Mam na imię Diana.
Jestem regentką.
A wy pewnie nie wiecie, o co mi chodzi, nie?
A ja mogę powiedzieć, że wiem aż za dużo. Mimo tego, że mam dopiero 14 lat, jestem w oddziale Fioletowych. Ci, którzy wiedzą, o co chodzi, stwierdzą, że to niemożliwe.
A jednak!
***
Dlaczego sny się kończą... - pomyślałam, otwierając oczy i podnosząc się na łokciu, żeby wyłączyć dźwięczący budzik.
-Bądź ty już cicho! - krzyknęłam na Bogu ducha winny...
Stop.
Na winny przerwanie mi błogiego snu budzik.
Jak jakaś telepatka do pokoju wparowała Idis - moja najlepsza przyjaciółka.
- Co ty jeszcze robisz w łóżku, dziewczyno? - słysząc jej ton, wiedziałam, że będzie mi znowu wytykać późne zwleczenie się z łóżka (bo wstawaniem nie mogę tego nazwać).
-A idź mi, ty wesolutki rany ptaszku - odmruknęłam jej w odpowiedzi, na co ona wybuchnęła śmiechem.
- Nie obrażaj się, tylko wstawaj, bo przegapisz śniadanie.
-Nareszcie użyłaś dobrego argumentu! - Już wyobraziłam sobie naleśniki z dżemem...
Idis pokiwała głową z uśmiechem i wyszła z pokoju.
Ja natomiast wystawiłam swoje (ponoć długie) nogi spod kołdry, i ruszyłam do szafy. Po chwili wahania ubrałam czarne jeansy i fioletową koszulkę z krótkim rękawem. Ubrałam trampki i poszłam na jadalnię.
***
- No! Czekaliśmy na ciebie, Diana! - krzyknęła Idis, gdy tylko weszłam do pomieszczenia.
Przywitałam się z wszystkimi i podeszłam do swojego miejsca - między Idis a Thony'm.
I zobaczyłam szatański uśmieszek Idis.
- Więc - zapytała dziewczyna, przeciągając "ę" - dla kogo się tak wystroiłaś, co?
- Idis, ja się tak prawie zawsze ubieram - Thony odchrząknął, zakrywając usta dłonią, aby ukryć uśmiech.
- Niech ci będzie - stwierdziła.
O nie.
Ona się dalej uśmiechała.
Nie, proszę, Boże, nie!!
Nie chcę umierać, jestem za młoda na śmierć z rąk - a raczej pomysłów - Idis!
Zostawiając swoje uczucia dla siebie, sięgnęłam po 2 naleśniki i zaczęłam smarować je dżemem. Co chwila zerkałam na Idis, ale ta jadła śniadanie z tym swoim uśmieszkiem na twarzy.
Ona coś knuła, i wiedziała, że wiem...
Albo po prostu miała głupawkę.To też było możliwe.
***
O 7.30 musieliśmy wyjść do szkoły. I wiecie? Dla regentów szkoła nie jest przymusowa. A ja do tej pory się zastanawiam, dlaczego jej nie olałam i nie zostawiłam sobie więcej czasu na treningi. No cóż...
W drodze do szkoły się wyłączyłam i myślami wróciłam do tamtego dnia...
:V:
Dzień wcześniej w szkole ogłoszono, że nazajutrz swoją obecnością zaszczyci nas sam oficer regent, aby wybrać nowych kandydatów.
Jeszcze nigdy nie byłam tak podekscytowana!
Oficer miał przyjść do naszej klasy na trzeciej lekcji, co oznaczało, że odwiedzi nas na geografii.
Będę grzeczna...
/Time skip - Trzecia lekcja/
- Diana.
- Tak, proszę pana? - zapytałam, patrząc na nauczyciela.
-Przejdź do ławki pod oknem, napiszesz zaległą kartkówkę.
- Przepraszam, ale nie jestem na dzisiaj przygotowana - odpowiedziałam. - Czy mogłabym napisać ją na następnej lekcji?
- Nie - odpowiedział twardo nauczyciel.
Zestresowałam się. Niewiele umiałam, musiałam jakoś odsunąć tę kartkówkę w czasie!
- Nie chcę podważać pańskiego rozkazu, ale wedle regulaminu mam dwa tygodnie, aby napisać...
- Masz jeszcze coś do powiedzenia?! - krzyknął nauczyciel. Coś krzyczał, ale ja nawet nie słuchałam dokładnie - patrzyłam na niego i starałam się nie wybuchnąć. Gdy skończył, ja podniosłam się ze swojego miejsca, cały czas na niego patrząc, i z lodowatym spojrzeniem strząsnęłam prawą dłonią niewidoczny pył z mojego lewego ramienia. Nie był to miły gest - wyrażał dużą pogardę. Wzięłam kartkę i poszłam do ławki, którą mi wskazał.
/Time skip - Apel/
Staliśmy wszyscy na placu, a jakiś regent wyczytywał nazwiska.
- Anthony Rawell. Bianca Lancaster. Idis Russel.
Nie! Tylko nie Idis! Została wyczytana jako trzecia, czyli ostatnia! Nie...
Nagle oficer regent podniósł się.
- Jak wiecie, co roku wybieram trzech nowych regentów - Jego melodyjny głos rozniósł się po placu. - Jednak w tym roku postanowiłem zrobić wyjątek - popatrzył na mnie.
A ja zrozumiałam , co się dzieje.
- Diano Trevor, jesteś czwartą wybraną osobą. Wszystkim wybranym gratuluję, spotkamy się dzisiaj o 16.00 w Głównym Domu.
:V:
- Diana! - usłyszałam moją przyjaciółkę. - Gdzie ty odleciałaś?
- Co? - zapytałam niezbyt mądrze, patrząc na Idis.
- Pytam, czy ci czegoś przypadkiem nie dosypali do dżemu - zaśmiała się dziewczyna.
- Wiesz - popatrzyłam na nią zabójczo. W środku śmiałam się jak głupia do sera. - Przy śniadaniu jakoś się tak dziwnie uśmiechałaś... Nie majstrowałaś ty przy moim śniadanku?
- Ja? No co ty... - powiedziała Idis, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
Roześmiałam się, a ona chwilę później. Szłyśmy korytarzem, śmiejąc się.
I nagle poczułam, że o coś bardzo mocno uderzam i tracę równowagę - mocne uderzenie!
W ostatnim momencie ktoś złapał mnie za nadgarstek.
Podniosłam oczy.
- Thony?
********
HA!
Polsat :3
postęp jest - 719 słów ;)
do następnego!
CZYTASZ
Wybrana
AdventureChciałam tego. Naprawdę. Wtedy ich życie wydawało mi się idealne... Teraz już tak nie jest. Bo każda gwiazda kiedyś gaśnie.