Rozdział IX

282 9 1
                                    


Cześć!

Bardzo przepraszam za moją długą nieobecność, ale praca nie pozwala mi odpocząć ;) W każdym razie już teraz przekazuję Wam kolejny rozdział. Miłego czytania!

***

Andromeda była już gotowa do wyjścia. Wyciągnęła z szafy jedwabną szatę, którą kupiła, by oficjalnie świętować narodziny małego Teddy'ego, gdy już wojna dobiegnie końca. Nie wiedziała kiedy to nastąpi, ale na pewno nie spodziewała się, że nie będzie już wtedy na świecie jej jedynej córki. Z żalem zakładała suknię i przypominała sobie ostatnie chwile spędzone z córką.

Kwiecień, 1998

- Mamo, wyglądasz naprawdę olśniewająco, ale mały Teddy na pewno nie zwróci na to uwagi. - zaśmiała się Nimfadora. Mimo, że była szczęśliwa z narodzin syna oraz udanego związku z Remusem, śmierć ojca bardzo dała się jej we znaki. Źle radziła sobie z metamorfozami, a jej twarz jakby postarzała się o kilka lat. 

- Wiem, kochanie. Twój ojciec uwielbiał jedwab... Tak, wiem, że mężczyźni nie do końca powinni znać się na typach materiałów, ale on się znał. Chcę... Chciałam ją ubrać dla niego - odrzekła Andromeda i uśmiechnęła się smutno. Nimfadora podeszła do niej i ją przytuliła. 

- Mnie też go bardzo brakuje, mamo.

Obie przez chwilę stały w milczeniu i przyglądały się swoim odbiciom w lustrze. Dopiero teraz Andromeda zauważyła jak w świetle ostatnich wydarzeń zmienił się jej wygląd. Oczy miała podkrążone i jakby ciemniejsze, usta wyglądały jakby od conajmniej od kilku miesięcy się szczerze nie uśmiechały, a włosy całkowicie straciły życie: były połamane, brudne i nieułożone.

- Teraz jak tak na siebie patrzę, to nie dziwię się, że Harry Potter pomylił mnie z Bellą - rzekła Andromeda. 

- Bellą? - zakpiła Nimfadora - Mamo, wiesz, że ona na nas wszystkich poluje, tak? W szczególności na mnie. To już nie jest Bella, to już dawno nie jest Bella. 

- Tak, kochanie, wiem to. Po prostu... tak mi zostało. 

- MAMO, ONA ZABIŁA SYRIUSZA! - Nimfadora się wściekła i wydała lekki okrzyk, gdy zobaczyła, że jej włosy delikatnie przybrały szkarłatny odcień - A Ty... A Ty zachowujesz się, jakbyś chciała się z nią spotkać i wypić ognistą whisky. 

- Nie, córciu, źle mnie zrozumiałaś - Andromeda natychmiast zaprotestowała - Ona jest potworem i zawsze nim pozostanie. To jak ją nazywam nie ma żadnego znaczenia. I nie poluje na Ciebie tylko na mnie. 

- I tu się mylisz, mamo. Ona chce zabić mnie za to, że poślubiłam Remusa i wiesz o tym dobrze. 

- Najpierw będzie musiała zmierzyć się ze mną.

- I co, myślisz, że będzie miała skrupuły, by zabić własną siostrę? Sądzę, że będzie to dla niej wielka przyjemność. A gdy już wykończy niepotrzebnie Ciebie, to dorwie się do mnie. Nie chcę zabrzmieć jak tchórz, na Merlina, ale nie mam z nią żadnych szans - zakończyła Nimfadora po czym wybuchła płaczem. 

- Córcia...nie doceniasz się... 

- Czy Ty nie rozumiesz? Ja chcę ją zabić! Zrobić jej to, co zrobiła Syriuszowi! Ale...ale nie jestem na tyle silna, a to bardzo boli mnie w środku... Chcę Was wszystkich chronić, Ciebie, Teddy'ego! Ale, mamo, ja wiem, że przegram.... Proszę Cię nie mów o tym Remusowi. Nie chcę, by widział we mnie słabą. 

- Córcia, kochanie... Ty nie jesteś słaba. Wiem o tym. Jesteś silna, niezwykle silna. I jeżeli kiedykolwiek przyjdzie Ci z nią walczyć, wykończysz ją jednym zaklęciem. Uwierz mi, że tak będzie - Andromeda przytuliła mocno córkę do siebie. Poczuła się jakby cofnęła się w czasie. Siedzi razem z małą Dorą na podłodze i pociesza ją po zmarłym króliczku. Dora tak bardzo płakała... Teraz znowu płacze... Płacze szczerze w jej ramionach.

Siostry Black [1]Where stories live. Discover now