8

1 0 0
                                    

-Jeszcze raz. Jak ty to sobie zrobiłaś? - zapytała jeszcze raz Elizabeth.
-No mówię ci, że w padła na słup, bo pisałam z tobą.-powiedzialam jej na spokojnie.
-A, że teraz to moja wina?- powiedziała pół żartem
-Nie no. Ale mam ten lód? To coraz bardziej boli.
W sumie siniak był duży, ale większość zasłaniały włosy. Zobaczyłam go dopiero następnego dnia po zabójstwie.
-Tak mamy ten lód-wyjeła z lodówki i zawineła w ręcznik-łap.
Odrazu jak tylko przyłożyłam ręcznik z lodem do głowy, Lizzy kolejnego dnia dzisiaj się roześmiała się i nie mogła się uspokoić przez dobre pół godziny. Znudzona kolejnym raz jej uspokajaniem włączyłam telewizję. Powinny lecieć wiadomości teraz. I nie myliłam się. Facet w garniturze mówił o jakiś wypadkach skandalach w polityce. Ale zaskoczył mnie jednym.
"Wczoraj o godzinie około 21 została zamordowana Alice White. Została uduszona a następnie ułożona w pozycji leżącej na kanapie i przykryta kocem. W pokoju obok była napisana przybliżona godzina jej śmierci"
"Przybliżona? Przecież odrazu po zabiciu napisałam to" pomyślałam. Spojrzałam na Elizabeth, która jeszcze przed chwilą zwijała się na podłodze ze śmiechu, teraz poważna prawie jak na pogrzebie.
-Znałaś ją? - zapytałam nawet nie wiem kiedy.
-Tak jakby. Parę razy rozmawiałam z nią, ale nie trzymała się jej jakoś bliżej. Idę... Idę się umyć-powiedziała smutno Lizzy.
"Była demonem, musiałaś ją zabić, inaczej kto wie czy nie zranił by Elizabeth" powiedziała Daisy.
-No ale jednak trochę szkoda mi Lizzy, możliwe że będzie to teraz przeżywać.-powiedziałam cicho i znów spojrzałam na telewizor.
"Policja podejrzewa, że ta osoba co zabiła Alice W. zabiła również trzy inne osoby. Morderca jak narazie zostawiał po sobie daty i godziny zgonu danych osób. Policja nadała tej osobie przydomek Time." ktoś jeszcze wypowiadał się na ten temat, ale nie obchodziło mnie.
-Time. Niezła ksywka. Popisali się. - powiedziałam cicho.
Zadzwoniłam do szefa aby wziąść parę dni wolnego. Powiedziałam, że jestem chora. Uwierzył mi. Miałam tydzień wolnego. Uśmiechnełam się. Idealny czas aby kogoś wytropic i zabić.
"Wowowo spokojnie. Mamy całe życie. Może jutro zrobimy sobie wolne? Co ty na to?" zaproponowała
-Brzmi zachęcająco. - powiedziałam
-Ale co?- zapytała Lizzy, która weszła do pokoju.
Miała mokre włosy, ręcznik zwinięty na jej ramionach, a ona była ubrana w piżame.
-Zachęcająco brzmi abyśmy zamówił jakieś żarcie.-powiedziałam patrząc na nią.
-Nawet jeśli w lodówce mamy coś co da się zjeść? - zapytała
Pokiwałam głową na tak. Uśmiechnęła się.
-No to dawaj. Pizza? Chińskie żarcie? Czy coś innego?- mówiła z prędkością światła.
-Nie wiem wymyśl coś- powiedziałam obojętnie.
-No to sushi. - poszła po swój telefon i zamówiła nam jedzenie.
Chwilę po tym mieliśmy swoje jedzenie. Poszłam spać.
Wstałam o 8:30 i leżałam później do 9. Kto zabroni mi wstać tak późno jak mam wolne. Ale później stwierdziłam, że nie ma tego lenienia się czas wypatrzyć nową ofiarę.
"Nawet jeśli miałyśmy dzisiaj odpoczywać?" zapytała Daisy.
-Tak-powiedziałam szykują sobie jedzenie.
Ogladając wiadomości jadłam śniadanie. Policja znów mówiła coś na temat moich zabójstw.
-Robota jest doskonale wykonana. Żadnych śladów ani punktów zaczepienia. Musiał to wykonać profesjonalista. Jak narazie moi koledzy z pracy przesłuchują byłych więźniów albo więźniów na przepustce. Mamy już paru podejrzanych. Niestety nie mogę nic więcej powiedzieć dla dobra śledztwa. - zakończył swoją wypowiedź policjant.
-Ha zły trop-dokonczyłam jeść moje tosty i ubrałam się. W zwykłe spodnie dżinsowe, jakaś koszulka i na to jasnoszara bluza z kapturem. Założyłam jeszcze czarne tenisówki, zabrałam po drodze torebke z potrzebnymi rzeczami i poszłam do parku. Może nie będzie jakiś tam tłumów, ale w końcu ktoś będzie.
Jak doszłam na miejsce, to okazało się, że się przeliczyłam. Park świeci pustkami. Nie było żywej duszy. No, ale cóż nawet taki spokojny spacerek mi nie zaszkodzi.
"Bądź cicho Daisy chce mieć ciszę." pomyślałam.
Przez może pół godziny szlajałam się w parku sama w samotności. Mijałam pojedynczych ludzi. Wszystko było by dobrze gdyby ktoś nie złapał za moją torebkę. Trzymałam ją jeszcze mocniej. Był to młody mężczyzna, Daisy bez pytania sprawdziła czy jest demonem, nie muszę chyba mówić, że był. Kopnełam go w kolano. Upadł, ale nadal trzymał moją torebkę. Próbowałam odciągnąć jego palce, ale on nie wiem skąd wyjął nóż i mnie zranił w łydkę. Kopnełam go jeszcze raz i tym razem puścił ją, a ja kuśtykając uciekłam na bardziej ruchliwą drogę. Usiadłam na pobliskiej ławce. Krew leciała powoli jednak była głęboka.
"Jebany skurczybyk. Bez zszycia się nie obejdzie." pomyślałam
"Jeszcze będziesz mogła się na nim zemścić. Dałam mu nadajnik" powiedziała dumnie Daisy.
"Ale jak, kiedy?" zapytałam, jednak ona już nic nie powiedziała.
Poszłam wolno do domu ciągle kuśtykając. Wzięłam bandaż i owinełam ranę. Przebrałam się również w wygodniejsze ciuchy. Sprawdziłam gdzie znajduje się ofiara. Przemieszczała się dość szybko więc możliwe, że jedzie autobusem lub metrem.
Na myśl o metrze przeszły mnie ciarki. Postanowiłam ugotować coś z tych rzeczy z domu. Zrobiłam ramen. Lizzy bardzo go lubiła więc pewnie się ucieszy, że go zrobiłam.
Współlokatora przyszła parę godzin później.
-Ale jestem zmęczona. O czyśbym czuła ramen?-zapytala przy wejściu.
-Dokładnie- powiedziałam to nakładając jej zupy.
Powinno starczyć nam na dwa tygodnie gdyby Lizzy jadła tylko jedną miskę i mój brat nie jadał u nas.
Jak na znak telefon zadzwonił. Był to mój brat.
-Co chcesz? Nie masz znowu obiadu w domu? Ta jasne przyjeżdżaj ugotowałam akurat ramen.-powiedziałam
-Dziękuję-powiedział szczęśliwie Sewayaki.
Przyjechał pół godziny później.
Jedliśmy wspólnie (Lizzy była już po trzeciej dokładce) śmiejąc się i rozmawiając. Ja wstałam od stołu pierwsza aby zanieść naczynia do zmywarki. Wstałam za wsześnie przez co zapomniałam o mojej łydce. Widząc mój wyraz twarzy Sewayaki zapytał czy wszystko w porządku.
-Ta, to tylko skurcz. - powiedziałam i poszłam do zmywarki, jednak nie mogłam nadal normalnie chodzić.
Moje kuśtykanie zauważyła Lizzy.
-Jitou to nie wygląda mi na skurcz. Jito... Ty krwawisz... - wskazała na moją nogę.
-Fuck-po czym usiadłam na kanapie.
Podwinełam nogawkę. Bandaż był cały w krwi. Chyba to było za mało.
-Jitou, co Ci się stało? - zaczęła panikować Lizzy.
-Mdleje-jak powiedziałam tak zrobiłam.
Obudziłam się w szpitalu. Spojrzałam na moją nogę. Była w nowym świeżym bandaż najprawdopodobniej po zszyciu rany.
"Tak jak mówiłaś, bez zszycia się nie obejdzie." powiedziała Daisy.
Do sali wszedł lekarz, a za nim mój brat i Elizabeth.
-Nie było to jakieś poważne skaleczenie, jednakże nie wygląda na przypadkowe. - lekarz na mnie spojrzał wymownie. Sewayaki i Lizzy też pewnie chcieli znać prawdę. Powiedziałam im to jak rano jak byłam w parku to zaatakował mnie jakiś złodziejaszek. A że się broniłan to wsadził mi nóż w łydkę. I tyle.
-Przypilnujcie ją aby poszła z tym na komisariat. Do jutra popołudnia masz stąd wyjść. - podał mi wypis ze szpitala oraz jakieś lekarstwa i ich stosowanie.
Wyszłam tego samego dnia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 08, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Polowanie na demony [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz