Wracaliśmy spokojnie do domu. Nie musieliśmy się spieszyć, wyjątkowo mieliśmy wolne. Ale oczywiście Idis była głodna (jak zawsze), więc stwierdziła, że "nie będzie czekać na nas wlekących się" (dla mnie po prostu spokojnie idących) po czym popędziła przed siebie.
Stwierdziliśmy, że przejdziemy przez las. Zastanawiałam się, jak ubrać w słowa pytanie, które chodziło mi po głowie. Nie mogłam go zadać w prost, bo gdybym tak zrobiła, Thony niewiele by mi powiedział. A ja chciałam się dowiedzieć, dlaczego mój przyjaciel jest smutny. Jak zapytać, żeby nie zrobić tego źle?
W końcu poddałam się.
- Thony?
- Tak?
- Czy wszystko w porządku?
Thony zatrzymał się. Patrzył w dół, tak jakby nagle coś interesującego nagle siadło mu na czubkach butów.
Podeszłam do niego. Jako że byłam niższa, nawet kiedy stał z opuszczoną głową, mogłam bez problemu spojrzeć mu w oczy.
A on miał w nich łzy.
- Thony? Co się stało? - zapytałam z niepokojem.
Nie odpowiedział. Zamiast tego patrzył na mnie, a ja nie wiedziałam, co zrobić. W końcu przytuliłam go. On odwdzięczył się tym samym. Staliśmy tak dłuższą chwilę, bez słów.
- Jak coś się będzie działo, to mi powiesz, tak? - zapytałam.
- Oczywiście. Wszystko. Tylko... teraz nie jestem gotowy.
- Nie wszystko można od razu. A teraz chodźmy, zanim Idis stwierdzi, że zje również nasz obiad.:':
Siedziałam w swoim pokoju, czytając książkę, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je, do pokoju wszedł Thony.
- Mogę? - zapytał.
- Pewnie. Siadaj - odpowiedziałam z uśmiechem.
Usiadł na łóżku.~Thony~
Usiadła naprzeciwko mnie.
- Coś się stało? - zapytała.
- Ja po prostu boję się, że cię stracę - wyrzuciłem z siebie.
- Ale ja przecież nigdzie nie idę, dlaczego...
- Dowiedziałem się, że wysyłają cię na misję. Zamieszki na południu, banda zdrajców urządza sobie rzeź na niewinnych.
Gniew zapłonął w jej oczach, mieszając się z determinacją.
- Na pewno jej nie odmówię.
- Jadę z tobą - wypaliłem.
Popatrzyła na mnie zaskoczona.
- Przydzielili cię do mnie?
- Jeszcze nie - odpowiedziałem.
- Nie możesz zgłosić się na ochotnika, to niebezpieczne!
- Właśnie dlatego nie chcę, żebyś jechała sama!
- Co jest niebezpieczne?~Diana~
- I gdzie niby wybierasz się sama? - do pokoju weszła Idis, zamykając za sobą drzwi.
- Wysyłają ja na misję. Nie chce, żebym się zgłosił.
- Ale ja się zgłoszę na pewno. Ode mnie się nie uwolnisz - mrugnęła do mnie Idis.
- No dobrze. Ty jak się uprzesz, to nie ma mocnych, a wsparcie się przyda - odpowiedziałam.
- A ja to co? - krzyknął Thony. - Jadę z wami! Nie puszczę was samych, nie ma opcji!
- Rób co chcesz - stwierdziła Idis.
Posłałam jej spojrzenie mówiące: "ty zdradziecki pierogu niedogotowany" , po czym poddałam się:
- Jak już tak bardzo chcesz, to jedź. Ale uprzedzam, ja twoją niańką nie będę!
Popełniłam błąd.
Skończyłam na dywanie, niemalże umarłam że śmiechu, bo Thony łaskocze bez litości.
- Dość, dość! - zdołałam wykrztusić.
- No, daj jej odpocząć! - stwierdziła Idis.
- Teraz to sturlaj się z górki. Już mnie puścił.
- No, ale stanęłam w twojej obronie, tak czy nie?
- Niech ci będzie, że tak.
- To jak już przyznałaś mi rację, to chodźmy coś zjeść! - krzyknęła Idis, wiedząc, że nie odmówię.
- Popieram - wtrącił się Thony.
- No to chodźmy. Nadrobimy kalorie, czas najwyższy!...........................………………………......….....
Część 4 planowana niedługo
Wiecie, koronaferie i takie tam...

CZYTASZ
Wybrana
AdventureChciałam tego. Naprawdę. Wtedy ich życie wydawało mi się idealne... Teraz już tak nie jest. Bo każda gwiazda kiedyś gaśnie.