3

4 0 0
                                    

Ostatni dzień wolnego mojego brata spędziliśmy podobnie jak wcześniejszy. Następnego dnia wyszedł jak jeszcze spałam i zostawił mi tylko karteczkę, że po pracy wystąpi jeszcze po swoje rzeczy do domu.
Zjadłam śniadanie i oglądałam jakieś angielskie paradokumenty. Później przeczytałam parę gazet i zaczęłam nudzić się jak mops.
"Ekhem. Godzina." powiedziała Daisy.
Spojrzałam na pobliski zegarek. Była 12:43. Ubrałam granatową spódnice do kolan i jasnozieloną koszulkę. Włosy spiełam. Sprawdziłam czego brakuje mi w lodówce. Po zrobieniu niewielkiej listy zakupów, wyszłam. Słońce świeciło w najlepsze i tylko czasami chmury je zasłaniały. Najbliższy supermarket był dwie przecznicze dalej. Kiedy byłam w połowie drogi, świat nagle wyblakł.
"Tylko nie krzycz. Inni tego nie widzą" uspokoiła mnie Daisy.
Szłam dalej. Widziałam tylko odcienie szarości, czerń i biel. Ludzie byli biali, ta biel od nich, raziła mnie. Widziałam tylko ich postury. Nie widziałam takiego widoku. Na drugiej stronie ulicy zauważyłam kogoś. A bardziej coś. To chyba jego opisywał Max. Jego kolana były wygięte w drugą stronę tak samo jak łokcie. Język wystawiał mu z szyji, a sama głowa była lekko do góry. W miejsce oczu były zapalone świeczki. Z lewej strony głowy było widać jego mózg. Szedł powoli ale stanowczo. Cały był czarny.
Wystraszyłam się. Poszłam szybciej do supermarkretu. Zauważyłam, że niektorzy ludzie byli owszem biali, ale nie tak jak Ci na ulicy.
"Mają teraz jakieś zmartwienia i problemy. Jednak nadal są normalnymi ludźmi."wytłumaczyła Daisy.
Zaczęłam szukać swoich produktów z listy. W pewnym momencie przebiegło koło mnie małe dziecko. Było szare.
" Dzieci nie wiadomo czy będą demonami czy ludźmi. Sami będą musieli wybrać."
Byłam już przy kasie. Miałam ledwo pięć produktów potrzebnych mi do zrobienia dzisiejszego obiadu. Podczas zapłaty wypadły mi drobniaki. Miałam już wszystko spakowane do torby oraz zapłacone, więc zaczęłam je zbierać. Ktoś mi pomógł. Spojrzałam na tą osobę. Spokojnie dawał mi grosze które, musiałam upuścić. Cały czarny, nie miał oczu a zaschnięta krew była przedłużeniem uśmiechu. Miał małe skrzydła jak jaszczurka. Dziurę w brzuchu, tak dużą jak piłka plażowa. Normalnie można była zobaczyć co jest za nim.
-Coś nie tak? - zapytał ochrypłym głosem.
-Nie, wszystko w porządku... Zamyśliłam się... To tyle-wzięłam od niego moje pieniądze i uciekłam w stronę domu.
Niefortunnie przechodziłam koło wejścia do metra. Przed oczami znowu miałam scenę śmierci tego faceta. Zaczęło mi się trudno oddychać. Słyszałam tylko dźwięk hamowania pociągu i rozrywanie jego ciała. Nie zważałam na okolice ani na to gdzie idę. Daisy coś do mnie mówiła. Dopiero jak weszłam w kogoś uświadomiłam sobie gdzie jestem i co robię. Przeprosiłam tą osobę i poszłam w swoją stronę. Nie wiem czemu i jak ale zaczęło się roić od demonów. Aż w końcu nie było normalnego człowieka. Każdy patrzył się na mnie, szeptali coś. Brzmiało to mniej więcej tak.
To ona? Tak. Wie o nas? Może powinnyśmy coś zrobić.
-Daisy proszę... Zrób coś.-powiedziałam bardzo cicho.
Jak za pstryknięciem palcem świat wrócił do normy. Wszystko znowu było w kolorach.
"Mogę teraz pokazywać ci taki świat kiedy ty będziesz chciała"
Przez całą drogę rozmyślałam nad "za" i "przeciw" pomysłowi Daisy aby zabijać ludzi. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam gdzie idę. Daisy poprowadziła mnie do jakiegoś sklepu gdzie można znaleźć wszystko. Byłam na dziale z maskami. Na jednej półce były cztery drewniane japońskie maski. Był demon, dwie były jakiś ludzi i maska lisa. Zawsze podobały mi się maski lisa, bratu natomiast maski demonów. Była to lekka maska, pół maski była biała i pół czarna. Czarny kolor wchodził trochę na biały. Obramówki do oczu były złote, a po stronie czarnej koło oka było też złote pęknięcia. Przyłożyłam do twarzy i obejrzałam się w lusterku obok. Pyszczek lisa kończył się nad moimi ustami, idealnie zakrywając większość mojej twarzy. Patrzyłam w swoje odbicie jak zaczarowana. Ile to już będzie od ostatniej wizyty w Japonii?
"Pięć lat" podpowiedziała Daisy.
-Przepraszam, ale kupuje pani tą maskę czy nie?-zapytał jakiś młodzieniec, do koszulki mial przyczepioną przypinkę z jego imieniem. Arthur.
-Tak.-powiedziałam bez namysłu i skręciłam w lewo w głąb sklepu.
-Kasa jest w drugą stronę-powiedział za mną sklepikarz
Trochę zawstydzona natychmiast zawróciłam. Maska nie była droga, tylko 16 funtów. Udałam się odrazu do domu omijając szerokim łukiem wejście do metra. W domu byłam o 14:40. Zaczęłam robić obiad. Gdyby nie brat odmroziłam bym sobie dwa zdechnięte kawałki pizzy, ale że zarzekam mu zdrowe odżywianie to muszę mu to przynajmniej raz udownić. Więc zro iłam spaghetti.
"Maska będzie Ci potrzebana jak będziesz zabijać" powiedziała Daisy
-Nadal nie jestem pewna czy to dobry pomysł.
"Nie pamiętasz już co mówił tam ten tłum demonów? Rozpoznali cię, wiedzą już, że masz taką misję. Radziłbym ci jak najszybciej przygotowywać się do ich eliminacji."
-Może... Ale będziesz mi pomagać? Jak to w ogóle ma wyglądać? Policja może mnie przecież złapać. - byłam pełna obaw.
" Dziewczyno rzuć na luz, masz wolne więc korzystaj z niego. A nad tym jeszcze się zastanowimy. Sos ci się przypala"
-Masz rację-powróciłam do robienia obiadu.
Brat przyszedł późno, ale nie przeszkadzało mi to.
Reszta wolnego minęła mi spokojnie nie wychodziłam na dwór, siedziałam ciągle w swoim niewielkim mieszkanku. A kiedy trzeba było już iść do pracy nawet się cieszyłam. Jednak teraz jeździłam z bratem i to o godzinę wsześniej niż zazwyczaj, ale mogłam dzięki temu wracać godzinę wsześniej. Koleżanki z pracy na początku martwiły się o mnie i starały nie mówić o metrze, tamtym dniu i o krwi. Byłam im wdzięczna chociaż wydaje mi się, że tamte wspomnienie nie wraca już do mnie tak jak kiedyś.
W sumie minął już tydzień po tym wydarzeniu w metrze. Zdecydowałam, że może czas zrobić sobie prawo jazdy. Ale nie na samochód tylko na motor. Zawsze chciałam mieć motor. W jaskarwych kolorach. Wracałam właśnie do domu na pieszo, gdy w jednym sklepie zauważyłam piękny motor. Był czarny z czerwonymi paskami. Uzgodniłam ze sprzedawcą, że przechowa ten motor dopóki nie będe miała prawa jazdy, zapłaciłam pewną część i wyszłam szęśliwa do domu. Po drodze załatwiłam też sobie naukę jazdy. Co tydzień w sobotę po południu.
Wracając. Weszłam do bramy w bloku która wydawała się być dziwnie otwarta. Może ktoś robi remont? Bynajmniej nie widziałam żadnej karteczki informującej o tym. Na schodach nikogo nie minęłam co zawsze mi się zdarza. Podeszłam do swoich drzwi od mieszkania i jak zawsze oparłam się o nie szukając kluczy. Jednak one się otworzyły. Prawie upadłam. Byłam pewna, że je zamykałam. Sewayaki może potwierdzić.
-Sewayaki!? - krzyknęłam, aby upewnić się czy go nie ma.
Odpowiedziała mi tylko cisza. Zaglądnełam do swojego pokoju, bo był najbliżej drzwi. Był tam bałagan, ale możliwe, że to ja go zostawiłam. Następna była łazienka z toaletą ale tam również nie było mojego brata i był porządek. Ostatnim miejscem była kuchnia połączona z salonem na końcu korytarza. Im byłam bliżej tego pomieszczenia tym bardziej byłam pewna, że ktoś się do mnie włamał. Przez salon przeszedł chyba huragan. Książki leżały na ziemi, niektóre z nich były po japońsku. Zawartość szafki pod telewizorem też leżała na ziemi. Usiadłam na krześle.
"Mówiłam, że demony cię już znają. Nawet odważyły się włamać do ciebie. Nie widzę szkatułki."zasugerowała Daisy.
Faktycznie nie było mojej szkatułki z różnymi błyskotkami. Sama szkatułka już była coś warta. Była bardzo bogato ozdobiona. Ciemnobrązowa, z jasnoróżowimi płatkami wiśni. A w różnych miejscach była złota i srebrna farba. Dostałam ją od babci na któreś urodziny. Zauważyłam zdjęcie. Byłam na nim Sewayaki i ja. Przynajmniej tak powinno być. Moja głowa na zdjęciu została oderwana. Zadzwoniłam na policję tłumacząc co się stało. Chwilę po tym przyjechał Sewayaki. Chciał zacząć sprzątać, ale przecież policja musi to wszystko też zobaczyć. Spisali moje zeznania oraz listę to co zostało zabrane. Widziałam, że tylko brak szkatułki, ale możliwe, że zabrali coś jeszcze. Po wyjściu policji zaczęliśmy sprzątać. Oprócz szkatułki zniknęło też parę pieniędzy które trzymałam w domu. Nie było to wiele bo tylko 2.000 funtów. Nie za dużo, nie za mało. Do grona zaginionych zaliczam jeszcze w starym wydaniu japońską książkę oraz zniknęło trochę jedzienia. Tak dziwne, ale ostatnio Sewayaki robił zakupy, więc to zauważyliśmy.
Byliśmy wyczerpani całym tym sprzątaniem więc zaraz poszliśmy spać.

Polowanie na demony [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz