Idis
Obudziłam się wcześnie, jak zwykle zresztą. W duecie, jaki stanowiłyśmy z Dianą, ona była nocnym markiem, a ja - rannym ptaszkiem. Zmierzałam w kierunku jej pokoju, żeby obudzić ją jak zwykle. Moim zwyczajem - według Diany wieśniackim, aczkolwiek nie do końca obchodziło mnie jej zdanie na ten temat - weszłam do niej bez pukania.I dziękuję Wszechświatowi, że nie odezwałam się na samym początku.
Diana leżała na łóżku, jednak nie sama. Obok niej - chociaż w sumie to pod nią - leżał Thony.
Bez koszulki.
A ja, jako człowiek myślący, skorzystałam z sytuacji i zrobiłam kilka zdjęć.
Sprytnie, nie?
Jacy oni są ślepi, jak można nie widzieć tak oczywistych rzeczy! Pasowali do siebie jak dwie krople wody, jednak uparcie twierdzili, że są pRzYjAcIóŁmI.
Ja wiem i będę wiedziała swoje, i jeszcze będę ciotką.
Stwierdziłam jednak, że dosyć tego dobrego, i że pora troszkę się zabawić.Diana
- No a już myślałam, że przyjdzie mi umrzeć wcześniej niż zobaczę was razem! - usłyszałam wesoły głos Idis od strony drzwi.
Ta mała wredota macedońska przerwała mi mój wyjątkowo wygodny sen, bredząc od rzeczy.
O tej porze ciężko nie zobaczyć mnie i łóżka w jednym miejscu, i ona dobrze o tym wie.
Jednak po chwili doszło do mnie, że pode mną coś się rusza, a z tego co wiem, moje łóżko raczej nie miało takich umiejętności.
Jeszcze.
A potem doszły do mnie wspomnienia z ostatniej nocy.
Koszmar, Thony, prośba.No to jestem w dupie.
Zerwałam się do siadu jak oparzona, a Thony, który leżał tej nocy pode mną, nie zdawał sobie sprawy z tego, że dzisiejszy dzień będzie pełen podtekstów i przytyków.
Biedaczek.
Bardziej współczułam jemu niż sobie.
Thony otworzył oczy, popatrzył w sufit, potem na mnie.
Uśmiechnął się tak, że moje serce wylądowało za oknem.
A potem zobaczył Idis, stojącą pod drzwiami, i zorientował się co ona zobaczyła.
I że to, co widziała ona, było dalekie od rzeczywistości.
- To... Tonietakjakmyślisz! - wypalił.
No, tak, nie ma to jak zacząć od czegoś przekonującego.
- Ja myślę, że zaraz jest śniadanie a ja jestem głodna - stwierdziłam, patrząc na Idis. - Chciałabym się przebrać, więc czy z łaski twojej wyszłabyś?...
Idis otworzyła usta, potem je zamknęła, jeszcze raz otworzyła, mruknęła coś w stylu "już nawet mi poshipować nie dadzą" i wyszła.
Popatrzyłam na Tony'ego.
- Przepraszam - wyszeptałam, patrząc na swoje dłonie.
Jednym z powodów było moje poczucie winy, jednak drugim powodem był Tony we własnej osobie, bez koszulki.
A tak wyglądał naprawdę ładnie.Zamknij się, rozumie.
- Ale za co mnie przepraszasz? Nic się nie stało, naprawdę...
Nie byłam w stanie powstrzymać śmiechu.
Panicznego śmiechu.
- Diana? Co się stało?
- Nie rozumiesz? To jest Idis. Jeżeli jeszcze tego nie zrobiła, to właśnie rozpowiada wszystkim, jaki to nasz "ukryty związek" - narysowałam palcami cudzysłów w powietrzu - jest piękny.
- Ale... Ale to nie jest prawda, przecież my jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi...Skoro sama myślałam, że tak było, to dlaczego serce zabolało mnie, słuchając tych słów?
- Tak, ale co Idis widzi, to Idis mówi, a co Idis mówi, nie zawsze zgadza się z prawdą - powiedziałam. Tony otworzył usta, lecz zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, powstrzymałam go:
- To jest Idis, tego nie zrozumiesz.Tony
Nie rozmawialiśmy długo, zdecydowaliśmy pójść na śniadanie razem, żeby zaprzeczyć plotce, którą Idis prawdopodobnie rozsiała, gdzie tylko się dało. Musiałem się przygotować na śniadanie. Zmieniłem dresy na jeansy i czarny T-shirt. Do tego ubrałem czarne adidasy i wyszedłem z pokoju. Jako, że pokój Diany był niedaleko, zdecydowałem, że podejdę po nią, żebysmy na stołówkę weszli razem. Już miałem zapukać do drzwi, gdy te nagle się otworzyły, a ja poczułem delikatne uderzenie. Usłyszałem "przepraszam" a zaraz po tym serię mamrotanych pod nosem przekleństw pod nieznanym mi adresem.
- Ludzie już nawet chodzić nie umieją, kto tu się w ogóle do mnie... A, to ty - powiedziała Diana.
- Przepraszam, nauczę się chodzić - odpowiedziałem uśmiechając się. Diana spuściła delikatnie głowę.
I właśnie to mnie zaniepokoiło.
Ta dziewczyna, pewna siebie, w każdej chwili gotowa podjąć ze mną kolejna wojnę na sarkazm, opuszczała głowę.
- Diana? Wszystko w porządku?
- Tak, czemu pytasz? - odpowiedziała, podnosząc głowę z uśmiechem na twarzy.
Nie tym uśmiechem, który kochałem.
I zaczerwienionymi oczami.
- Diana? Płakałaś? - zapytałem zaniepokojony.
- Nie - próbowała odwrócić głowę, ale przytrzymałem delikatnie jej podbródek, unosząc go do góry.
- Co się stało? - zapytałem. Mimo, że byłem jej najlepszym przyjacielem, niemalże nigdy nie widziałem jej płaczącej.
Oprócz dzisiejszej nocy...
- Nic się nie stało, przecież mówię. Zamierzasz tak przede mną stać? Jestem głodna, jeżeli sam się nie odsuniesz, to ja to zrobię - powiedziała, krzyżując ręce na piersiach.
- Dobrze, dobrze - wiedziałem, że teraz nic nie uda mi się z niej wyciągnąć, postanowiłem porozmawiać z nie później.
- Chodźmy na śniadanie.Weszliśmy razem do stołówki, gdzie mogliśmy zauważyć radosną Idis wcinajacą z zapałem kanapki. Usiedliśmy na swoich miejscach, zauważeni przez naszą przyjaciółkę, która przez resztę śniadania obserwowała nas oboje. Ja jednak skupiłem się na Dianie, która myślami była gdzieś daleko.
- Diana, jestem pewien że zaraz przekroisz talerz - powiedziałem, widząc jak Diana po przekrojeniu kromki nie przestała kroić nożem.
Podniosła na mnie nieobecny wzrok znad swojego talerza, popatrzyła na mnie przez chwilę, jakby nie rozumiała co do niej mówię.
- Zaraz przekroisz talerz - wskazałem na dłoń, w której trzymała sztuciec.
- Em, tak, tak, faktycznie - powiedziała. Jej stan martwił mnie coraz bardziej. Czy na pewno wszystko było w porządku?W drodze do szkoły Idis cały czas coś mówiła: a to o jakimś zadaniu, a to o jakiejś ploteczce; Diana odpowiadała jej tylko krótkimi pomrukami.
- Co jest, kochana, zły dzień? - zapytała Idis.
- mhm.
- Nie wyspałaś się? Czy działo się coś, o czym powinnam wiedzieć? - Idis spojrzała na Dianę w ten sposób.
Mogła tego nie robić, mogła tego nie robić...
- Idis. Kocham cię jak siostrę, ale mam naprawdę zły dzień, więc jeżeli nie przestaniesz rzucać dziwnymi podtekstami, to nie skończy się to dla ciebie dobrze - powiedziała głosem, który zwiastował kłopoty.
- Okej, przepraszam... - powiedziała skruszona Idis.
Przez resztę drogi do szkoły żadne z nas nie odezwało się ani słowem.W szkole sytuacja prawie się nie zmieniła - Diana nadal przez większość czasu milczała, a nauczyciele nie zwracali nawet uwagi na to, że nie robiła notatek - Diana uczyła się bardzo dobrze, ciężko było mi zrozumieć gdzie ona mieściła całą swoją wiedzę.
Zadzwonił dzwonek na przerwę, mimo to Diana nadal wpatrywała się w spływające po szybie krople deszczu - przed chwilą zaczęło padać.
Zastanawiałem się, co może zaprzątać jej myśli.
Mimo, że pozornie Diana była jak otwarta książka, ja znałem strony, które dla innych były zamknięte.
A i tak wiedziałem naprawdę niewiele.
Zastanawiając się, jak wydobyć z niej jej uczucia, podeszłem do niej i delikatnie dotknąłem jej ramienia.Diana
Od rana nie mogłam odpędzić się od uporczywych myśli w mojej głowie.
Myślałam o zbliżającej się powoli misji, jednak więcej myślałam o dzisiejszej nocy.
I o tym, jak wiele zrobił dla mnie Tony.
Nie potwierdzę, nie zaprzeczę, pomyślałam. Ten sen to niekoniecznie coś, do czego chciałam wracać.
Jednak moje myśli nadal krążyły wokół Tony'ego.
Był moim przyjacielem, od kiedy podczas pierwszego sparringu rzuciłam go na podłogę.Nagle poczułam jak ktoś delikatnie dotyka mojego ramienia. Chwyciłam potencjalnego wroga za rękę, wykręciłam ją, wskoczyłam na plecy przeciwnika, i...
Przewróciłam Tony'ego na ziemię, przyciskając jego policzek do podłogi, zanim zdążyłam zorientować się, że to on.
- O matko, Tony, przepraszam - powiedziałam, pomagając mu wstać.
- Auć - stęknął Tony cicho, opierając się o moja dłoń. - Nie chciałem cię zaatakować, tylko powiedzieć, że lekcje się skończyły i mozemy iść do domu - powiedział, patrząc na mnie spod podniesionej brwi.
- Przepraszam - powiedziałam opuszczając głowę. Było mi głupio, że go zaatakowałam, to był mój naturalny odruch.
Wiem, dziwny. Ale w końcu mój.
- Nie masz za co przepraszać - powiedział. Podniosłam głowę. Tony uśmiechał się do mnie, wiedziałam że nie jest zły, co bardzo mnie uspokoiło.
- A teraz chodźmy do domu na obiad - powiedział. - Idis za szybko wybiegła z klasy, żebyśmy mogli ją dogonić. Co powiesz na spacer przez las?
- Spacer przez las - powtórzyłam, patrząc w jego oczy. - Bardzo chętnie.:":
Dzisiaj dałam wam równe 1290 słów, smacznego ❤️
CzekoladaMilka0805 dziwnie mnie nie szantażowała, mimo wszystko znowu dedykuję rozdział jej ¯\_(ツ)_/¯
Ogólnie jestem teraz w liceum, więc z czasem może być kiepsko, mimo wszystko dużo można pisać w busach i jak się czeka w szkole na lekcje, bo nie ma się busa te pół godziny później ;-;
Ktoś też zna ten ból?
((W ogóle jestem baaaardzo wdzięczna za wszystkie gwiazdki, nawet nie wiecie jak bardzo to motywuje i uszczęśliwia (◍•ᴗ•◍)❤))
CZYTASZ
Wybrana
AventuraChciałam tego. Naprawdę. Wtedy ich życie wydawało mi się idealne... Teraz już tak nie jest. Bo każda gwiazda kiedyś gaśnie.