1

7 2 0
                                    

Jak zwykle obudziłam się o 8. Mój szef jest kochany, dzięki niemu mogę tak późno wstawać. Pracuje w pięcio gwiazdkowym hotelu, jako sprzątaczka pokoi, czasem jako opiekunka dla dzieci.
Czesałam swoje niedługie blond włosy gdy zadzwonił do mnie brat.
-Hej Jitou - powiedział Sewayaki
-Hej Sewayaki
-Wstałaś już?
-A co ty myślisz? Ja to nie ty że lubię spać do południa.
-Bardzo śmieszne. Powiedz cię dziś do pracy?
-Nie dzięki pojadę metrem. Muszę jeszcze po drodze coś załatwić.
-Dobra jasne. Wpadnę później. Jasne?
-Tak, a teraz idź do swoich pacjentów, słyszę szczekanie. Papatki
-Papatki.
Po rozmowie z bratem byłam już w pełni gotowa, wystarczało zjeść tylko śniadanie. Mój brat jest podobny do mnie, taki sam kolor włosów (ciemny blond, falowane), oczu (niebieski)
i taki sam wzrost. Różnimy się płciami i tym że ja włosy do łopatek, oraz tym że Sewayaki ma niewielką blizne na policzku.
Kiedyś przez rozwód rodziców straciliśmy kontakt na parę lat. Dopiero jak byłam na studiach zadzwonił do mnie i tak się poznaliśmy. Teraz to on codziennie dzwoni do mnie.
A co do naszych japońskich imion. Mama jest z Japonii ale pojechała zwiedzać świat, ostatni na jej liście był Londyn no i wtedy spotkała tatę. Zakochał się i inne dupurele. Teraz to tylko mama się do mnie odzywa, tata tam zadzwoni jak mamy urodziny. 
Wyłączyłam wszystko i zamknęła drzwi. Wyszłam z bloku i szybkim krokiem udałam się do jakiegoś miejsca po piapiery. Po odebraniu jakiś tam papierów dla szefa, nareszcie mogłam udać się do stacji metra Victoria. Na miejscu  kupiłam sobie kawę. I poszłam na swój peron. Było bardzo mało ludzi, oprócz mnie był jakiś starszy pan na ławce i obok niego jakaś grupka nastolatków. Stałam przed tą śmieszną żółtą linią, codziennie trzeba walczyć o dobre miejsce w metrze nieważne o jakiej godzinie. Zwłaszcza że czeka mnie trochę drogi. Telefon mi zawibrował, wyjełam go i widziałam wiadomość od szefa.
Szef: jedziesz już?
Ja: za chwilę mam pociąg
Szef: jasne uważaj na siebie

Schowałam telefon do torebki, w której też miałam te dokumenty. I nie myliłam się, minute później przyjechał mój transport. Każde miejsce było już pozajmowane, jednak nie było dużo ludzi, stanęłam z boku czytałam książkę, popijając kawę. Po 20 minutach wysiadłam i udałam się do swojej pracy. Weszłam do budynku i odrazu przeniosła się do biura szefa.
-O to te papiery o które Pan prosił. - powiedziałam odrazu przy wejściu
-Świetnie, dziękuję bardzo. To wszystko. - powiedział jak zawsze zapracowany szef.
Przeniosłam się do pokoju dla pokojówek i przebrałam się w strój do pracy. Razem z moją koleżanką chodziłyśmy z listą pokoi w których mamy sprzątać.
Po porze obiadowe miałam zająć się dwoma dsięsięciolatkami. Były to blizniaki, dwójka chłopców. Byli hałaśliwi i mieli w sobie dużo energii, ale ciocia Jitou radziła sobie z gorszym przypadkami. Bawiłam się z nimi do póki ich rodzice nie przyszli. Chłopaki nie chciały się ze mną żegnać, ale jakoś w końcu wyszłam z ich pokoju. Z wyjściu z hotelu zadzwoniłam do mojego brata. Było już ciemno.
-Hej sis
-Hej, to co wpadniesz do mnie?
-Ta ale wiesz, możesz poczekać na mnie na stacji metra?
-Jasne, tam gdzie zawsze?
-Tam gdzie zawsze. Pa
-Pa
Wracając swoim pociągiem/metrem (nie wiem jak to nazywać), czytałam w telefonie wiadomości ze świata. Coś o zabójstwie, czy że ktoś popełnił samobójstwo. Na poprawienie sobie humoru przeglądałam jakieś memy. Wysiadłam na swoim peronie, przeszłam na peron gdzie miał wysiąść mój brat. Prawie nikogo na nim nie było, jedna osoba ale siedziała w telefonie. Po drugiej stronie była większa grupka osób ale też byli zajęci sobą. Było już późno, nie wiem może była już 21. Stałam z boku, przed tą żółtą linią. Piłam owocą herbatę patrząc w telefon. Nagle podszedł do mnie jakiś facet.
-Przepraszam o której będzie przejeżdżająć pociąg?
Był to facet po 40-dziestce, jego włosy powoli robiły się siwe, był ubrany w dżinsy oraz zwykłą koszulkę. Nie miał przy sobie żadnej torby.
-Za chwilę będzie, o już nawet go słyszę.
-Dziękuję. Proszę niech pani to weźmie. I odczyta dopiero jak przyjedzie pociąg. - Dał mi jakiś kawałek papieru zwinięty w kulkę.
Patrzyłam jak odchodzi w stronę tunelu, z którego zaraz miał przyjechać pociąg. Oddalił się ledwo na dwa metry, widziałam już nawet światła od metra, był już blisko. Wszystko wydarzyło się tak szybko i niespodziewanie. Nagle facet skoczył na tory kolejowe a pociąg go rozjechał. Doskonale widziałam jak koła tną jego ciało na drobny mak. Jak jego krew i wnętrzności rozpryskują się. Patrzyłam na to wszystko jak zaklęta, nawet nie wiem kiedy upuściłam moją herbatę. Maszynista musiał go zauważyć bo nagle zahamował, zwracając uwagę wszystkich dookoła. Jednak dla tamtego człowieka było już za późno. Zaczęłam krzyczeć i płakać jednocześnie. Wycofywałam się do tyłu gdy upadłam. Podniosłam nogi pod brodę. Teraz cicho łkałam trzęsąć się. W pewnym momencie ktoś do mnie podszedł. Nie zważając, że mój makijaż który się już rozpływał mógł mu pobródzić  koszulkę, przytuliłam się do tej osoby. Ten ktoś też mnie zaczął przytulać. To nie był mój brat. To była chyba jakaś kobieta. Chyba ratownik. Zaczęła zadawać mi jakieś pytania. Jednak ja nadal się trzęsłam i w jednej ręce ściskałam papier który dostałam od tego faceta. Ciągle miałam przed oczami jego obraz śmierci.
Kobieta się ode mnie odsuneła i dopiero teraz spojrzałam na peron, byli już ratownicy i chyba policja, przede mną kucał mój brat.
-S-sewajaki... -dałam radę tylko to powiedzieć.
Byłam tak przerażona to co zobaczyłam.
-Ile widziałaś Jito? - zapytał, ratowniczka też spojrzała na mnie.
-Wszystko...
Sewayaki pomógł mi przenieść się z zimnej podłogi na ławkę. Chyba policja chciała mnie przesłuchać, ale brat odradził im mówiąc że mój stan psychiczny jest kiepski, na koniec rozmowy dodał, że się mną zajmie.
-Choć Jitou idziemy do domu.
Po drodze Sewayaki zadzwonił do kogoś. Nie kontaktowałam z światem, byłam jakby w trasie.
Dlaczego zabił się tak publicznie? Nie mógł tego zrobić w jakimś mniej odwiedzanym miejscu? Na przykład w domu. Wtedy tylko rodzina by go znalazła. Była by to kolejna historia czytana przeze mnie w gazecie. Może nie miał rodziny i nie chciał aby jego martwe ciało cuchło w domu. Przed oczami znowu miałam obraz rezlewających się flaki i innych narządów.
-Jito. Masz... Krew na twarzy. - Powiedział Sewayaki
Przeszły mnie ciarki i zaczęłam na nowo się trząść. Zaczął padać deszcz i wiał zimny wiatr. Nawet nie wiem kiedy dotarliśmy do domu.
-Połóż się. Do końca masz wolne. Załatwiłem to. Mi udało się wyżebrać tylko dwa dni. Ale to zawsze coś. Będę z tobą mieszkał przez ten czas. Okej? - kiwnełam tylko głową i poszłam się umyć.
Zużyłam połowę swojego zapasu soli lawendowej. Lawenda i ciepła przyjemna woda trochę mnie uspokoiły. Nie myślałam o niczym, patrzyłam po prostu przed siebie, na ścianę. Deszcz uderzał w okna, przez chwilę miałam przed oczami pociąg. Krzyknęła cicho. Jednak Sewayaki to usłyszał. Po chwili zapytał czy wszystko w porządku. Odpowiedziałam, że tak i zaraz wychodzę. Też tak zrobiłam, ubrałam długą koszule nocną i krótkie spodenki. W szafie, w moim pokoju, dwie małe półki są z rzeczami mojego brata. Często nasze rodzinne spotkania kończą się tym, że się oboje upijamy i musi zostać u mnie na noc. Wyjełam mu jego piżame i dałam mu je, kazałam mu się umyć. Włączyłam telewizor i chciałam sobie zrobić kolacje. Lecz prawie wszystko mi przypominało o tym incydencie. Nóż, pomidory, mięso. Zrezygnowałam z jedzenia i odrazu poszłam spać.

Polowanie na demony [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz