Prolog

1.5K 52 13
                                    

Wysiadła na lotnisku O'hare. Trzymała tylko jedną torbę z wielkim logo markowej firmy. W niej było kilka sztuk ubrań: t-shirt 'ów, spodni i bielizny, dwie pary butów oraz kosmetyczka. Jak na dziewczynę w jej wieku bardzo ubogi bagaż, swoje jednak ważył. Chwilkę czekała przed lotniskiem , aż w końcu wybrała jedną z taksówek. Podała adres kierowcy i rozsiadła się wygodnie na tylnym siedzeniu. Coś jednak nie pozwalało jej się do końca zrelaksować. Może to fakt, że nie powiadomiła o swoim wyjeździe rodzinę? A może coś innego?

Taksówką pojechała pod główny Departament Staży Pożarnej Chicago. Wielki budynek, przed którym stała, miał zacząć jej przygodę. Chociaż dla niej zaczęła się ona już w momencie wejścia do samolotu - kierunek Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.

No dalej dziewczyno. Dasz radę!

Weszła do środka pewnym krokiem. Na recepcji zapytała o szefa Richarda Ford'a. Miła kobieta, w białej bluzeczce z podwiniętymi rękawami, zaprosiła ją do windy. Pojechały na drugie piętro, na końcu korytarza z brązowymi drzwiami miało się odbyć jej spotkanie, musiała jednak zaczekać, o co poprosiła ją kobieta.Gdy tak czekała, w środku coraz bardziej stres zaciskał jej żołądek. Była to też wina głodu, jednak wiedziała, że i tak nic by teraz nie przełknęła. Co chwila przed nią przechodzili ludzie ubrani w mundury, czy po prostu zwykła odzież z emblematem straży pożarnej. Już niedługo i ona miała założyć podobny, bardzo jej to odpowiadało. Uśmiechała się co chwila, widząc przechodzącego strażaka.

- Pani Siemińska? - rozległ się donośny głos. W drzwiach stał mężczyzna, ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Postawny, dobrze po pięćdziesiątce, z pewnością kiedyś był strażakiem. Wskazywały na to duże ręce, szorstkie w dotyku. Ciężko pracowały w czasach jego świetności, teraz pewnie tylko służyły do podpisywania dokumentów czy witania gości, takich jak ona. Gdy drzwi gabinetu zamknęły się, oboje zajęli krzesła po przeciwnych stronach biurka. - Witamy w CFD ( Chicago Fire Departament ), mam nadzieję że jest Pani gotowa na naukę?

- Tak. -odparła, robiła co mogła, aby zapanować nad tym wszystkim co teraz działo się z jej ciałem, ale nie do końca jej wychodziło. Była podekscytowana, wystraszona i zdziwiona. Głos jej drżał, mimo tego potrafiła bezbłędnie posłużyć się językiem obcym.

- Jak długo jest Pani strażakiem? - głos mężczyzny znów zadudnił w jej uszach

- Kilka lat. Tak na poważnie od dwóch. To wyróżnienie, że mogę tu być, zawdzięczam chyba swojemu szybkiemu przystosowaniu. - odparła, z minuty na minutę czuła się coraz pewniej

- Oby! Tutaj ładna buzia nie wystarczy. - To zdanie było jak policzek.

Że co?

Nienawidzi, kiedy sugeruje się jej, że to co osiągnęła w życiu zawdzięcza tylko swojej urodzie. To prawda jest ładna, nawet bardzo, jednak nigdy tego nie wykorzystywała. No może raz, w szkole średniej, ale to był dla wspólnego dobra. Mianowicie miała przekonać nauczyciela do zmiany daty sprawdzianu, wszystkim tak zależało ze się zgodziła. Po lekcji podeszłą do niego, ładnie poprosiła, a gdy spojrzał na nią, podarowała mu uśmiech numer pięć oraz pomachała długimi rzęsami. Zgodził się bez warunków i dodatkowych argumentów, jednak potem już nigdy...

Według niej nie była, aż tak piękna. Długie włosy w kolorze późnego kasztanu, zielone oczy stłumione lekką szarością, cera śniada, jakby właśnie wróciła z wakacji. Szczupła, ale nie chuda, co zawdzięczała ćwiczeniom na siłowni, pięć razy w tygodniu. Po prostu o siebie dbała.

Zawsze jednak jest ktoś kto wykorzysta jej urodę jako argument...

- Nie zamierzam pracować tu buzią, a mięśniami. Jestem strażakiem, nie modelką! - te słowa wypadły z jej ust jak pocisk. Nawet długo nad nimi nie myślała.

- To dobrze. - westchnął z uśmiechem Richard - Tak więc...

Rozległo się pukanie.

- Hej... O nie wiedziałem, że jesteś zajęty... - Do pokoju wszedł mężczyzna, czarnoskóry, dobrze zbudowany. Chciał się wycofać, ale Ford powstrzymał go i zaprosił gestem do środka.

- Nie, nie! Bardzo dobrze że jesteś Boden. Pozwól, że ci przedstawię. - Kiedy dziewczyna tylko usłyszała zwrot "pozwól że ci przedstawię" od razu wstała. - To jest twój nowy strażak, Alice Siemińska. - już drugi raz wypowiadał jej nazwisko tym razem lepiej mu poszło.

- To Szef Batalionu Wallace Boden, pani szef. - Ford odsuną się robiąc miejsce przyszłym współpracownikom.

- Bardzo mi miło. Cieszę się, że będę mogła uczyć się od Pana. - wyznała pogodnie.

- Mnie również. Ty jesteś tą dziewczyną z wymiany? - odpowiedziała tylko skinieniem głowy - Więc widzimy się jutro rano, nie spóźnij się! - niski głos szefa brzmiał groźnie, ale dodał na końcu uśmiech co uspokoiło i tak wystawione na próbę nerwy dziewczyny.

- Dobrze wracajmy do papierkowej roboty. - Szef Ford znów zasiadł za biurkiem.

Po przerobieniu całej formalności, szef Ford, życzył Alice szczęścia i zasugerował pomoc w razie jakichkolwiek kłopotów. Dziewczyna nie wiedziała czy mówił to na poważnie, czy tylko dlatego, że spodobała mu się. Nie była pewna, więc tylko podziękowała odchodząc.

Departament w ramach wymiany, zadbał także o mieszkanie dla niej. Zawiozła ją tam taksówka. Małe mieszkanko na poddaszu bez luksusów, łazienka z prysznicem, kuchnia otwarta na powiedzmy salon (była w nim tylko sofa i stolik) oraz pokój z łóżkiem i szafą. Brak telewizora jej nie przeszkadzał raczej rzadko oglądała. Sprawdziła czy działa wi-fi. Uff... działało. Teraz szybki prysznic i trzeba iść spać, lot ją wymęczył, a jutro musi być w pełni sił. Jutro zacznie się jej American Dream.



Dla miłośników CHICAGO FIRE! I nie tylko!

Pierwszy raz piszę w ten sposób, znaczy jako obserwator. Nie wiem czy mi wyszło...?

Jeśli ktoś chciałby mnie jakoś poprawić, coś podpowiedzieć czekam na komentarze.

Mile widziane również ⭐!!!

(Jeśli ktoś śledzi losy bohaterów CF, to ten fanfiction nie jest do końca zgodny z obecnym sezonem. Wymyśliłam go jeszcze w trakcie poprzednio, czyli szóstego)

Chicago Fire- Exchange girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz