»1

1.7K 131 37
                                    

Freya Mitchell, ślizgonka półkrwi zamieszkała na Lavender Hill 28/6 w Londynie, żegnała się na dworcu King Cross ze swoim niemagicznym ojcem Robertem Mitchellem.

Nie, nie tak to wyglądało.

Freya Mitchell po prostu zabrała z rąk mężczyzny kufer i klatkę z nadpobudliwą płomykówką, posłała mu lekki uśmiech i przeszła przez barierkę pomiędzy peronami 9 a 10 nie oglądając się za siebie.

Będąc już na peronie 9 i 3/4 również nie rozglądała się w poszukiwaniu swoich znajomych, jak większość uczniów.

Powód? Po prostu ich nie miała.

Nie żeby jej to przeszkadzało.

Swoje kroki skierowała od razu do pociągu, lekko ksztusząc się przez dym wydobywający się z komina lokomotywy. Odgarnęła niesforne kosmyki swoich rozjaśnianych włosów za ucho, i weszła do pociągu lewitując za sobą swój bagaż.

Jej celem było teraz znalezienie całkowicie pustego przedziału który mogłaby sobie przywłaszczyć. Nie powinno być to trudne piętnaście minut przed odjazdem pociągu, o tej porze wszyscy jeszcze byli na zewnątrz.

Los jej sprzyjał, bowiem już drugi minięty przedział był puściuteńki, i lśnił czystością.

Machnęła różdżką, i jej kufer znalazł się już na górnej półce. Drugi raz machnęła, a uchylił się, i wyleciał z niego puchaty, czarny koc, który dziewczyna pochwyciła i położyła na siedzeniu przy oknie, gdzie chwilę później usiadła.

Klatkę z sową postawiła na podłodze przedziału, oparła głowę o szybę i nakryła sobie nogi kocem.

Zapowiadał się dobry rok. I Freya była na niego gotowa.

A przynajmniej tak myślała.

***

- Zbliżamy się do szkoły, przeb...POBUDKA MITCHELL! - Znudzony Draco jako prefekt musiał przejść się po pociągu, a widząc śpiącą dziewczynę nie mógł się powstrzymać i wrzasnął na cały głos.

Freya gwałtownie podskoczyła, uderzając skronią o okno, syknęła z bólu i spojrzała na Malfoya najbardziej morderczym zaspanym wzrokiem jaki miała w ofercie. Widząc jego zadowolony uśmiech prychnęła tylko, i gestem wskazała mu, aby wyszedł.

- Idiota - wymamrotała, i wyjęła z podręcznego plecaczka szkolne szaty, po czym machnęła różdżką blokując drzwi, zaciągnęła zasłony i zaczęła się przebierać.

Bardzo podobały jej się kolory jej domu - butelkowa zieleń działała uspokajająco, a srebrny był jej ulubionym kolorem odkąd pamięta. Czasami zastanawiała się czy to przez tę wszechobecną czerwień gryfoni nie potrafią usiedzieć chwili w jednym miejscu. Później jednak dochodziła do wniosku, że to tylko jeden z czynników.

Kiedy pociąg zaczął zwalniać, a za oknem przewijały się już domy Hogsmeade, blondynka właśnie kończyła pakować swoje rzeczy, i zarzuciła sobie plecak na jedno ramię. Drugą ręką złapała metalową rączkę klatki, i wyszła na korytarz tak jak mnóstwo innych uczniów.

Nie lubiła tłumu, ale póki nikt jej nie zaczepiał, było dobrze.

Przeczekała, aż zrobi się nieco luźniej, i wyszła na stację. Od razu uderzył ją chłód wrześniowego wieczoru - miała na sobie tylko koszulę, sweterek i szatę, a temperatura na pewno wynosiła koło 10 stopni Celsjusza.

Wzdrygnęła się, i szybkim krokiem poszła w kierunku wozów prowadzonych przez testrale, które niestety widziała.

Za każdym razem, kiedy patrzyła na chude, przerażające zwierzęta przypominała sobie wyraz twarzy jej matki, kiedy umierała.

To było jej fatum, dlatego taka się stała.

Wsiadła do najbliższego powozu, i westchnęła cicho, przypominając sobie, że nie może on odjechać, kiedy nie jest przynajmniej w połowie zapełniony.

Słyszała już głosy, których źródło się przybliżało, nawet je rozpoznawała. Oto wielki Draco Malfoy ze swoją elitą i jej współlokatorką. Ciekawe czemu tak późno, zawsze byli jednymi z pierwszych przepychających się w stronę wyjścia z pociągu.

Zauważyli ją. Draco zmarszczył brwi, ale wsiadł do środka i to samo zrobiła reszta. Zapadła niezręczna cisza, i nikt nie kwapił się, aby ją przerywać.

Przeszkodziła im. Jak zawsze, albo jej nie zauważali, albo specjalnie przerywali chcąc dać jej do zrozumienia, że nie jest mile widziana.

Kiedy powóz ruszył, ktoś nagle się odezwał.

- Hej, Freya startujesz w tym roku do drużyny? - Blaise Zabini siedział naprzeciwko niej i wpatrywał się w nią swoimi brązowymi oczami.

Blondynka szybko odchrząknęła, i otworzyła usta aby odpowiedzieć, ale ktoś ją uprzedził.

- No jasne, prawda Freya? W tym roku musimy skopać tyłki gryfonom, a ty jesteś najlepsza. - Teodor Nott uśmiechnął się do niej ciepło ignorując spojrzenie Draco.

- Tak, zamierzam startować. - powiedziała, i odwzajemniła uśmiech Notta - Tylko w tym roku musimy się wziąć do roboty, bo Potter będzie grać.

Teodor zaśmiał się.

- Święty Potter sam pucharu nie zdobędzie, a tyle na ile się orientuję to nie będą mieli w tym roku dobrego składu. Prawda Draco?

Blondyn wzdrygnął się słysząc swoje imię, i pokiwał głową, po czym wymienił spojrzenia z Blaisem. Oboje mieli nietęgie miny.

- Teo, miałem nadzieję, że dobrze mnie zrozumiałeś w pociągu. Prawdopodobnie w tym roku nie będę grać. Mam ważniejsze sprawy na głowie. - powiedział podkreślając ostatnie słowa, i sugestywnie patrząc na swoją lewą rękę.

Freya nie była głupia. Ona wiedziała, co mogło się kryć pod rękawem szaty Draco. I przeraziło ją to.

Sądziła, że Czarny Pan nie posunąłby się do obdarowywania znakiem szesnastolatka. Najwidoczniej jednak myliła się, a Draco został wybrany. Wolała nie wiedzieć jaką misję ma do wypełnienia, i czy może skończyć tak jak jej ukochana ciotka.

Popatrzyła na Malfoya wzrokiem pełnym strachu, a on to zauważył. Spiął się i zmrużył oczy. Chwilę tak na nią patrzył, a potem musiał coś sobie przypomnieć,bo momentalnie się rozluźnił, i nawet posłał jej pewny siebie uśmiech.

Bo tylko Draco Malfoy był w stanie  wywyższać się tym, że jego rodzina żyje. Mimo ojca w więzieniu.

Nawet nie zauważyła kiedy powóz się zatrzymał. Z letargu wyrwał ją dopiero Teodor Nott, który podał jej rękę aby pomóc jej wysiąść. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, ale przyjęła jego wypielęgnowaną dłoń, i zeskoczyła ze stopnia.

Miała dziwne wrażenie co do zachowania bruneta. Gdyby nie poważne miny wszystkich i problem Draco, stwierdziłaby, że się z kimś założył.

Ale w obecnej sytuacji to przecież niemożliwe, prawda?

serce z marmuru • teodor nottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz