.

Nagle jego spokój, harmonię i ciszę, przerwało pukanie do drzwi.

- K-Kto tam? - Zapytał niepewnie.

Niech nikt mu nie przeszkadza.

-Én vagyok, Magyarország. Van vendéged. Gyere le a földszinten, rendben? (To ja, Węgry. Masz gościa. Chodź na dół, co?) - Zaproponował jego brat.

- Ale kto to? - Zadał inne pytanie.

- Németország.(Niemcy.) - Odpowiedział Węgry.

W Polsce nie wiadomo czemu wzbudziło to strach i złość i domieszka nienawiści. Nie chciał go tu widzieć. To nazista. On zasługuje na śmierć! On jest taki sam jak reszta jego rodziny!

- Nie chce go tu! - Krzyknął.

-Miért? ( Czemu?) -Zapytał zdziwiony Węgry.

- To jest Nazista! Nie chce go tu! - Krzyczał.

- Azt hittem, hogy kedveled egymást... (Myślałem, że ostatnio się polubiliście...) - Stwierdził.

- To się myliłeś! - Wykrzyczał.

***

Niemcy to wszystko słyszał. A już myślał, że będzie tak jak dawniej. Jednak się mylił. Po jego policzku zaczęły spływać powoli łzy.

Usłyszał jak Węgry schodzi ze schodów.

- Ich... ich muss gehen... Diese Blume sollte eigentlich für Polen sein, aber Sie können sie haben... Ist mir egal... (Ja.. Ja już pójdę... Ogółem ten kwiat miał być dla Polski, ale ty go sobie weź... Nie obchodzi mnie już to...) - Powiedział Niemcy kiedy Węgry wszedł do pomieszczenia.

Zaczął się powoli kierować w stronę drzwi wyjściowych.

- Rendben...viszlát... (No okej... To pa...) - Odpowiedział lekko zmieszany Węgry. - Talán haza kellene mennem? Talán csak kapuhoz? (Może cię odprowadzić? Chociaż do bramy? )-Zaproponował.

- Nein, Danke... Mir sollte es gut gehen... (Nie dzięki... Poradzę sobie.) - Powiedział i wyszedł.

Węgry stał tam z tą różą. Nie chciał jej zatrzymać. Niemcy chciał ją przecież dać Polsce. Nie powinien jej brać.

Wziął ją i włożył do wazonu. Nabazgrał coś na kartce i podszedł pod drzwi do pokoju Polski. Postawił tam wazon i oparł o niego kartkę.

~Time Skip do kolejnego dnia~

Polska obudził się o 5:34. Był głodny, bo wczoraj nie jadł kolacji. Nagle dotarło do niego co się wczoraj działo. Jego choroba nad nim zapanowała. Do jego oczy naleciały łzy. Płakał przez dobre 5 minut. Nazwał swojego przyjaciela Nazistą.

~Teraz już nic nie będzie tak jak dawniej!~ Skarcał się Polska.

Jak się już trochę uspokoił postanowił wyjść z pokoju. Miał cichą nadzieję, że Węgry znowu wyszedł na poranny spacer lub poszedł spotkać się z Austrią.

Kiedy otworzył swoje drzwi zobaczył wazon a w nim róża. Fioletowa róża. Był nieco zdziwiony.

Podniósł wazon i karteczkę i wrócił się do pokoju. Postawił wazon na ławie i się usiadł. Zaczął powoli i spokojnie czytać kartkę.

[ Róża dla Polski

Witaj! Tutaj Wegry! I nie. Ta róża nie jest odemnie. Jest od Niemca. Był tu wczoraj pamiętasz? Wyzywałeś go od Nazisty... Ale to nie jest ważne. To on ci ją dał. Nie wiem jakie słowa chciał ci przekazać za jej pomocą, bo nic o tym nie mówił i sam nie znam zaczania róż. Powiedział, że skoro ty jej nie chcesz to mogę sobie ją wziąść, ale chce aby to ty ją miał. Nie chcesz jej? Wyrzuć czy coś. Ja jej nie chce skoro miała być dla ciebie.

~ Węgry]

Polska zaczął płakać. Niemcy się tak o niego troszczy i poświęca swój czas, który mógł przeznaczyć na lepsze rzeczy, ale on wolał być z nim. A on go tak po prostu zaczął wyzywać od Nazistów i innych złych rzeczy. Czuł się jak potwór.

Szybko wziął telefon i napisał skromne małe przeprosiny, które przerodziły się w paragraf.

(Ogółem on to pisał do niego po Angielsku ale whatever.)

SłowiańskiPieróg:

Hej, sorka za wczoraj. Naprawdę nie chciałem. To nie jest tak jak myślisz. Ja wcale cię nie uważam za Nazistę... Nie jesteś zły. Jesteś najmilszym państwem jakie do tej pory mogłem spotkać. Proszę nie zostawaj mnie. Jesteś dla mnie ważny. Chciałbym ci powiedzieć dlaczego tak się zachowałem, ale się boję jaka będzie twoja reakcja. Już nie raz miałem przez to kłopoty. Nie chciałem. To było silniejsze ode mnie. Niemcy nie zostawiaj mnie. Bądźmy wciąż przyjaciółmi. Nie chcę cię stracić.

Polska czekał na odpowiedź. Po około 10 minutach odczytał. Polska czuł jak przyśpiesza mu serce.

~ On już nie chce mnie znać... ~ Pomyślał z łzami w oczach.

:KiełbasianySzwab

Jutro, park, wiesz gdzie, masz mi wszystko powiedzieć.

:KiełbasianySzwab

Proszę...

SłowiańskiPieróg:

Okej...

---

Wgl dla tych co są JunkShook to już tłumaczę. Jak byli mali to się częściej ze sobą porozumiewali i dlatego oboje mówili do siebie w swoich ojczystych językach, ale teraz po kilkunastu latach już zdążyli pozapominać ich jezyki, gdyż nie zwracali tak na to uwagi.

OneShots - Rose - Gerpol [ZAKOŃCZONE!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz