7

1 0 0
                                    

Obudziłam się dość późno bo o 10. Ale w końcu miałam dzień wolny więc kto mi zabroni. Tak samo jak Elizabeth. Miałyśmy zamiar oglądać cały dzień filmy. Lecz przed tym poszłam do sklepu po rzeczy na obiad. Sewayaki miał spędzić jeszcze tę noc z nami a później pojechać do siebie. Nie sprzeciwiałam się choć wiedziałam, że traci swoją szansę na poderwanie Elizy. Brat nie miał tyle szczęścia co my i musiał iść do pracy.
Wracając. Poszłam do pobliskiego marketu aby zrobić takie większe zakupy, Eliza miała w tym czasie się rozpakować i trochę ogarnąć dom. Podczas drogi do marketu musiałam słuchać marudzeń Daisy.
"W takim tempie to szybciej ktoś zabije nas niż my te demony"
A ja jedynie co mogłam zrobić to słuchać jej. W sklepie włączyła mi nagle czarny tryb. Wystraszyłam się i prawie krzyknęłam.
"Co to miało kurwa być?" zapytałam w myślach.
"Przecież trzeba jakoś działać, co nie? Masz te swoje nadajniki?" zapytała nadal obrażona Daisy
"Zobaczmy" przeszukiwałam torebkę.
Kiedy wszystko jest w kolorach czerni i bieli, naprawdę trudno coś znaleźć. Jednak były w niewielkim pudełku po zapałkach.
"No to włącz jedno i trzymaj w dłoni zaraz kogoś wytropimy."rozkazała.
Próbowałam nadal robić zakupy i patrzeć na innych. Szukanie produktów też nie należało do najłatwiejszych, ale dałam radę.
" Daisy zaraz wyjdę ze sklepu. A niezbyt świeci mi się latać po ulicy za demonami. Pamiętaj, że inny tego nie widzą."
"Jeszcze chwilka. Napewno ktoś musi być." uparła się.
Zbliżałam się do kasy. Przed demną był demon.
"NARESZCIE" krzyknęła Daisy.
-Ała...-powiedziałam na cicho, lecz nikt  na szczęście mnie nie usłyszał.
Świat wrócił do normalności. Stała przed demną młoda kobieta. Widziałam tylko jej tył.  Miała krótkie brązowe włosy, zieloną koszule i czarne spodnie. I co najważniejsze, miała torebkę. Wrzuciłam do jej torebki nadajnik. Płaciła i zaraz wyszła ze sklepu. Ja zaraz po tym odrazu poszłam do domu.
"Dobra jak to działa" usiadłam na ławce w parku i próbowałam to ogarnąć. Weszłam w tą aplikację i pokazała mi się mapa Londynu, najbliższej okolicy. Wyglądało jak mapa Google, były nazwy ulic i pokazane gdzie są budynki a gdzie ulica. Niebieska kropka w dolnym lewym rogu to byłam ja, a czerwona po prawej stronie to moja ofiara. Wróciłam do domu. W dwa dni wyczaiłam gdzie mieszka i gdzie mniej więcej pracuje.
Pewnego razu po pracy weszłam do budki telefonicznej i wyszukałam w książce telefonicznej jej imię i nazwisko. Wczoraj znalazłam ją przypadkiem na Facebooku.
-Dzień dobry dodzwoniłam się do Alicy White, mieszkającej przy ulicy Wadhurts?
-Tak, w czym można pomóc?-odezwała się grzecznie
"W  ustaleniu daty twojej smierci" pomyślałam.
-Czy można dnia 20 października będzie można przyjść do pani sprawdzić liczniki?-zapytałam
-A o której godzinie?
-Tak o 17-powiedziałam
-A proszę zaczekać muszę sprawdzić na kalendarzu w kuchni. Wszystko mam tam rozpisane.-zanotowałam-nie, nie będzie mnie w domu.
-Dobrze a może później albo wsześniej?-zapytałam
-Nie. nie będzie mnie od rana do 20. To będzie szalony dzień. Nawet na chwilę nie wejdę do domu.
-Dobrze to proszę później zadzwonić pod numer 827492640 aby ustalić termin, dowidzenia dziękuję.
-Dowidzenia.-odłożyła słuchawkę.
Oczywiście, że podałam jej zmyślony numer. Zapłaciłam za telefon i poszłam do domu.

 Dziś 20 października. Dzień w którym mogę się do niej włamać. Wzięłam sobie wolne aby właśnie się włamać do niej i pozałatwiać parę spraw. Weszłam frontowymi drzwiami. Oczywiście się włamałam, a przynajmniej próbowałam bo drzwi były zamknietę tylko na ten łańcuszek. Aby nie robić szopki zakleiłam judasze sąsiadą. W końcu udało mi się to cholerstwo zdjąć i weszłam na luzie do mieszkania.
Ładna chata nie powiem co. Rozejrzałam się. Łazienka na końcu korytarza na lewo, na przeciwko sypialna, a pomiędzy salon i kuchnia. Na ścianie w kuchni wisiał kalendarz. Na prawie każdy dzień zapisane coś. A to wyjście do kina, a to zakupy. Plus był taki, że obok tych planów była planowana godzina przyjścia. Okienko z 19 było zakreślone a na okienku 20 było napisane "spotkanie rodzinne powrót: 20".
"Świetnie." pomyślałam i poszłam w głąb mieszkania. Nad oknami zamontowałam małą kamerkę. Nawet nie pamiętam kiedy i jak ją nabyłam, ale od początku wiedziałam, że ją mam.
"Spoko luz jeszcze sobie przypomnimy" uspokoiła mnie trochę Daisy.
Obczaiłam gdzie ma noże i inne ostre urządzenia. Zrobiłam zdjęcie jej najbliższego mięsiąca. No i co, wyszłam z mieszkania jakby nigdy nic. Szłam do urzędu załatwiać inne sprawy. Rozciągnęłam ręce do góry.
"Czas teraz się przyszykować do zabójstwa." pomyślałam.
Włamałam się do jej mieszkania tydzień później po zamontowaniu kamery. Wiedziałam o której ma przyjść. Przez tydzień patrzyłam na jej rutynę. Może to za mało, może popełni dziś błąd, jednak nie mam dużo czasu aby obserwować ją dokładniej. Weszłam do kuchni i spojrzałam na kalendarz aby upewnić się o jej planach. Ta nie miała żadnych planów. Wzięłam jej mydło w kostce i na pisałam jej coś na lustrze.
"Po tym jak się umyje a szyba będzie zaparowana wtedy będzie widziała ten napis. Im bardziej osoba się boi tym łatwiej ją złapać" radziła mi Daisy.
Nie pytam skąd to wie, ale będzie zabawnie. Schowałam się w kuchni.
Plan wygląda tak.
Ona zawsze po przyjściu do domu odkłada rzeczy i idzie się myć. Poczekam trochę i kiedy wyjdzie zabije ją.
Przyszła i tak jak wiedziałam rzuciła wszystko i poszła się myć. W tym czasie pożądniej zamknęłam drzwi, kiedy skończyła wydała z siebie krzyk i do kogoś zadzwoniła. Słyszałam pojedyńcze słowa, ale wywnioskowałam że ten ktoś ma do niej przyjechać za chwilę. Poprawiłam maskę na twarzy oraz rękawiczki na dłoniach. Dziewczyna rozrzęsiona wyszła z łazienki do pokoju. Stanęła po środku salonu. Ubrana w piżame kobieta krzyknęła na mój widok. Rzuciłam się na nią, złapała moje ręce i przez chwilę siłowałyśmy się. Nie wiem jak dostałyśmy się do jej sypialni. Patrzyła na mnie i zastanawiała się jak uciec mi. Była silna, przewróciła mnie na lewą stronę i przy okazji rozbiła lampkę nocną o moją głowę. Straciłam na chwilę łączność ze światem, ale była jeszcze Daisy. Rzuciła nożem który trafił w nogę dziewczyny. Upadła a ja podniosłam się. Była pod drzwiami i próbowała je odkluczyć. Podeszła od tyłu i zaczęłam ją dusić rękami zaciągając dalej od drzwi. Kopneła mnie raz w krocze, ale nie zadziało to na mnie. Dwa razy łokciem w brzuch aż w końcu odbiła się od podłogi i walneła mnie w brodę. Kurcze niezła jest. Na ziemi w łazience leżał jej pasek od spodni, wzięłam go. Znowu podeszłam do ofiary i założyłam jej pasek na szyję, co nie było łatwe. Szarpała się, ale ani razu nie krzyczała. Grzeczna dziewczynka przestrzega ciszy nocnej. Chociaż nie wiem czy tym szarpaniem nie robimy już hałasu. Nie pamiętam ile się z nią szarpałam ale w końcu ona przestała. Sprawdziłam puls. Nie żywa. Zawlokłam ją do salonu. Puściłam ją, wyglądała jakby odpoczywała. Na ziemi. W niewygodnej i nienaturalne pozycji. Ale jednak.
Pisałam datę jej śmierci szminką, którą znalazłam w jej pokoju. Nagle ktoś cicho wszedł do mieszkania. Wyjrzałam na korytarz. Jakaś osoba w masce szukała czegoś w szafkach.  Cicho i delikatnie. Widzę, że nie tylko ja chciałam złożyć jej nie spodziewają wizytę. Poprawiłam maskę. Osoba nie była demonem.
-Nie ruszaj się.-powiedziałam celując w niego naładowaną bronią.
Upuścił swój worek i dał ręce do góry.
-A teraz grzeczniutko wyjdziesz i nic nikomu nie powiesz, bo inaczej rozszarpie cię jak psy gończe a twoje martwe truchło będzie porozwalane po świecie. Zrozumiano?-jak wszystko mówiłam nieprzyjemnym głosem to ostatnie słowo powiedziałam jak jakaś lolitka z anime.
Ziomek bezszelestnie wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wróciłam do roboty. Pociągnełam za pasek, ciągnąć za sobą jej ciało. Położyłam je na kanapie i zamknełam jej oczy aby wyglądało na śpiącą.
"Pierwsze zabójstwa były o wiele krwawsze od tego" podsumowała Daisy.
-No ja nie jestem potworem więc nie skrzywdze jej tak bardzo-powiedziałam przykrywając ciało kocem.
Pasek odczepiłam i rzuciłam go spowrotem do łazienki. Znalazłam jej torebkę a w niej nadajnik. Rozwaliłam go butem. Odczepiłam kamerkę i schowałam ją do torebki. Wzięłam wszystko co miałam i wyszłam.
Gostek chyba zamknął na nowo te drzwi, bo nie mogłam ich otworzyć. Wyszłam na korytarz a później na parking. Szłam pewnie przed siebie,  szczęśliwa i jakoś radosna. Na parking wyjechało auto. Chyba to była jej przyjaciółka. Spóźniła się. Tak bywa. Zdjełam maskę i schowałam ją. Siniak coraz bardziej dawał o sobie znać. Ciekawe jak wytłumaczę się reszcie.

Polowanie na demony [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz