bylam krolowa elzbieta ii (młoda) szlam po czerwonym dywanie do zamku prosto ze swojego slubu obok swojego meza ogolnie postacie wygladaly jak te z the crown. bylam juz w srodku a moj maz zostal aby pozowac do zdjec. pewna pani z wielkim pryszczem obok nosa mnie zatrzymala.
- ktory pani wybiera kwiatek pani krolowo - zapytala wystraszona owa pani. dala mi stos czerwonych i pomaranczowych kwiatkow.
- yyy - zajaknelam czy cos. ten kwiatek mialam nosic jutro na wlosach majac na sobie czerwona zajekurwabista suknie i nie umialam sie zdecydowac. moj maz ktory dotarl do mnie spojrzal na kwiaty a ja na niego. - ktory wybrac
- ten - pokazal swoim dlugim palcem (ktory tworzy cuda hehehehe) na ciemno pomaranczowy kwiatek
- ok - powiedzialam i dalam kwiatka pani - idziemy spac nara - pozegnalam sie z pania a moj maz tylko pomachal do niej reka i poszlismy.
gdy juz bylismy w naszym pokoju menrzulek zrobil lozko. ja sie polozylam na dywanie.
-co ty robisz - zdziwil sie. nagle zostalam opetana. wstalam i kiwalam sie jak pijana i zrobilam w pokoju rozpierdol. - poloz sie - wzial mnie za nogi i polozyl mnie na swoim lozku i wzial to cos aby zmierzyc mi temperature. okazalo sie ze to bol glowy. - to tylko bol glowy chodz na spacer - podal mi reke i skierowalismy sie do wyjscia a w przedpokoju byla jakas pani
- gdzie idziecie - zapytala ubierajac szalik
- na cmentarz
- ok to ja moze z wami pojde alfred chodz - powiedziala i wziela alfreda ktory byl jej mezem. natychmiastowo powiedzialam nie.
- nie wypierdalasz dzis z klubu psie - moj maz sie zasmial na me slowa i wyszlismy.