— Przyjmuję zakład! Mogę się zdecydować! I nawet na to nie licz — prychnął Jimin i pochylił się nad stołem na tyle nisko, że jego głowa znalazła się naprawdę blisko Tae. Na ten widok poczułem się jakby coś zmroziło mnie od środka.
— Przyłączam się do zakładu — odezwał się nagle Jin i oczy wszystkich przeniosły się na niego. Dlaczego przyłączył się do dyskusji? — Ja mówię, że to będzie wyjątek.
— O czym wy pieprzycie? — warknęła Yumi, wyraźnie nie mogąc się zdecydować, czy patrzeć na Jimina, Tae, czy Jina. — Nie możecie tak po prostu zamknąć się w swoim małym świecie i zacząć nas ignorować!
— Dlaczego ty też jesteś przeciwko mnie, Jin? — zapytał Jimin, wracając do pozycji siedzącej i posyłając leniwemu geniuszowi jadowite spojrzenie.
— Zapytałeś mnie z kim się przespałem — stwierdził, jakby to było oczywiste. — Wiesz, że nie lubię, jak ktoś się wtrąca w moje prywatne sprawy.
— Czy możecie w końcu przestać i nas wtajemniczyć? — syknęła poirytowana Nana. — To niezbyt przyjemne, jak się nie ma pojęcia, co się dzieje!
— SUGA, TO TWOJE OSTATNIE OSTRZEŻENIE! — Dobiegł nas wrzask Karin z wnętrza składziku i wszyscy zwróciliśmy się w tamtym kierunku. Tylko Suga mógł naprawdę próbować zarywać do Karin, zupełnie nie przejmując się tym, że właściwie ryzykuje swoim życiem.
— No patrzcie, chyba nieźle mu idzie — mruknąłem pod nosem, nie zdając sobie sprawy, że Jimin wciąż próbował zabić wzrokiem Tae i Jina.
— Wiesz, Tae ma trochę racji mówiąc, że się puszczasz. — Tak szybko odwróciłem się w stronę Jina, że aż coś strzeliło mi w karku. Czy to przez wódkę? Dlaczego Jin stanął po stronie Tae i też próbował doprowadzić go do szału? I przede wszystkim — o czym oni mówili?
A problem z doprowadzaniem pijanego Jimina do szału jest taki, że czasem strasznie go ponosi. Ale nie jest tym typem, który rzucałby się z pięściami, to prawda. Jimin zdecydowanie wolał uderzyć każdego w czuły punkt — zawsze wiedział co powiedzieć, żeby zranić kogoś jak najbardziej. Nawet tylko w jednym zdaniu. Więc kiedy tylko jego oczy spoczęły na Jinie i zwęziły się złowróżbnie, wiedziałem, że zaraz stanie się coś niedobrego.
— Jakoś nigdy tak o mnie nie mówisz, kiedy to ty jesteś ze mną w łó-
— TY CHOLERNY DUPKU! — słowa Jimina przerwał kolejny wrzask Karin, a chwilę później głośny trzask, jakby coś z przerażającą siłą uderzyło w drzwi. On chyba nie próbował…?
— PRZESTAŃ! KARIN, PRZESTAŃ! — jęknął Suga głośno i znów dało słyszeć się jakiś huk. — PRZEPRASZAM, PROSZĘ, PRZESTAŃ! PRZESTAAAAAŃ!
— CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ? ŻE JESTEM JAKĄŚ TANIĄ DZIWKĄ, ŻEBYŚ MÓGŁ SIĘ TAK OCIERAĆ?
— POWIEDZIAŁEM JUŻ, ŻE PREPRASZAM, PRZESTAŃ!
— GÓWNO MNIE TO OBCHODZI! NIE POWINIENEŚ NAWET MYŚLEĆ O TYM, ŻEBY MNIE DOTKNĄĆ!
— KARIN, TO BOLI! AŁA! PROSZĘ, PRZESTAŃ, BŁAGAM!
— Czy ktoś mógłby wyciągnąć stamtąd Sugę, zanim Karin go zabije? — odezwała się Hye, ale nikt się nawet nie poruszył.
— Zasłużył sobie — powiedział Jimjn, krzyżując ręce na piersi.
— Może nauczy się trochę szacunku do kobiet — dodała Yumi, ale po chwili westchnęła: — Managerze, lepiej ich stamtąd wyciągnij, bo jak Suga wyzionie ducha, to już nigdy niczego się nie nauczy.
Kiedy tylko Manager otworzył drzwi, Yoongi chwiejnie wytoczył się na zewnątrz. Miał krew na ustach, trochę opuchniętą twarz i cały się trząsł. Dał radę siedmiu dupkom, którzy należeli do gangu, ale wystarczyło, żeby dziewczyna trochę go obiła i już wyglądał jakby umierał?
— Suga! — zawołała Hye, wyraźnie zmartwiona. Wstała i podeszła do niego, próbując ocenić w jakim jest stanie. Karin wyszła zaraz po nim, prychając pod nosem i wróciła na swoje miejsce obok Jimina, patrząc na niego groźnie. On tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się jakby nie miał nic wspólnego z całą sytuacją.
— Sądzę, że byłoby najlepiej, gdybym odprowadził go do domu — zasugerował Namjoon. Wziął Yoongiego pod ramię i zwrócił się do pozostałych: — Jestem przekonany, że nie będzie próbował niczego z Karin przez następne dziesięć lat. Upewnię się, czy nic mu nie jest.
— Cholerny cham! — warknęła Karin, sięgając po butelkę. Jako że Yoongi nie był w stanie nią zakręcić, musiała to zrobić za niego. — Jimin, ty pijaku, prawda czy wyzwanie?
— Ach! Nie jestem pijakiem! — zawołał Jimin i uniósł jedną brew. W ogóle nie był sobą, jego skrzeczący głos i mimika zupełnie do niego nie pasowały.
— Co mu jest? — zwróciłem się do Hoseoka, który siedział na wprost mnie i jak dotąd tylko z zaangażowaniem obserwował całą grę. Westchnął i spojrzał na swojego przyjaciela.
— Jimin sprawia same problemy, kiedy pije. Zazwyczaj robi się wściekły i na wszystkich prycha — wyjaśnił Hope, a ja spojrzałem na Jimina, który akurat wymachiwał dłonią jak dama z wyższych sfer. Ja pierdzielę! — Ale czasami… robi się taki. Karin lubi na to mówić: „uwolnij tęczę", ale niezbyt rozumiem czemu.
— Pierwszy raz widzę go w takim stanie, a znam go jakoś chyba z sześć lat. — Nie mogłem przestać podziwiać jego zachowania.
— Kończy tak częściej, niż myślisz. — Tae w końcu powiedział coś do mnie i nie mogłem powstrzymać lekkiego rumieńca. Co się ze mną działo? I z nim? Dlaczego najpierw mnie pocałował, a teraz jego zachowanie wydaje się mówić: „to-zupełnie-normalne-że-pocałowałem-swojego-najle pszego-przyjaciela-w-składziku-zupełnie-nie-rozumi em-problemu"? Durny drań!
— Prawda! — powiedział w końcu Jimin. Wszyscy przy stole w ciszy obserwowali jego sprzeczkę z Karin.
CZYTASZ
7 minut w niebie 🔞| Taekook ♂️✖♂️ | √ Zakończone
FanfictionDwunastka przyjaciół spotyka się na wieczorną grę "prawda czy wyzwanie" oczywiście nic nie obejdzie się bez alkoholu. Jakie wyzwanie trafi się ciemnowłosemu Jungkookowi? "Jakim cudem doprowadził nas do tego taki zwykły dotyk? Przełknąłem ślinę i z...