III

1.4K 63 6
                                    

Około minuty później, Manager wypuścił ze składziku Yumi, która miała na twarzy największy uśmiech, jaki kiedykolwiek u niej widziałem i Jin, który wyglądał na znudzonego, ale po jego oczach było widać, że nie radzi nikomu pytać co zaszło. Usiedli i, po tym jak wysłał Jiminowi złowróżbne spojrzenie, Jin zakręcił butelką. Wskazała na mnie. Niedobrze.

- Prawda czy wyzwanie, Jungkook? - zapytał.

- Prawda - powiedziałem, dopijając wódkę ze swojego kieliszka. Alkohol wyraźnie namieszał mi w głowie, bo inaczej zwróciłbym uwagę na to, że to Jin, ten genialny Jin, będzie zadawał mi pytanie.

- Gdybyś musiał wybrać któregoś z facetów przy tym stole, którego byś pocałował? - O czym to ja właśnie mówiłem?

- Jak to „facetów"? - Mój głos był donośniejszy niż zwykle i poczułem gorąco na twarzy. Cholerny Jin!

- Ma na myśli „nie-dziewczynę" - powiedział Jimin, po raz kolejny przewracając oczami. Przysięgam, że gdyby nie dzielił nas stół, skopałbym mu dupę!

- Chodzi o kolesia, Kook, chłopaka - powiedział Jin, brzmiąc jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

Otworzyłem usta, żeby odpowiedzieć, ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem. Gdy tylko miałem odpowiadać, coś ścisnęło mnie w brzuchu. No i przecież miałem swoją dumę, prawda? Nie mogłem tak po prostu powiedzieć im, którego z nich bym pocałował. Mógłbym zostać źle zrozumiany i to byłoby żenujące.

- Nie odpowiadam - powiedziałem, odwracając twarz od Jina i sięgając po butelkę, żeby nią zakręcić.

- Dlaczego nie? - spytała Nana, gapiąc się na mnie. - W niczym by ci to nie zaszkodziło.

- Mam to gdzieś - odparłem, odwzajemniając jej spojrzenie, nie zwracając uwagi na to, że butelka się zatrzymała. To co usłyszałem w następnej sekundzie sprawiło, że mój żołądek podskoczył gwałtownie, a w klatce piersiowej coś zacisnęło się boleśnie.

- Idziesz, młocie? -zapytał Taehyung, wstając kiedy butelka wskazała na niego. Ruszył w stronę składziku. Odwróciłem się od Nany i spojrzałem na niego, usiłując opanować dreszcz, który przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. Dwanaście osób przy cholernym stole, jedenaście możliwości i to diabelstwo musiało wskazać właśnie na niego? Przekląłem pod nosem i wstałem, żeby do niego dołączyć. Wiedziałem, że Kook plus wódka plus ciemne, małe pomieszczenie plus Tae to nie była najlepsza kombinacja. Po prostu wiedziałem. Ale jak niby miałbym się z tego wywinąć, nie robiąc z siebie przy okazji skończonego idioty?

Kiedy byłem już w środku, zamknąłem za sobą drzwi. Oparłem się o ścianę po lewej, on oparty był o tą naprzeciwko mnie. Było tam tak ciasno, że między moje ramiona i ścianę można by wcisnąć co najwyżej dłoń, a jeśli wyciągnąłbym ramię, mógłbym swobodnie dotknąć klatki piersiowej Taehyunga. Zupełny brak światła nie poprawiał całej sytuacji. Miałem nadzieję, że będę mógł dostrzec przynajmniej kontury jego sylwetki, ale moje oczy jeszcze nie przyzwyczaiły się do ciemności. I po chwili, która dla mnie trwała przynajmniej godzinę, - mimo że było to pewnie kilkanaście sekund - zmęczyłem się ciszą.

- Czemu tak dziwnie uśmiechałeś się do Jimina? - To była jedyna rzecz, która wyszła z moich ust. Wiecie, mam bardzo dziwną dolegliwość. Moje usta w ogóle nie są połączone z mózgiem, więc bardzo często wychodzi z nich coś, na co świadomie nie pozwoliłem. Nie zliczyłbym, ile razy wpakowało mnie to już w kłopoty.

- Czemu cię to obchodzi? - Świetnie! Tae nadal był na mnie zły. Przecież nie mógłwiedzieć o ustawce, do cholery.

- Po prostu chcę wiedzieć, dlatego pytam - burknąłem, wydymając wargi i mogłem się założyć, że wiedział dokładnie, jaką minę zrobiłem.

7 minut w niebie 🔞| Taekook ♂️✖♂️ | √ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz