Rozdział 9. Zew łowcy

104 11 2
                                    

Sik bez problemu zakupił nowy hełm, wygodne ubrania i parę granatów. Jak miał uratować młodziki to wolał to zrobić z hukiem!

Przez myśl mu przemknęło, że zostanie Jedi z najkrótszym stażem w Zakonie, ale szczerze? Miał to w nosie. Łowcy nagród byli jego powołaniem i teraz to rozumiał.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Znowu na Naboo. Sik na szczęście pamiętał, gdzie była stara baza Vindi, więc dotarcie było prościzną. Gorzej mogło być z wykonaniem.

Doktorek nie będzie stanowił zagrożenia, gorzej było jeśli łowcy dalej z nim są. Bez strzelaniny się nie obejdzie.

- Dawaj kasę Vindi i już nas nie ma – usłyszał głos Bane' a.

Sik wychylił się do laboratorium i zobaczył młodziki skrępowane łańcuchami, ale też profesora i łowców. Oprócz Bane' a i Sing, Sik doszukał się jeszcze Embo, Sugi i Latts Razi. Cała śmietanka towarzyska.

Sik złapał blaster i wyszedł z ukrycia.

- Koniec handlu, koledzy.

Wszyscy odwrócili się w jego kierunku.

- Sorenti-Skywalker – zaczęła Aurra. – A ty nie zostałeś Jedi jak braciszek?

- Może byłem, może nie. Oddawać młodziki to obejdzie się bez ofiar.

- Sorenti, ty już nie istniejesz w naszej branży – powiedział Bane.

- A, kto tak powiedział, niebieska gnido?

- Jak tyś mnie nazwał?! – wrzasnął Bane.

- Niebieska gnida, to przecież cały ty.

- No to skończyły się przyjemności Sorenti. Zabić go.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sik rzucił się do ucieczki, ale łowcy ruszyli za nim w pogoń. Używając Mocy, szybko zgubił ich w korytarzach i schował się do magazynu. Wtedy weszli Embo i Latts Razi.

Łowca przestawił blaster na ogłuszanie i wycelował w Embo. Trafił bez problemu. Od razu wyskoczył z ukrycia i aktywował miecz.

- Zatańczymy? – zagadnął do Razi.

Latts wystrzeliła swoje zielone boa, które owinęło się wokół dłoni i jednego z mieczy Sika.

- Nie zaimponowałeś mi – powiedziała chytrze rudowłosa.

- Ja się dopiero rozgrzewam.

Sik aktywował drugi miecz i rozciął więzy. Mina Latts zmieniła się diametralnie. Łowca pokonał ja w paru prostych ruchach i związał z Embo. Wykorzystał tylko najbliższy właz i wyrzucił ich dwójkę na powierzchnię.

- Dwóch odpadło, troję zostało.

Sik wyczuł w Mocy kolejnego łowcę. Wspiął się na rury i dał się prowadzić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Następna była Sugi. Nawet nie widziała, że Sik był tuż nad nią.

Sorenti wykorzystał moment, gdy była odwrócona i Sik elegancko zawisł za jej plecami. Delikatnie szturchnął ją w plecy.

- Przepraszam?

Sugi odwróciła się, a Sik powalił ją celnym ruchem w szczękę. Łowca również ją związał i wyrzucił na dwór.

Zostali już tylko Sing i Bane. Będzie się działo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Okazało się, że Cad i Aurra zostali z młodzikami w laboratorium. Doktor gdzieś uciekł.

- Nic nie znaczę w branży, co Bane? – zaczął Sik. – Sugi, Embo i Latts powiedzą, co innego.

- Miałeś farta – odparł Bane. – Dopiero teraz zacznie się pojedynek.

- No i na to czekałem – odparł Sik, odpalając miecze.

Sing rozpoczęła szybki ostrzał, ale Sik bez problemu go odparł.

- Za łatwo.

Bane poleciał w powietrze, używając swoich rakietowych butów i liną owinął Sika. Miecze wyśliznęły się Sorentiemu z rąk.

Tymczasem Aurra szykowała strzelbę na strzał.

Sik pochylił się w ostatnim momencie i pocisk przeciął linę. Szybko przyciągnął miecze i ruszył do ataku.

Łowcy jednak rozbroili go wręcz zbyt łatwo.

- Miałem rację Sorenti – zaczął Bane. – Straciłeś swój wigor.

- A taki dobry... - dodała Aurra.

Sik zaśmiał się szyderczo, wyciągając coś spod kurtki.

- Jak to mawiał mój ojciec: ,,Zawsze miej asa lub granat".

Sorenti wyciągnął granat termiczny i odbezpieczył go. Od razu zaczął niepokojąco pikać.

Sing i Bane rzucili się do ucieczki, ale Sik zamknął drzwi Mocą.

- SORENTI! ZABIJESZ NAS, SIEBIE I TE BACHORY! – ryknął Cad Bane.

- Wezwałem pomoc i zaraz tu przyleci cała zgraja Republiki. Nie macie jak uciec.

- Ten granat nas rozerwie! – krzyknęła Aurra.

Sik zaśmiał się raz jeszcze.

- Ale wy tak na serio? Niby jesteście najlepszymi łowcami, a nie odróżniacie granatu uzbrojonego, a nieuzbrojonego?

Sik wyłączył granat i pokazał, że był pusty w środku.

Bane wyciągnął blastery.

- Ty podły...

- Wystarczy – odparł głos.

Klony weszły do środka i zakuły Sing i Bane' a.

- Ty podła, Skywalkerowa szumowino, skąd wiedziałeś? – spytała Aurra.

- Moc – odparł Sik.

- Chyba czeka was i towarzyszy czeka parę lat długiej odsiadki – powiedział klon i wyprowadził ich z laboratorium.

Tymczasem Sik i kilka innych klonów zajęły się uwalnianiem młodzików. Dzieci wręcz otoczyły łowcę.

- Spokojnie, spokojnie – powiedział, gdy młodziki go obściskiwały. – Zaraz wrócicie do domu.

Bliźniaki Skywalker 2: Zawód łowcy || Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz