dziewięć; hyzop.

249 37 7
                                    

Nie wypuściłem jej z ramion. Czułem, że gdy tylko to zrobię, Rue rozsypie się jak rzeźba z piasku.

W delikatnych płucach kobiety trzepotały okrutne motyle, które trzęsły całym jej ciałem. Jej głowa, zupełnie jak jakiejś bezwładnej kukły, opadła mi na ramię.

Uniosłem jej drżące ciało i ruszyłem w stronę Shau'kobowa. Cielsko chowańca leżało na mokrej ziemi, a głowa spoczywała wtulona między łapy.

Położyłem ją tuż obok, opierając o chowańca. Spojrzała na mnie wycieńczonymi oczami.

Bez słowa opatrzyłem jej rany, które prawie były niedaleko od infekcji. Rosła we mnie wściekłość na Miiko, przez co zaciskałem mocno zęby.

- Ta blizna to moja wina - szepnęła, gdy przykryłem ją moim płaszczem. - To ja go sprowokowałam.

- Go? - siadłem obok.

- Kiedyś... byłam inna. Blanche... przez nią rodzice... odeszli. Oni wszyscy. Blanche podpaliła dom. Więc wylądowałam w domu dziecka. Byłam okropna... prowokowałam wychowawców... to nieważne, nieważne...

- Rue, przestań. Nie musisz mi tego mówić. Wiem, że czujesz się winna wyjaśnień, ale zapomnij o tym. Proszę, oderwij się od przeszłości. To okropne, co przeżyłaś, ale zostaw to za sobą.

- Gdyby było tak łatwo...

- Wyobraź sobie, że idziesz korytarzem. Jesteś głodna. Za sobą masz ohydny zgniły placek, a przed sobą pyszny słoik złocistego miodu.

Rzuciła mi najpiękniejsze spojrzenie. To, dzięki któremu serce jednego z kochanków jakby się rozpuszcza, topione ogniem miłości drugiej osoby.

- A wiesz, że miód jest wieczny? - dodałem, zanim mnie pocałowała.

🌻🦋🌻

*oczywiście chodzi o ten szczelnie zamknięty miód, ale dla dobra stylistyki zostawię to tak*

KINTSUGI; eldarya, ezarelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz