13. 6 października - Przewodnik po kłamaniu Wieżowej Dziwki

86 2 2
                                    

Poniedziałek, 6 października, Dormitorium 7-rocznych Dziewcząt

Spostrzegawcza Lily: Dzień 21

Suma Obserwacji: 136

Rzeczy Do Zrobienia:

1] Wyjść z łóżka... ostatecznie.

2] Ubrać się... ostatecznie.

3] Zejść na śniadanie... ostatecznie.

4] Przygotować się fizycznie, emocjonalnie, duchowo itp. na prezentację z Antycznych Run, która ma mieć miejsce za trzy godziny.

5] Przygotować się fizycznie, emocjonalnie, duchowo itp. na ponowne spotkanie z obecnie podminowanym przyszłym mężem Amosem Diggorym, na wspomnianej prezentacji z Antycznych Run.

6] Spróbować przekonać wspomnianego przyszłego męża, żeby nie był już podminowany.

7] Spróbować rozgryźć dlaczego wspominany przyszły mąż ma prawo do bycia podminowanym, kiedy to nie on był sumiennie ignorowany i znieważony, będąc wczoraj w straszliwej ilości bólu.

8] Oddychać.


Później, Śniadanie w Wielkiej Sali

Spostrzegawcza Lily: Dzień 21

Suma Obserwacji: 137

Kiedy w końcu zeszłam na śniadanie – w myślach męcząc się prezentacją z Antycznych Run po raz milionowy tego poranka, chociaż jestem pewna, że już się nią nie denerwuję. Naprawdę nie martwię się nią. Jesteśmy z Amosem spektakularną drużyną. Idealną. Bezkonkurencyjną. Wiemy wszystko. Wszystko mamy oklepane. Ja tylko... przygotowuję się. Nigdy nie można być za bardzo przygotowanym – Marley siedziała samotnie przy stole Gryffindoru, przeżuwając grzankę i jak zwykle czytała Proroka.

- Hej – odezwałam się, stając za nią. Podskoczyła niemal dziesięć metrów w powietrzu.

- Lily! – zawołała, przyciskając rękę do piersi. – Na brodę Merlina, czemu tak się do mnie podkradasz?

- Nie podkradałam się – zaprzeczyłam, opadając na miejsce obok niej, kładąc torbę na podłodze. Posłałam jej uśmieszek. – Widocznie jesteś dziś trochę nerwowa.

Oczywiście żartowałam – o jej nerwowości – ale byłam zaskoczona, kiedy zamiast się roześmiać, Marley potaknęła i pochyliła się do mnie, mówiąc cicho, wzrok przesuwając na drugą stronę sali.

 – Widzisz tamtego faceta? – Wskazała głową na stół Ślizgonów. Uniosłam wzrok, natychmiast natrafiając na przeszywające spojrzenie dość przystojnego blondyna tam siedzącego. W chwili, kiedy spotkały się nasze spojrzenia, odwrócił wzrok. – Robi tak przez cały poranek – powiedziała Marley, wzdychając lekko. – Przyprawia mnie to o dreszcze.

- Może mu się podobasz – zasugerowałam z uśmiechem.

- Jakoś w to wątpię – odparła sucho Marley, raz jeszcze wędrując wzrokiem do stołu po drugiej stronie sali. – Jest Ślizgonem. A poza tym, jest w mojej klasie transmutacji i pomimo faktu, że jestem całkowicie serdeczna, on zawsze jest dla mnie wredny. Czy mam coś na twarzy? Może o to chodzi?

Spojrzałam na nią i potrząsnęłam głową.

- Nic nie ma.

- Kurde – przeklęła, zwieszając głowę. – Miałam nadzieję, że o to chodzi. Pewnie rozważa moje morderstwo czy coś. – Zaśmiałam się, kręcąc głową. Marley zrobiła do mnie minę. – A ty dlaczego zeszłaś tak późno? – zapytała, po czym szybko się poprawiła. – Nadal wcześnie, ale później niż zazwyczaj.

Commentarius [tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz